Wybory samorządowe z różnych powodów obfitują w wielość wątków i problemów, nieznanych pozostałym wyborom, z definicji będących politycznymi. Dlatego dziś skupię się tylko na jednym wątku, na wyścigu o prezydentury w największych miastach kraju. I to wyłącznie z lotu ptaka. Znawcy problematyki wyborczej twierdzą, że są one istotnym wskaźnikiem, zapowiadającym wyniki poszczególnych ugrupowań politycznych w innych „dyscyplinach” wyborczych – a wśród nich, przede wszystkim parlamentarnych.
Z tego punktu widzenia decydujące są walki o prezydenturę w kilku miastach. Jeśli przyjrzeć się im bliżej, praktycznie w większości rządzą w nich prezydenci związani z Platformą Obywatelską, z rzadka z SLD. Wśród 10 największych miast PO ma 6 prezydentów: Warszawa, Łódź, Poznań, Gdańsk, Lublin, Bydgoszcz. W 4 miastach rządzą niezależni: Kraków (wspierany przez SLD), Wrocław (wspierany przez PO), Szczecin i Katowice. Dla zobrazowania ogromnej przewagi PO, uzyskanej w poprzednich wyborach samorządowych, przypomnę, że największym miastem Polski, w którym rządzi prezydent PiS jest Nowy Sącz. Ta niekorzystna konfiguracja dla obecnie rządzącej partii jest wynikiem jej wieloletniego przebywania na banicji władzy w latach, kiedy rządy spoczywały ogólnie rzecz biorąc w rękach lewicy – SLD bądź PO.
Toteż odbicie prezydentury w największych miastach Polski będzie ogromnie trudne, wydaje się wręcz karkołomne. Każde pojedyncze zdobyte miasto przez PiS będzie wielkim sukcesem tej partii, a jednocześnie zwycięstwem na wagę złota. Zrobienie wyłomu w tej wielkiej skale jaką udało się Platformie zbudować przez lata.
Jedną z najważniejszych twierdz PO, o zdobyciu której jeszcze kilka lat temu nie można nawet było marzyć, była stolica. Tu, jak zresztą w przypadku wielu innych wielkich miasta można założyć, że walka o zwycięstwo toczyć się będzie wyłącznie między kandydatami Platformy i PiS. Jak wiemy, w Warszawie wyścig rozpoczął się już kilka tygodni temu. I z każdym kolejnym miesiącem walka będzie bardziej intensywna i obfitująca w ostrzejsze starcia między obydwoma rywalami – Rafałem Trzaskowskim z PO i Patrykiem Jakim, przedstawicielem PiS. Warszawa na tle innych miast, obsadzonych przez prezydentów związanych z PO, znajduje się w sytuacji wyjątkowej, gdyż kandydat PiS nie zderza się walce z dotychczasowym prezydentem, jak to się dzieje w większości innych dużych miast. Sprawująca urząd prezydenta Hanna Gronkiewicz-Waltz, skompromitowana aferą reprywatyzacyjną, już rok temu zapowiedziała, że nie wystartuje do obecnych wyborów.
Jedna z najciekawszych batalii rozegra się w Gdańsku. Tam dotychczasowy prezydent Paweł Adamowicz będzie miał za rywala Kacpra Płażyńskiego, syna Macieja Płażyńskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Niezwykle prężny młody działacz, jakim jest Kacper Płażyński, podjął rękawice z konkurentem, którego będzie niezwykle trudno pokonać. W ostatniej chwili PO zgłosiła swojego partyjnego kandydata Jarosława Wałęsę.
Gdybyśmy żyli w normalnym kraju, w którym rządzą standardy prawdziwej demokracji, uczciwej konkurencji, a uczciwość jest cechą decydującą o możliwości piastowania odpowiedzialnych stanowisk w państwie, Paweł Adamowicz powinien zniknąć od kilku lat z polityki i kilka lat temu musiałby przestać pełnić funkcję prezydenta Gdańska. Paradoks polega na tym, iż nie dość, że Platforma pod skrzydłami której od 20 lat rządzi Gdańskiem jako prezydent, w obecnych wyborach odmówiła mu poparcia, czego jednym z powodów zapewne jest śledztwo prowadzone przez prokuraturę przeciwko Adamowiczowi, podejrzewanemu o ukrywanie majątku, on sam czuje się na tyle pewnie, że postanowił kandydować po raz kolejny. Swój cynizm i butę okazywał nie raz przy różnych okazjach i w różnych sytuacjach. Tym razem wierzgnął Platformie, która kilka miesięcy temu wręcz prosiła go, aby zrezygnował z kandydowania na rzecz młodego kandydata, którego zamierza wystawić Platforma. O czym to świadczy? Prawdopodobnie o tym, że to nie Adamowicz może się obawiać Platformy, ale to on trzyma w szachu tę partię na Wybrzeżu. Ale też o tym, że wedle jego rachuby, przez 20 lat swoich rządów w Gdańsku, zaskarbił sobie wdzięczność tak wielu Gdańszczan, że dzięki ich poparciu może zwyciężyć obydwu swych rywali i w tych wyborach.
Inaczej mówiąc, obecne wybory na prezydentów dużych miast, mogą przynieść nie tylko rozczarowania, ale co gorsza, gorzkie owoce.
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/398714-krajobraz-przed-bitwa-pierwsze-migawki-odbicie-prezydentury-w-najwiekszych-miastach-polski-bedzie-ogromnie-trudne