Prawdę mówiąc, wiele osób miało takie przekonanie od dłuższego już czasu. Dość tej komedii, w której główną rolę odgrywa pewien nadęty, niespełniony polityk z upadającej holenderskiej Partii Pracy. Na dodatek z manierami fornala, któremu zapijający się rządca powierza zadania znacznie przekraczające jego horyzonty umysłowe. Nie ma nic gorszego niż prymitywny polityk, któremu marzy się kariera prymusa pośród jemu podobnych. I tym kimś jest właśnie Frans Timmermans, osobnik nienadający się do żadnych negocjacji, a w szczególności takich, które wymagają jakiego takiego obycia, pewnego taktu, nie wspominając już o elementarnym szacunku dla tych, z którymi przyszło mu się układać.
I dlatego całkowitą rację ma Jacek Saryusz–Wolski, opowiadający się za przerwaniem tego ciągu nic nieprzynoszących rozmów, zabierających jedynie czas i energię polskich negocjatorów. Niech brukselskie pastuchy tkwią w swych zawodowych odruchach, co doprowadzi do głosowania przewidzianego porządkiem prawnym. Tym bardziej, że każda następna perspektywa finansowych poczynań Unii będzie dla nas coraz mniej korzystna z uwagi na rozwój Polski. Brukselscy ciemiężcy doskonale zdają sobie z tego sprawę i wiedzą, że jeśli jakieś lewackie pomysły można będzie w Polskę wmusić, to jest to ostania okazja. Potem już nasze wpłaty będą prawdopodobnie takie same, co zyski, albo jeszcze wyższe. Zatem strachy na Lachy.
Pomału trzeba się przyzwyczajać do sytuacji, w której zdani będziemy na siebie i sojusze przez nas wypracowane i wypróbowane. Co oczywiście oznacza także dobrą, a może nawet doskonałą współpracę z Unią Europejską, która wróci do źródeł decydujących o jej powstaniu i do idei jej Ojców Założycieli. Obecny, samozwańczy brukselski areopag nie dorasta założycielom nawet do mankietów spodni. Przy politykach mających szczytne idee, szlachetny zapał i zwykłą, ludzką uczciwość nie mieliby czego szukać. No, może jakichś drobniaków w kieszeniach podczas dyżurów w brukselskich garderobach…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/398802-jacek-saryuszwolski-ma-racje-dosc-tej-brukselskiej-komedii-kto-za-a-kto-przeciw