Można by to napisać tysiąc razy, a i tak będzie za mało. Polecam mój wpis sprzed roku, umieszczam go w linku poniżej.
CZYTAJ TAKŻE: Janicki na stołku szefa BOR to była kompletna pomyłka. „Generał” potwierdza to za każdym razem
Czy chodzi o Smoleńsk, czy o Amber Gold, czy o cokolwiek innego. Ksywka „Fajans”, jaką szefowi nadali funkcjonariusze BOR jest najbardziej adekwatna do Mariana Janickiego i jego metod pracy w służbie. Dzisiejsze przesłuchanie przed komisją śledczą ds. Amber Gold tylko mnie w tym upewniło. Gość jest nijaki, nie miewa własnego zdania, nie decydował o niczym, zasłania się opiniami innych. To ktoś, z kim nie chce się mieć nic wspólnego, a co dopiero mieć świadomość, że odpowiada za twoje bezpieczeństwo.
Osłaniany przez jego ludzi ówczesny premier Donald Tusk był ponoć, jak twierdzi Janicki, krnąbrnym przypadkiem. Wymusił na BOR, by nie wozić go opancerzoną limuzyną. Cóż to za historia?! Owszem, premier jest przełożonym szefa BOR, ale to szef BOR za bezpieczeństwo VIP-a odpowiada. Czy nie powinien w takiej sytuacji się postawić? Pewnie, że powinien, ale kto zna Mariana Janickiego, wie dobrze, że nie zrobił tego, by mieć święty spokój. „Tisze jediesz, dalsze budiesz”. Nie chciał nigdy niczego dla swoich podwładnych, by się nie wychylać. Jakoś się to wszystko kulało, a nawet gdy doszło do tragedii, myślę o Smoleńsku, to i tak się wywinął i jeszcze dostał awans. Koszmar. Pisaliśmy o tym w tygodniku „Sieci” niejednokrotnie.
A jeśli chodzi o Amber Gold? Nic nie wiedział - „polegaliśmy na informacjach z ABW” - nie chciał się nawet dowiedzieć, bo to nie leżało w obowiązkach BOR. Czy na pewno? Janicki twierdzi, że interesowało ich tylko bezpieczeństwo fizyczne najważniejszych osób w państwie. To jest jasne, że funkcjonariusz musi zareagować, gdy ktoś chce dać premierowi w twarz, ale trzeba mieć kompletnie spaczone pojęcie o bezpieczeństwie, by wyróżniać tylko takie zagrożenia. Janicki na przemian zieleniał i pąsowiał, gdy przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann pytała, czy potencjalnym niebezpieczeństwem mogła być sytuacja, że ktoś może szantażować syna premiera (albo samego premiera) wiedząc, że pracuje on dla hochsztaplerów. Na generalski rozum to było zbyt wiele.
Gdyby nie dosyć ofensywnie zachowujący się dzisiaj mec. Marek Małecki (młodzież może nie znać, ale dziennikarze o średnim stażu pamiętają jego występy przy okazji przesłuchań ws. „afery Rywina”) były szef BOR chyba by się rozpłakał. Podczas dzisiejszego przesłuchania był kompletnie niesamodzielny. Powtórzę się, ale nic tu bardziej dosadnego nie da się wymyślić. Janicki na stołku szefa BOR to była kompletna pomyłka. „Generał” potwierdza to za każdym razem. Myślę, że - niestety - będzie jeszcze okazja by te słowa powtórzyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/397375-fajans-fajans-i-jeszcze-raz-fajans-trudno-zniesc-mysl-ze-ktos-taki-jak-janicki-odpowiadal-za-bezpieczenstwo-vip-ow