Nikt rozsądny nie chciałby powierzyć swego losu prawnikom, którym za argumenty wystarcza politgramota i obsesja Wojciecha Sadurskiego.
Wydawałoby się, że bycie profesorem oznacza nie tylko wysoki status akademicki, ale też równie wysoki status moralny. Ale przede wszystkim z byciem profesorem powinno się wiązać umiłowanie prawdy, wnikliwe badanie wszelkich kwestii, szczególnie tych kontrowersyjnych, nieuleganie stadnym odruchom i unikanie zastępowania naukowych procedur ideologicznymi sądami czy uprzedzeniami. Tyle że to tylko bajka. Na co dzień żadnych reguł się nie przestrzega, niczego samemu nie bada, traktuje serio opinie z trzeciej, czwartej, a nawet piątej ręki, z wielkim zapałem angażując się w ideologiczne wojny. I w równej mierze dotyczy to Polski, jak i zagranicy. Najnowszy przykład to list do wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, datowany 8 czerwca 2018 r. List napisał prof. Wojciech Sadurski, chyba numer jeden wśród polskich prawników, jeśli chodzi o nienawiść do Prawa i Sprawiedliwości oraz Jarosława Kaczyńskiego (skądinąd kolegi ze studiów) i obsesję na punkcie tego, co robią, a czego nie robią rządy PiS. Sadurski jest opętany wojną z PiS i żadne rzeczowe argumenty do niego nie trafiają. W dodatku wydaje mu się, że potrafi być zabawny, a im bardziej mu się to wydaje, tym jego „ironia” jest toporniejsza.
List Sadurskiego, nawet najbardziej kuriozalny, nikogo by nie zdziwił, bo jego funkcjonowanie w ostatnich latach to tylko marna, nieśmieszna publicystyka, ubrana w epitety i obelgi. Dziwi podpisanie listu przez 20 akademików z całego świata zajmujących się prawem (trzech gorliwców z Polski pomijam, bo w zasadzie podpisaliby wszystko, co by im podsunięto). I dziwi akces do tego towarzystwa kolejnych 20 prawników ze świata (tyle było deklaracji pod listem zamieszczonym na blogu Sadurskiego w chwili, gdy pisałem ten tekst). Wystarczyło im kilkanaście zdań autorstwa Sadurskiego, by uznać za udowodnione postawione tezy. Wiem, że listy otwarte to osobny gatunek, coraz mniej poważny z powodu okropnej ich inflacji i trywializacji, ale ten wiąże się z oczekiwaniem konkretnych działań, a wręcz „sankcji” wobec Polski. I prawnicy o międzynarodowym statusie wchodzą w to w ciemno, idąc za Wojciechem Sadurskim niczym lemingi wpadające do rzek czy mórz i nie potrafiące ocenić, gdzie znajduje się brzeg, przez co wiele osobników ginie. Pomijam mit o samobójczych skłonnościach lemingów, gdyż nie został on udowodniony. Przerażające jest to, jak łatwo zrobić wodę z mózgu nawet ludziom o wysokim statusie akademickim. Wystarczy wspólnota ideologiczna, która sami zainteresowani będą oczywiście nazywać wspólnotą wartości, i to fundamentalnych.
Dla porządku przytoczę pełną treść „dzieła” Wojciecha Sadurskiego (we własnym przekładzie). „Występujemy jako wykładowcy prawa i konstytucjonaliści, szczególnie zainteresowani Unią Europejską, demokracją i rządami prawa. Uważamy, że nadszedł czas, aby instytucje UE, a zwłaszcza Komisja, podjęły pilne i zdecydowane kroki w odpowiedzi na te działania polskiego rządu, które są zamachem na rządy prawa w tym kraju. Rząd Prawa i Sprawiedliwości przyjął ustawy odnoszące się do sądów powszechnych, Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego, które istotnie podważają niezależność sądownictwa i podporządkowują tę dziedzinę partii rządzącej.
Wszczęta przeciwko Polsce procedura z art. 7 TUE spowodowała, że dokonano zmian w przyjętych przez rząd ustawach, lecz są one zaledwie kosmetyczne. Uważamy, że ustawa o Sądzie Najwyższym powinna stać się przedmiotem pilnego postępowania na podstawie art. 258 i art. 279 TFUE, gdyż jej wejście w życie naruszałoby zobowiązania państwa członkowskiego zawarte w przepisach art. 2 i 4 ust. 3 oraz art. 19 ust.1 TUE. Jeżeli ustawa o Sądzie Najwyższym stanie się na początku lipca obowiązującym prawem, duża liczba sędziów SN przejdzie w stan spoczynku, choć jest to niezgodne z konstytucją. Ponieważ jednocześnie, zgodnie z ustawą, wzrośnie liczba sędziów Sądu Najwyższego, oznacza to, że upolityczniona Krajowa Rada Sądownictwa, wybrana przez rządzącą partię, będzie w stanie wyłonić własną większość w Sądzie Najwyższym. Uważamy, że wprost narusza to zasadę państwa prawnego, która w artykule 2 TUE została uznana za podstawową wartość UE, że łamie to fundamentalny wymóg istnienia niezależnego sądownictwa, co jest kluczowym elementem rządów prawa.
Wzywamy Komisję do podjęcia natychmiastowych kroków koniecznych do wszczęcia postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, aby Trybunał Sprawiedliwości UE mógł wydać stosowne orzeczenie, gdyby przepisy ustawy o SN nie zostały uchylone. Uważamy, że poza zagrożeniem dla zasady rządów prawa w Polsce, w tej sprawie stawką jest wiarygodność całej Unii Europejskiej, potwierdzenie jej przywiązania do rządów prawa”.
List podpisali: Wojciech Sadurski (University of Sydney, UW) Gráinne de Búrca (New York University), Bruce Ackerman (Yale University), Jan Barcz (Akademia Leona Koźmińskiego), Monica Claes (Maastricht University), Paul Craig (Oxford University), Bruno de Witte (Maastricht University, European University Institute, Florencja), Gábor Halmai (European University Institute, Florencja), Ronald Janse (Open University, Heerlen), R. Daniel Kelemen (Rutgers University), Claire Kilpatrick (European University Institute, Florencja), Tomasz Tadeusz Koncewicz, Uniwersytet Gdański), Martin Krygier (University of New South Wales, Australia), Mattias Kumm (WZB Berlin i New York University), Marcin Matczak (UW), Vlad Perju (Boston College), Laurent Pech (Middlesex University London), Kim Lane Scheppele (Princeton University), Robert Schuetze (Durham University i College of Europe, Brugia), Joanne Scott (European University Institute, Florencja), Maximilian Steinbeis (Verfassungsblog – blog dotyczący konstytucjonalizmu), Neil Walker (University of Edinburgh), Stephen Weatherill (Oxford University).
Pełen samozadowolenia, żeby nie powiedzieć pychy, Marcin Matczak z UW, robiący ostatnio za pierwszego prawniczego celebrytę w Polsce, pytał na Facebooku: „Ciekawe, w jaki sposób media przychylne rządowi podważą pozycję i dorobek takich ludzi”. Nie chodzi o media przychylne rządowi, lecz o zdrowy rozsądek. Chyba nikt rozsądny nie chciałby powierzać swego losu prawnikom, którym wystarczy politgramota Wojciecha Sadurskiego, by wystawiać na publiczny osąd swój autorytet i naukowy status. Nikt niczego nie sprawdza, tylko podąża w ciemno za papą lemingiem Sadurskim, który swoje obsesje miesza z kwestiami prawnymi. Jeśli ma to jakikolwiek związek z zasadami uprawiania nauki czy z etyką prawniczą, to ja jestem Angelina Jolie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/398827-wojciech-sadurski-napisal-a-20-prawnikow-ze-swiata-poszlo-za-nim-jak-za-papa-lemingiem-niczego-nie-sprawdzajac