Kiedyś proszono wojska rosyjskie, by wkroczyły do Polski. Teraz takie prośby do UE wyraźnie nie pasują, ale jest to cały czas kontynuacja metody Branicko-Rzewusko-Potockiej, czyli - prosimy innych o wsparcie, bo sami nie dajemy już rady; a skoro nie dajemy już sobie rady, to znaczy, że demokracja jest niedobra i prosimy innych, by nam tę „demokracje” uratowali
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl mec. Adam Tomczyński, były sędzia.
wPolityce.pl: Adam Bodnar w wywiadzie dla niemieckiej rozgłośni publicznej „Deutsche Welle” opowiadał, że większość rządząca „nie jest ograniczona żadnymi zasadami konstytucyjnymi”, a do tego stwierdził, że PiS nie chodzi o zreformowanie, tylko „polityczne podporządkowanie systemu sądowego”… Czy Rzecznik Praw Obywatelskich nie przekracza swoich kompetencji i stawia się jednoznacznie po określonej stronie w sporze politycznym?
Mec. Adam Tomczyński: Rzecznik Praw Obywatelskich nie jest od oceny zgodności poszczególnych ustaw z konstytucją. Jeśli ma wątpliwości, to ma przecież prawo wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego o swego rodzaju rozstrzygnięcie. A rządy PiS nie wzięły się stąd, że ktoś kogoś oszukał, ale stąd, że istotna część społeczeństwa oddała na tę partię głos w demokratycznych wyborach. I obowiązkiem każdego urzędnika państwowego, a takim jest Adam Bodnar, jest szanowanie decyzji większości. Problem polega na tym, że te demokratyczne wybory nie chcą spotkać się z demokratyczną akceptacją niektórych urzędników, osób, czy środowisk.
Czy w ogóle RPO przystoi taka forma wypowiadania się dla niemieckiej rozgłośni?
Wydaje mi się, że takie wystąpienia poza Polską w ogóle nie przystoją ani polskiemu urzędnikowi, ani takim instytucjom jak RPO. Nie przystoi także sugerowanie, że nie może oddać sprawy do TK, bo organ ten nie został wybrany w prawidłowy sposób, a przecież nikt nie stwierdził nieprawidłowości jego wyboru.
We wspomnianej rozmowie pojawia się także inny wątek, który opozycja często podnosiła przy okazji debaty nad zmianami wyborczymi. Adam Bodnar sugeruje, że „nie wiadomo jak skończą się następne wybory parlamentarne”. Pojawia się pytanie, na jakiej podstawie Rzecznik Praw Obywatelskich dołącza do tego rodzaju histerii?
Tak dużego prawdopodobieństwa sfałszowania, jakie było w wyborach samorządowych w 2014 roku - gdy uzyskaliśmy tak absurdalne wyniki wyborcze, m.in. „dzięki” PKW, która zaakceptowała kartę wyborczą, na której jedna z partii była umieszczona na pierwszej stronie, co sprzeciwia się jakimkolwiek zasadom demokratycznym i logicznym – już nie będzie.
Może nawet lepiej, że PKW jest może i przeciw PiS, bo dopilnuje tego, żeby wybory były przeprowadzone prawidłowo, a jednocześnie nie powtórzy błędów sprzed czterech lat. Bo wtedy doszło do absolutnego skandalu.
Jednak takie głosy o możliwości fałszowania wyborów próbuje się nadal podnosić.
Takie sugerowanie, że będzie źle policzony wynik w wyborach, w sytuacji, gdy partia rządząca zaproponowała daleko idące zmiany chroniące przed fałszowaniem, to jest po prostu nieprzyzwoite nieporozumienie. Nie ma żadnego niebezpieczeństwa i żadnego powodu, żeby stwierdzić, że akurat wybory w 2018 czy 2019 roku będą niedemokratyczne.
Może i słowa o strategii „ulica i zagranica” trochę nam spowszedniały, ale są środowiska, które uparcie się jej trzymają. KOD zapowiedział bowiem protesty przed sądami w całej Polsce pod hasłem „Europo, nie odpuszczaj!”. Czy obecnie tego rodzaju protesty dorównają tym z zeszłego roku?
Wydaje mi się, że jest tak gorąco, przynajmniej w Warszawie, że nikomu nie będzie się chciało na te protesty przyjść…
A czy godzi się postawa, jaką prezentuje właśnie KOD, który w czasie tych pikiet chce rozpowszechniać petycję z wezwaniem Komisji Europejskiej „do podjęcia niezwłocznych działań w celu zapobieżenia postępującemu demontażowi niezależnego sądownictwa w naszym kraju”?
Marsz proszalny do UE mogę skomentować w ten sposób. Kiedyś wzywano wojska rosyjskie, by wkroczyły do Polski. Teraz takie prośby do UE wyraźnie nie pasują, ale jest to cały czas kontynuacja metody Branicko-Rzewusko-Potockiej, czyli - prosimy innych o wsparcie, bo sami nie dajemy już rady; a skoro nie dajemy już sobie rady, to znaczy, że demokracja jest niedobra i prosimy innych, by nam tę „demokracje” uratowali. Oczywiście, tego nie powinno być. Proszenie o sankcje dla Polski ze strony takiej instytucji jak Unia Europejska, do której weszliśmy samodzielnie, a która jest w wielu miejscach instytucją niesamodzielną – co widać m.in. w stricte politycznym wyborze Komisji Europejskiej - i w której główną rolę odgrywają Niemcy i Francja, jest w jakiś sposób wyzbywaniem się zasad narodowych oraz szacunku dla siebie i dla swojego państwa. Tak jak i kiedyś, prosi się teraz obcych o pomoc. Wolałbym, żeby w polskim domu Polacy rządzili się sami.
Not. ak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/399014-nasz-wywiad-mec-tomczynski-obowiazkiem-kazdego-urzednika-panstwowego-a-takim-jest-adam-bodnar-jest-szanowanie-decyzji-wiekszosci