Obniżenie uposażeń parlamentarzystów jest odpowiedzią na oczekiwania społeczne - przekonywali senatorowie PiS podczas środowej debaty w Senacie; zdaniem PO, jest to upokorzenie posłów oraz próba przykrycia sprawy przyznania sobie nagród przez rząd.
Uchwalona na początku maja nowelizacja ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora przewiduje obniżenie uposażenia parlamentarzystów o 20 proc. Zgodnie z ustawą, uposażenie posła i senatora będzie odpowiadało 80 proc. wysokości wynagrodzenia podsekretarza stanu, ustalonego na podstawie przepisów o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, z wyłączeniem dodatku z tytułu wysługi lat.
Nad nowelizacją senatorowie debatowali w środę; w czwartek, jak zapowiedział marszałek Senatu Stanisław Karczewski, ma odbyć się głosowanie nad nią.
Senacka komisja regulaminowa, etyki i spraw senatorskich zarekomendowała w maju Senatowi przyjęcie bez poprawek tej nowelizacji. Występujący jako sprawozdawca komisji senator PiS Krzysztof Słoń przekonywał, że wprowadzenie obniżki jest potrzebne i stanowi odpowiedź na oczekiwanie społeczne. Zaznaczył, że politycy powinni się tym oczekiwaniom podporządkować.
Senator PiS był pytany przez Bogdana Klicha (PO) o to, po co tak naprawdę i dlaczego ta ustawa jest przeprowadzana przez parlament. Mówił, że jego zdaniem ma ona przykryć „skok na kasę”, którego, jego zdaniem, dopuścili się b. premier Beata Szydło i jej rząd i jest „działaniem pod publiczkę”. Pytał też, czy wynagrodzenia prezydium Senatu i Sejmu również zostanie obniżone o jedną piątą.
Odpowiedział mu Karczewski, który ocenił, że Klich „nie pierwszy raz w swojej złośliwości używa kłamliwych określeń”. Przekonywał, że ze strony PiS „żadnego skoku na kasę nie było”, ani też nie można sugerować, że ktoś tu coś ukradł. Apelował do Klicha, by - jeśli ma on dowody, że jest inaczej - zgłosił się do prokuratury.
Podkreślał też, że zamierza zwrócić się do prezydenta Andrzeja Dudy z prośbą o obniżenie wynagrodzenia prezydium Senatu, gdy tylko prace nad nowelizacją zakończą się w izbie wyższej. Mówił, że chodzi o to, by obniżka prezydium Senatu i pozostałych parlamentarzystów weszła w życie w tym samym czasie.
W odpowiedzi Klich powiedział, że dysponuje eksperckimi analizami prawniczymi, które pokazują, że przyznanie sobie nagród w takim trybie jak zrobiła to premier Beata Szydło, a także przyznanie ich ministrom jej rządu stanowi - jak ocenił - nie tylko nadużycie i zły obyczaj, ale też złamanie prawa.
Proponowane przepisy krytykowali też inni senatorowie PO, m.in. Piotr Florek oraz Barbara Zdrojewska, którzy zarzucali PiS hipokryzję. Wskazywali też na zarobki w spółkach skarbu państwa, które - jak zauważali - dają osobom ze środowiska PiS wielokrotnie wyższe zarobki niż posłom obecnie.
Piotr Wach (PO) mówił, że o wynagrodzeniu posłów i senatorów decyduje jednoosobowo prezes PiS Jarosław Kaczyński, Mieczysław Augustyn z tego samego klubu przekonywał, że sprawa obniżki uposażeń stanowi element „psucia państwa”, razem z m.in. zmianami dotyczącymi sądów i ograniczanie praw opozycji. „Obniżamy wynagrodzenia w zgodzie z opinią publiczną - ale jakie konsekwencje to da w przyszłości? Trudno oczekiwać, że za więcej będziemy mieć mniej, a do polityki trafią święci, piękni i bezinteresowni” - mówił. Dodał, że obniżka uposażeń parlamentarnych zaowocuje tym, że młodzi i zdolni nie będą chcieli „iść do polityki”.
Jan Filip Libicki (PO) mówił, że nowelizacja została przez Sejm przyjęta w myśl zasady „Kowal zawinił, Cygana powiesili” - i za problemy wizerunkowe ministrów odpowiedzą szeregowi posłowie. Zaznaczał, że warto byłoby się zdecydować na jeden z dwóch modeli wynagradzania parlamentarzystów - i albo płacić im wyższe wynagrodzenia, albo nie płacić im wcale, zakładając, że do polityki pójdą wyłącznie ludzie majętni. Ocenił też, że dziwne jest, że o zarobkach tych, którzy często mają wiele dzieci, decyduje „stary kawaler Jarosław Kaczyński”.
Wątpliwości wyrażali też senatorowie spoza PO. Senator Waldemar Bonkowski (niezrz.), zapowiedział, że wstrzyma się od głosu. Mówił, że z jednej strony nie chce, by uważano, że jest chciwy, a z drugiej strony czuje się nowelizacją upokorzony. Przekonywał też, że po obniżce do parlamentu przyjdzie więcej osób, które będą chciały „po boku skręcać jakieś lody”.
Nie możemy robić państwa dziadowskiego
— mówił.
Dodał, że jego zdaniem posłowie i senatorowie nie powinni pobierać uposażeń w ogóle.
Marek Borowski (niezrz.) wytykał PiS „sceny kabaretowe” w Sejmie; mówił, że prezes PiS „kazał obniżyć pensje, a chór śpiewał: +super, zawsze o tym marzyliśmy, a w ogóle (obniżamy) za mało+. To jest upokarzające” - ocenił. Zwracając się do senatorów PiS mówił, że oni zawsze wykonywali polecenia „bez sprzeciwów, refleksji, uzasadnienia”.
Wszystko to robiliście, bo ufaliście, że prezes (PiS) jest genialny - i co wam prezes za to zrobił? Obniżył wam pensje. (…) Jeśli prezes PiS postanowił was upokorzyć, a wy się na to zgadzacie, to wasza sprawa; ja nie zamierzam
— zapowiedział.
Senator Andrzej Stanisławek (klub PiS) mówił, że on nie jest zwolennikiem instytucji „senatora społecznego”. Dodał, że skoro obniżka uposażeń ma wejść w życie, to on chciałby, by te „odjęte pieniądze” zostały przekazane na działalność na rzecz obywateli, np. na pomoc prawną. Zadeklarował zgłoszenie stosownej poprawki.
Z kolei według Aleksandra Bobko (PiS) w przypadku sprawy nagród i wynagrodzeń spotkały się dwa populizmy - opozycji, która, jego zdaniem, chciała politycznie wygrać na sprawie nagród, które - jak ocenił - zostały przyznane ministrom legalnie i „populizm władzy”. Apelował o debatę ponad podziałami ws. wynagrodzeń polityków.
Ustawa obniżająca uposażenia dla parlamentarzystów jest pokłosiem sprawy nagród przyznanych ministrom rządu Beaty Szydło. W lutym, w odpowiedzi na interpelację Krzysztofa Brejzy (PO) z grudnia ub.r., przedstawiono tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Według tabeli, nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów w wysokości od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł).
Według obecnie obowiązujących przepisów, uposażenie posła i senatora odpowiada wysokości wynagrodzenia podsekretarza stanu, ustalonego na podstawie przepisów o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, z wyłączeniem dodatku z tytułu wysługi lat.
Zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora uposażenie parlamentarzysty jest traktowane jako wynagrodzenie ze stosunku pracy. Według informacji na stronie internetowej Sejmu, wysokość uposażenia poselskiego wynosi obecnie 10.020,80 zł brutto. Posłowie i senatorowie otrzymują też dietę parlamentarną, czyli środki finansowe na pokrycie wydatków związanych z wykonywaniem mandatu na terenie kraju. Dieta wynosi 25 proc. uposażenia. Obecnie jest to 2.505,20 zł brutto. Dieta parlamentarna jest wolna od podatku dochodowego od osób fizycznych w granicach określonych w przepisach dla diet otrzymywanych z tytułu pełnienia obowiązków obywatelskich. Obecnie zwolniona z PIT jest kwota 2.280,00 zł.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/397550-platforma-walczy-o-utrzymanie-wysokich-uposazen-dla-parlamentarzystow-obnizki-to-psucie-panstwa