Warto skrupulatnie przeczytać i obejrzeć wywiad, jakiego telewizji wPolsce.pl udzielił Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich w rządzie Mateusza Morawieckiego (a wcześniej Beaty Szydło). Uważni obserwatorzy wychwycą kilka interesujących wątków z perspektywy polskiej polityki unijnej.
Po pierwsze - katastroficzne opowieści o utracie wielkich kwot przez Polskę są, przynajmniej na razie, przedwczesne. Warto tonować nastroje, bowiem ta gra tak naprawdę dopiero się rozpoczyna. Polska dyplomacja szuka wsparcia i próbuje tworzyć koalicje na wielu poziomach, w różnych układankach: nie tylko geograficznych, ale i opartych o doraźne wzajemne wsparcie.
Przyjdzie moment, w którym trzeba będzie ocenić starania i wysiłki polskiej strony, gdy poznamy ostateczny kształt tego budżetu. Ale stan gry na dziś to - tylko i aż - pewne rozeznanie w nastrojach panujących w Brukseli. A te są dość oczywiste: Polskę i kraje Europy Środkowo-Wschodniej uznano za pełnoprawnych członków wspólnoty, których nie trzeba „holować”. Paradoksalnie możemy na tym stracić. Oczywiście w tle decyzhu są również połajanki za postawę ws. relokacji imigrantów czy ogólna zmiana akcentów w jądrze UE i przekierowanie uwagi z naszej części Europy na problemy Południa. To w Rzymie, Madrycie czy Atenach, a nie w Warszawie, Rydze czy Talinnie są dzisiaj realne kłopoty, z jakimi zmaga się UE. Przyczyny tego stanu rzeczy to jeszcze inna opowieść, ale nie ma się co obrażać na rzeczywistość. To zupełnie nowa sytuacja dla Polski (nie tylko dla rządu), silniej „zainstalowanej” w UE pod względem gospodarczym, ekonomicznym, ale i politycznym. Stare reguły gry przestają obowiązywać, a szlaki przetarte przez ostatnie lata mogą okazać się niewystarczającą odpowiedzią na wyzwania współczesności. I stąd negocjacje nad kształtem budżetu to podwójnie trudne zadanie dla polskiej strony.
Po drugie - gdy odkleić emocjonalne reakcje i partyjne przekazy dnia, w sprawie budżetu unijnego i Platforma, i PiS, a więc dwa największe ugrupowania mogą i powinny współpracować. A niekiedy to się nawet udaje.
Jak wskazywał Konrad Szymański:
Sam jestem w kontakcie z niektórymi posłami opozycji, którzy mają wpływ na kwestie budżetowe i jestem z tych kontaktów zadowolony. Nie wszyscy mają tyle zimnej krwi, by zrozumieć i odróżnić, czym jest walka polityczna, a czym interesy kraju. Emocje polityczne, partyjne często wygrywają i to jest złe, ale trzeba to rozumieć. Polityka tak jest zbudowana. (…) Wszyscy wiemy, co powinniśmy robić i jakie są zakresy naszej odpowiedzialności. Im większy wpływ - prawdziwy lub rzekomy - ma ktoś na sprawy europejskie, tym bardziej powinien czuć się zobowiązany, by bronić interesów Polski.
Naprawdę nie wiem, czy Donald Tusk, Elżbieta Bieńkowska czy Jerzy Buzek naprawdę wiele straciliby na swojej sile politycznej, gdyby oficjalnymi, ale i mniej formalnymi kanałami pokazali, że w tej sprawie pracują dla Polski, że wspierają rząd, że wykorzystują swoje znajomości i pozycję dla interesów Polaków. Pisał o tym szerzej Michał Karnowski.
Co - poza kombinowaniem jak wykończyć PiS i Schetynę - robi Tusk? A Bieńkowska? Czemu milczy Buzek?
To nie muszą być wielkie gesty miłości, może po prostu sygnał, czasem mrugnięcie okiem. Jeśli da się współpracować merytorycznie bez włączonych kamer, to może i da się stworzyć kruchą i płytką, ale jednak koalicję, która pozwoli z jednej strony wykorzystać oczywisty mandat polskiego rządu do negocjacji, a z drugiej równie jasne wpływy PO w szeregach EPP czy instytucjach unijnych. Po ewentualnym sukcesie niech każdy odtrąbi go po swojemu, ale warto raz na siedem lat odłożyć partyjne niesnaski na bok. Chyba że są one silniejsze, ale wtedy krucho z nami wszystkimi.
Po trzecie - potwierdzają się ustalenia wPolityce.pl, które opisałem kilka tygodni temu, w sprawie planów politycznych Prawa i Sprawiedliwości po najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Na stole są, mówiąc w skrócie, dwie koncepcje: pierwsza to wejście w szeregi Europejskiej Partii Ludowej, druga - stworzenie nowej rodziny politycznej.
TYLKO U NAS. Czy PiS po wyborach do PE dołączy do EPP? Znamy dwie koncepcje, jakie są na stole
Znów odwołam się do słów ministra Szymańskiego:
Rozumiem, że w imię tożsamości można chcieć mieć trochę mniejszą grupę, mówiącą naszym językiem. W przypadku większych grup to jest zawsze zaburzone, ponieważ ich wewnętrzny pluralizm jest bardzo duży. Są politycy z bardzo różnych partii, takich, które są bliższe PiS i takie, które nie są tak bardzo bliskie. Moje doświadczenie z Parlamentu Europejskiego współpracy z Europejską Partią Ludową jest zasadniczo bardzo dobre w bardzo wielu dziedzinach. (…) Z łatwością wyobrażam sobie, że jest w EPL miejsce dla PiS.
To scenariusz, który oczywiście napotyka na opór - także wewnętrzny w PiS - ale już sama reakcja Platformy powinna dać do myślenia. Pomysł został zgłoszony luźno, a politycy PO natychmiast zareagowali pełną nerwowością. Dlaczego? Ano dlatego, że domyślają się, że wejście PiS w szeregi EPP - wzorem węgierskiego Fideszu - może odciąć polityczny tlen do nieustannego grillowania w Brukseli konserwatywnego polskiego rządu.
Wszystko to jednak na razie scenariusze pisane palcem po piasku, bo wybory do Parlamentu Europejskiego i rozkład sił są dziś wielką niewiadomą. Pewne jest natomiast to, że delegacja PiS w Strasburgu (i Brukseli) będzie silna i może stać się ważnym składnikiem nowego europarlamentu, a co za tym idzie - Komisji Europejskiej i innych unijnych struktur. Krótko mówiąc, uruchamiana jest bardzo ciekawa dynamika, na której końcu jest scenariusz, którego nikt na dziś nie potrafi określić w całości. To dla Warszawy spore wyzwanie, ale i szansa.
Po czwarte, w kontekście kolejnych wyzwań, także wyborczych, trzeba liczyć się z przedłużeniem sporu z Komisją Europejską do trybu neverending story. Polska wykazała gesty dobrej woli, ale dalej iść nie może, bo trzeba byłoby przyznać, że nie mamy prawa do takiej, a nie innej reformy wymiaru sprawiedliwości. To kapitał polityczny, którego poświęcić - z czysto pragmatycznego punktu widzenia - nie można.
Mnie się przez długi czas wydawało, że ta historia może się kiedyś skończyć, natomiast dzisiaj bym się zgodził, że robi wrażenie niekończącej się historii. Tak to wygląda na dziś. Szkoda, ponieważ napięcie nikomu nie służy. Myślę, że wielu polityków w Warszawie, ale także w Brukseli, rozumie, że cała ta sprawa rozwija się w sposób coraz mniej kontrolowalny. Może przynosić niepotrzebne koszty polityczne. Jak sądzę, ta odpowiedzialna część dba o to, żeby koszty polityczne nie były za duże, nie były nieproporcjonalne. (…) Dzisiaj ten scenariusz, który wydawał się możliwy, aby w miarę szybko wyjść z tego napięcia i zakończyć ten dość nieszczęsny rozdział, jest mniej prawdopodobny. Chyba znowu wraca ryzyko scenariusza konfrontacji. Dla każdego, kto jest w to zaangażowany, także dla opinii publicznej, jest zupełnie jasne, że to nie Polska do tego zmierza. Polska wykazała się olbrzymim zaangażowaniem, by poszukać rozwiązania tego problemu
— powiedział wcześniej wspomniany sekretarz stanu ds. europejskich w rozmowie z wPolsce.pl.
Jeszcze inna kwestia jest taka, że - jak wskazywał inny z moich rozmówców - oczekiwania Komisji Europejskiej są często mało konkretne, raczej ogólne, sugerujące szeroko rozumiane wycofanie się z reform, a nie stworzenie konkretnej i szczegółowej „mapy drogowej”. Podczas wystawnego obiadu w Belwederze Frans Timmermans żonglował argumentami, mówił raczej o ogólnikach, a nie szczegółach. Trudno na takim polu ogólnych odczuć i emocji znaleźć porozumienie.
Dość prawdopodobny jest więc scenariusz, że mniej lub bardziej zamrożony spór z KE będzie towarzyszył nam do końca kadencji tych komisarzy. Polska tutaj szuka sojuszników, gra na czas, jest gotowa do ewentualnego starcia podczas głosowania, ale - jak sugeruje to również Angela Merkel - taki stan niedopowiedzianego, nieprzekładającego się na konkret niepokoju może nam towarzyszyć. Mam zresztą wrażenie, że wielu już się do tego przyzwyczaiło.
To nie jest takie proste, także z polskiego punktu widzenia, Polska też chciałaby, by postępowanie zostało zamknięte. Nie trzeba myśleć od razu o kolejnych krokach
— przyznała kanclerz Merkel.
Wszystko to jest dowodem na to, że mapa naszych starań, wyzwań i ambicji na forum unijnym jest niesamowicie złożona, niejednoznaczna i bardzo ciekawa - zwłaszcza w perspektywie kolejnych miesięcy i dynamiki politycznej w innych krajach Unii Europejskiej. Nie jest to perspektywa wyłącznie optymistyczna, więcej - zagrożeń i niebezpieczeństw jest więcej niż szans - ale zero-jedynkowe oceny i wielkie emocje są tutaj naprawdę niewskazane.
-
Zapraszamy do lektury najnowszego numeru tygodnika „Sieci”!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/398637-zamrozony-spor-z-ke-szanse-na-pis-w-epp-i-sporo-wyzwan-szans-i-zagrozen-cztery-wnioski-po-wywiadzie-ministra-szymanskiego-dla-wpolscepl