Liberalna demokracja to taka, w której winni rządzić oni i ich towarzysze, a jak ktoś ten stan rzeczy podważa, trzeba dać mu po łapach. Przedstawiciele europejskiego establishmentu uznają, że jest to zrozumiałe samo przez się.
Napisać miałem o proteście niepełnosprawnych w Sejmie, ale się skończył. Mam nadzieję, że marszałkowie i ich służby przygotowani są na kontynuację tego typu przedsięwzięć i nie pozwolą np. posłowi Szczerbie sprowadzić pacjentów oraz ich rodzin, aby przerobić Sejm na szpital, albo posłowi Brejzie – jeśli dojdzie do siebie po zamachu na bliski mu toi toi – uczynić z niego hospicjum.
Żyjemy w czasach specyficznej, instrumentalizowanej przez media czułostkowości, wykorzystują ją ci, którzy dysponują odpowiednimi środkami, tak jak obrońcy III RP. Od przegranych wyborów robią wszystko, aby sparaliżować pracę nowo wybranego parlamentu i wyłonionego z niego rządu. Pierwszą próbę tego ćwiczyliśmy w grudniu 2016 r., bojówki Obywateli RP ciągle próbują to robić. Przedsięwzięcie zainicjowane przez Joannę Scheuring-Wielgus, która uznała, że na walce z dyktaturą kobiet kariery już nie zrobi, jest wyjątkowo perfidne. Ludziom pokrzywdzonym przez los należą się specjalne względy, ale oznacza to również, iż żerowanie na ich ułomności jest szczególnie odrażające. Scheuring-Wielgus niepełnosprawnymi wcześniej się nie zajmowała, no chyba że uznać za to kampanię na rzecz ich aborcji, ale skoro okazało się, że posłużyć mogą przeciwko władzom PiS…
Ale miało być o czymś innym. W „Project Syndicate” ukazał się artykuł Sławomira Sierakowskiego „Czy odebranie funduszy Węgrom i Polsce będzie przeciwskuteczne?”. Lider „Krytyki Politycznej” stwierdza wprost, że „ukaranie” Węgrów czy Polaków za wybór „populistów” byłoby uzasadnione. Warto jego zdaniem rozważyć jedynie, czy nie wzmocniłoby ich ono i czy konsekwencji nie poniósłby kto inny, np. opozycja, która według Sierakowskiego może zdobyć władzę już w najbliższych wyborach.
Internetowe pismo „Project Syndicate” głosi, że jego „celem jest publikacja i dostarczenie oryginalnych prowokujących komentarzy autorstwa znanych polityków i intelektualistów w dziedzinie ekonomii, polityki, nauki i biznesu, co stwarza możliwość prowadzenia debaty publicznej. Założeniem syndykatu jest prezentacja różnorodnych poglądów oraz ułatwienie czytelnikom zrozumienia bieżących tendencji i wydarzeń zachodzących w świecie”. Artykuły, które możemy tam znaleźć, produkowane przez autorów głównych mediów zachodnich (polskim współpracownikiem przedsięwzięcia jest „Wyborcza”) wychodzą spod jednej sztancy, proponują zideologizowaną wizję rzeczywistości, czyli utrudniają jej zrozumienie, a poważanej debaty tam nie uświadczysz.
Zawracam czytelnikom głowę Sierakowskim, gdyż rzadko jeszcze trafiamy na tak ostentacyjne postawienie sprawy: narody, które nie wybierają, jak trzeba, należy karać. To przykład, że zagrożony establishment przestał bawić się owijaniem w bawełnę. Wcześniej kuratela nad zbiorowościami prowadzona była pod hasłem demokracji, ale kiedy okazało się, że potrafią być one niegrzeczne, skończyła się swawola. Z demokracji został wyłącznie liberalizm. Politycy tacy jak Guy Verhofstadt, szef frakcji liberałów w Parlamencie Europejskim, czy prezydent Francji Emmanuel Macron wzywają, aby UE zaprzestała finansowania „illiberalizmu”. Innymi słowy otwarcie głoszą, że organizacja ta ma być wehikułem ideologii liberalnej.
Wprawdzie nikt dotąd nigdzie tego oficjalnie nie zapisał ani nie ogłosił, ale – jak widać – przedstawiciele europejskiego establishmentu uznają, że jest to zrozumiałe samo przez się. Liberalna demokracja to taka, w której winni rządzić oni i ich towarzysze, a jak ktoś ten stan rzeczy podważa, trzeba dać mu po łapach.
Wybrali Włosi nie tak, jak trzeba, to prezydent z poprzedniego rozdania pod naciskiem elit europejskich, zwłaszcza Niemiec, nie da im stworzyć rządu. Zachowania te stają się coraz bardziej paniczne. Tak jak w wypadku muzułmańskiej imigracji, chodzi wyłącznie o to, aby odsunąć doraźne zagrożenie. A potem… może sprawa sama się rozwiąże albo zajmować się nią będzie już kto inny. Co przy okazji pokazuje nie tylko polityczny wymiar owych elit.
Wydawało się im, że wszystko ułożone jest, jak trzeba. Wszystko w rękach towarzystwa: banki i media, wydawnictwa i uniwersytety, politycy i wymiar sprawiedliwości, kultura i natura, wszystko było jak w dobrym syndykacie, mam oczywiście na myśli „Project Syndicate”, i pluralizm był właściwy, aż tu jak z podziemi wyłonili się populiści.
A jeśli nie ugną się nawet pod ekonomiczną presją?
Felieton opublikowany w tygodniku „Sieci” nr 23/2018
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/398843-maski-spadaja-liberalna-demokracja-to-taka-w-ktorej-winni-rzadzic-oni-i-ich-towarzysze