Relacje polsko-izraelskie i szerzej; polsko-żydowskie mają to do siebie, że - niestety - w dużym stopniu opierają się na emocjach. Niestety, bo czasem umyka nam pełen kontekst jednej czy drugiej wypowiedzi, która odpowiednio podkręcona, przycięta albo po prostu użyta ze złą wolą może zrobić sporo złego.
Przykład? Obszerny wywiad ambasador Izraela w Polsce, pani Anny Azari, jaki możemy przeczytać na łamach ostatniego „Tygodnika Powszechnego”. Oprócz odniesień historycznych i prób opisu sporu między Izraelczykami a Palestyńczykami w rozmowie pojawia się również wątek noweli ustawy o IPN i tego, jak zamieszanie wokół tego prawa wpłynęło na relacje polsko-żydowskie.
Opis tego wywiadu mógłbym krzykliwie zatytułować: „Ambasador Izraela w Polsce: co piąty Polak to antysemita!” i pewnie miałbym do tego prawo, sądząc po poniższym fragmencie…
Przyjacielskie relacje nie umierają od jednego kryzysu. Na razie czekamy na decyzję Trybunału Konstytucyjnego w sprawie tej ustawy. Myślę, że przejdziemy przez ten kryzys. Bardziej niepokoi mnie fala antysemityzmu. Nie żeby było to coś nowego, czytamy wyniki badania opinii publicznej i wiemy, że nie od dziś ok. 20 proc. Polaków ma poglądy antysemickie. Nowe jest coś innego: przekroczono granicę tego, co można mówić w debacie publicznej. To mnie przygnębia, bo to jest ten dżin w butelce: gdy się go wypuści, to potem trudno go w niej z powrotem zamknąć. Jednocześnie widzę aktywizację drugiej strony w Polsce - wszystkie wydarzenia izraelskie przyciągają teraz większą uwagę. I takich Polaków jest zresztą więcej.
Ze wspomnianego wywiadu mógłbym też wybić pozytywny, propolski przekaz, w którym ambasador Azari podkreśla, że w Polsce Żydzi czują się bezpieczni i że rosną przyjazne, codzienne relacje między Polakami a Izraelczykami:
Cały czas wszyscy bez wyjątku czujemy się w Polsce wyjątkowo bezpieczni. W 2017 r. Izraelczycy bardzo chętnie odwiedzali Polskę. Przybyło ich prawie 250 tys., to aż o 50 tys. więcej niż w 2016 r. Tak samo Polacy w Izraelu: dzięki nowym połączeniom lotniczym w 2017 r. liczba turystów z Polski przekroczyła 100 tys., to aż 91 proc. więcej niż w 2016 r.
Mógłbym wreszcie - znów bez większego problemu - wybić w tytule, że ambasador Azari przyznaje, że w Izraelu mamy do czynienia z wybuchem zjawiska antypolonizmu. Brzmi szokująco? Proszę poczytać:
Czasem czuję, że jestem również ambasadorem Polski w Izraelu. Nie toleruję antypolonizmu, który przy okazji tego kryzysu wyszedł nie tylko po stronie izraelskiej, ale też szerzej, po stronie żydowskiej. Najgorszy był ten filmik zrobiony w USA (chodzi o spot „Polish Holocaust”; po protestach, również żydowskich, został usunięty - red.). Dla mnie to był rasistowski atak na Polaków, taki sam jak ataki na Żydów.
Który z powyższych cytatów jest prawdziwy? Wszystkie trzy. Który z nich należy odebrać jako symboliczną ocenę dzisiejszych relacji polsko-izraelskich? Również wszystkie trzy. Od naszej dobrej, względnie złej woli zależy, co uznamy za interpretację tego stanu rzeczy.
Z jednej strony nie sposób przejść do porządku dziennego nad stwierdzeniem, że co piąty Polak jest antysemitą. Pani ambasador powołuje się przy tym nie na swoje odczucia czy ocenę, ale na badania. Zapewne Annie Azari chodzi o takie raporty jak ten Centrum Badań nad Uprzedzeniami, w którym pytania, na których oparto wnioski są mocno niepełne, by nie rzec wprost - tendencyjne. Cóż nam bowiem mówi o skali antysemityzmu w Polsce stwierdzenie przez część pytanych, że Żydzi chcą mieć decydujący głos w międzynarodowych instytucjach finansowych? A Polacy nie chcą? A Niemcy?
Martwi wzrost w takich raportach dość egzotycznych przekonań (patrz: wykres poniżej), ale po pierwsze - to tylko jedno badanie, po drugie - zjawisko antysemityzmu jest o wiele bardziej złożonym problemem. Po trzecie wreszcie - od momentu gdy za antysemitów w debacie publicznej uznano tych, którzy pytali o żydowską politykę wobec planów Polski dot. ustawy reprywatyzacyjnej, do tej szufladki można wrzucić każdego.
To tyle, jeśli chodzi o krytyczne, mogące wywołać oburzenie i niepokoje, przesłanie tego wywiadu. Ale przecież są inne i warto też na nich się skupić. Przyznanie przez ambasador Azari, że w środowiskach żydowskich wybuchło - przy okazji kryzysu wokół IPN - zjawisko antypolonizmu (i potępienie go) to ważny gest. I poniekąd uderzenie się we własne piersi.
Zamieszanie wokół ustawy o IPN - dziś zamrożonej gdzieś w Trybunale Konstytucyjnym i czekającej na ostateczne rozwiązanie tego sporu - sprawiło, że w relacjach polsko-żydowskich zaprzepaszczono wiele dobrych inicjatyw, pomysłów i relacji. Na szczęście nie na dobre. Po obu stronach wróciły też uprzedzenia - te racjonalne, ale i te aberracyjne -, a emocje Polaków i Żydów były cynicznie wykorzystywane w wewnętrznych kampaniach wyborczych i politycznych.
Kurz po całym tym rozgardiaszu powoli opada, a z całej awantury - niezależnie od politycznych refleksji i lekcji, o które wszyscy, mam nadzieję, jesteśmy mądrzejsi - trzeba też wyciągnąć wnioski na przyszłość. Z jednej strony mądrze budować relacje polsko-żydowskie, bez unikania trudnych tematów, ale i bez epatowania niepotrzebnymi emocjami i niepokojami. Z drugiej pamiętać, że każde złe słowo i każda dawka złej woli - zwłaszcza w tak kruchych stosunkach - potrafi wywołać dramatyczne szkody. Tak czy inaczej, jest nad czym myśleć na przyszłość. Bez prostych, by nie rzec prostackich recept i odpowiedzi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/398989-ambasador-izraela-w-polsce-przyznaje-musimy-potepic-wybuch-antypolonizmu-wsrod-zydow-o-slodko-gorzkim-wywiadzie-anny-azari