Ta procedura trwa już dobrych klika lat, wiem też, że jeden przetarg już wcześniej został unieważniony. Ale teraz już ostatecznie został wyłoniony wykonawca i ta spalarnia na pewno powstanie. Zostały też przyznane już na nią środki unijne. To wszystko, o dziwo, przemknęło przez orbitę medialną i opinii publicznej bez specjalnego zauważenia
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Kacper Płażyński, kandydat Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Gdańska.
CZYTAJ WIĘCEJ: Skandal w Gdańsku. „Wiadomości” TVP1 o SNG i Adamowiczu: „Interes na ściekach”
wPolityce.pl: Zrzuty milionów litrów ścieków do Motławy okazały się korzystne dla spółki odbierającej ścieki i SNG de facto nie straciła, lecz zyskała na awarii przepompowni. Jak Pan to tłumaczy?
Kacper Płażyński: W tej całej sprawie niezwykłe jest to, że umowę, która reguluje tę kwestię i która oddała zarządzanie siecią wodno- kanalizacyjną w Gdańsku firmie, gdzie większość mają Francuzi- władze Gdańska nie chcą udostępnić opinii publicznej. Twierdzą, że jest to umowa handlowa, która nie podlega debacie publicznej. Wiem, że nawet radni opozycji nie mają wglądu do tej umowy, a to tak naprawdę w niej znajdują się zapisy, a przynajmniej tak wskazują władze miasta Gdańska, że na jej podstawie została obliczona kara umowna za zrzut ścieków do Motławy. W niej też zawarte są sposoby, na podstawie których oblicza się potencjalny zysk tej spółki. Możemy więc opierać się jedynie na pewnych domysłach, bo władze Gdańska wyrywkowo udostępniają treść tej umowy. Ale z tego, co udostępniły wynika, że ta spółka zarobiła na tym zrzucie, a nie straciła. Mamy do czynienia z jakimś cyrkiem.
Który odbije się na Gdańszczanach. To prawda, że będą teraz więcej płacić za odbiór ścieków?
Tak. Co prawda w tym roku wyborczym ten odbiór ścieków ma kosztować 3 grosze mniej w stosunku do lat poprzednich, ale już w kolejnych dwóch latach będą podwyżki o ponad 20 groszy. Widzimy więc wyraźnie, jaka jest intencja gdańskich władz w zakresie tych podwyżek.
Wspomniał Pan o karze, jaką na SNG nałożyło miasto. Trzeba powiedzieć wprost- jest ona symboliczna. O czym to świadczy?
Kluczowe jest tak naprawdę pytanie, w jaki sposób tworzone są umowy, zawierane przez miasto z takimi podmiotami zewnętrznymi, jak właśnie SNG, GPEC, czy spalarnia śmieci, która, jak już wiemy, ma być oddana na 25 lat w ręce konsorcjum włosko- francuskiego, które też ma ją zbudować. Ma to być olbrzymia spalarnia w Gdańsku, do której zwożone będą śmieci do utylizacji z okolicznych gmin. Dochodzimy tu do analogicznej sytuacji, jak z SNG, gdzie co prawda władze Gdańska mogą sprawować nadzór nad tą infrastrukturą krytyczną, ale już w codziennym zarządzaniu tracą de facto nad nią kontrolę. A to jest przecież strategiczna infrastruktura miejska i powinniśmy mieć nad nią pełnię władzy. To z jednej strony sposób na wyprowadzanie pieniędzy poza granice, nie tylko Gdańska, ale i Polski, z drugiej zrzucanie z siebie odpowiedzialności politycznej za podstawowe funkcje, jakie władze miasta muszą zapewniać, jak dostarczanie wody, czy wywóz śmieci. W Gdańsku dochodzi de facto do prywatyzacji najważniejszych gałęzi funkcjonowania miasta, które mają ogromne znaczenie dla życia codziennego każdego z mieszkańców Gdańska.
Coraz więcej słyszymy o mafii śmieciowej w Polsce. Czy tutaj w jakimś sensie Adamowicz nie staje po jej stronie, podejmując niekorzystne dla miasta decyzje?
Tego nie wiem. Mówimy o spółce SNG, gdzie 49 proc. udziałów ma miasto Gdańsk, a 51 proc. francuska spółka. Kontrakt ten został zawarty już w 1993 roku, natomiast wielokrotnie był przez prezydenta Adamowicza aneksowany. Na pewno bardzo negatywnie należy ocenić ideę prywatyzowania miejskich monopoli w Gdańsku, tj. chociażby wspomniane Gdańskie Przedsiębiorstwo Ciepłownicze (GPEC), które zostało sprzedane Niemcom i teraz jest to kura znoszące im złote jajka. Analogicznie jest z SNG i odbiorem ścieków oraz dostarczaniem wody. To są monopole, na których żaden przedsiębiorca nie może stracić. Tymczasem mamy tutaj do czynienia z największą patologią w Gdańsku, gdzie podstawowe zadania gminy zostają przekazane w obce, zagraniczne ręce. Pamiętajmy też o skali tych zysków. Każdy przedsiębiorca marzyłby o tym, aby otrzymać od miasta monopol, którym de facto ma jedynie zarządzać. Nie spoczywa na nim bowiem obowiązek inwestowania w taką infrastrukturę, a jedynie operuje tym monopolem. I każdego roku wyprowadza miliony złotych zysków do Francji oraz miliony złotych na wynagrodzenia członków zarządu i rady nadzorczej.
Wróćmy jeszcze do kwestii spalarni w Gdańsku. Kiedy ona ma powstać?
Budowa ma zakończyć się w 2021 roku i przez 25 lat konsorcjum włosko- francuskie ma operować tą spalarnią. A przypomnijmy, że spalarnie śmieci mają to do siebie, że nigdy nie są zdrowe dla mieszkańców. Ale żeby możliwie mało truły, to bardzo ważną rzeczą jest regularna wymiana filtrów w kominach. Tylko, że one są bardzo drogie. Oddawanie takiego zakładu utylizacyjnego w obce ręce, gdzie władza Gdańska nie będzie w stanie sprawdzać, czy te filtry są regularnie wymieniane, niesie ze sobą poważne zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców Gdańska. To będzie spółka zupełnie niezwiązana z tym miastem, a przyświecał jej będzie tylko jeden cel: maksymalnie przez 25 lat zarobić na tej spalarni.
Adamowicz dopiero teraz podpisał umowę na jej budowę?
Ta procedura trwa już dobrych klika lat, wiem też, że jeden przetarg już wcześniej został unieważniony. Ale teraz już ostatecznie został wyłoniony wykonawca i ta spalarnia na pewno powstanie. Zostały też przyznane już na nią środki unijne. To wszystko, o dziwo, przemknęło przez orbitę medialną i opinii publicznej bez specjalnego zauważenia.
Rozmawiał Piotr Czartoryski -Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/398837-kolejny-skandal-w-gdansku-plazynski-w-miescie-powstanie-olbrzymia-spalarnia-przez-25-lat-zarzadzac-nia-beda-wlosi-i-francuzi-nasz-wywiad