Posłowie PiS występujący do urzędów miast o informacje dot. m.in. nagród dla urzędników chcą znaleźć „antidotum na skandal z nagrodami” dla członków rządu
— ocenił rzecznik PO Jan Grabiec.
Według niego, akcja posłów PiS to „szopka polityczna” i nie zmieni prawdy o „pazerności polityków” PiS.
Posłowie PiS w środę w urzędach miast w różnych regionach chcą zapoznać się z dokumentami dotyczącymi m.in. nagród dla urzędników.
CZYTAJ WIĘCEJ: Posłowie PiS w urzędach miast chcą zapoznać się z dokumentami ws nagród. To, co zastali w Gdańsku, to dobry kabaret
Grabiec na konferencji prasowej w Sejmie ocenił, że działania posłów PiS „to szopka polityczna”.
Chociaż to nie jest sezon na szopki, to politycy PiS zdecydowali się dzisiaj na taką inscenizację
— powiedział.
Według niego, PiS chce znaleźć „antidotum na skandal z nagrodami” dla członków rządu b. premier Beaty Szydło.
Do tej pory nie wiemy ile ministrowie rządu PiS wypłacili sobie nagród w 2016 roku, nadal premier Mateusz Morawiecki odmawia pełnej informacji na ten temat. Tymczasem PiS szuka czegoś po stronie samorządowców
— stwierdził Grabiec.
Rzecznik Platformy dodał, że kilka miesięcy temu parlamentarzyści PiS wystąpili o ujawnienie danych na temat nagród na stanowiskach politycznych w samorządach i otrzymali na nie odpowiedź.
Z tych pism wynika jasno, że na stanowiskach politycznych w samorządach nie są wypłacane nagrody
— podkreślił.
Jego zdaniem posłowie PiS urządzają „szopki przed urzędami” miast, podczas gdy nie ujawnili pełnej listy danych ile ministrowie rządu PiS wzięli - jak powiedział - „nielegalnych nagród”.
To jest skandal, to jest prawda o pazerności polityków tej rządzącej formacji i żadne szopki przed urzędami samorządowymi tego nie zmienią
— ocenił Grabiec.
W lutym, w odpowiedzi na interpelację Krzysztofa Brejzy (PO) z grudnia ub.r., przedstawiono tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Według tabeli nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów w wysokości od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł).
Informacja o nagrodach wywołała oburzenie m.in. opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też akcję „Konwój wstydu” - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród.
Na początku marca premier Mateusz Morawiecki zapowiedział likwidację wszelkich nagród, premii dla ministrów i wiceministrów. Na początku kwietnia prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że ministrowie konstytucyjni i sekretarze stanu do połowy maja przekażą swoje nagrody na cele charytatywne. W połowie maja rzeczniczka PiS Beata Mazurek poinformowała, że wszyscy czynni politycy, którzy są w parlamencie i byli zobligowani, żeby przekazać nagrody za pracę w rządzie b. premier Beaty Szydło, przekazali je.
Pokłosiem sprawy nagród jest też m.in. nowelizacja obniżająca o 20 proc. uposażenia dla parlamentarzystów, nad którą w tym tygodniu głosować ma Senat.
ems/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/397450-alez-ich-to-boli-rzecznik-po-atakuje-pis-za-dzialania-poslow-w-urzedach-miast-szopka-polityczna