Społeczeństwo obywatelskie nasze widzę ogromne. I różnorodne. Tysiące inicjatyw większych i mniejszych. Jedni organizują przytułki dla starców i hospicja dla nieuleczalnie chorych. Inni wydają niszowe literackie, filozoficzne czy teologiczne „tołstyje żurnale” dzielące włos na czworo, rozbierające poetyckie wersety na części, liczące anioły na końcu szpilki. Jeszcze inni budują fachowe think tanki tworzące przełomowe teorie gospodarcze, badające polityczne zagrożenia dla Polski, wspierające demokrację na Wschodzie. Kolejni działają w fundacjach propagujących tradycyjną katolicką moralność, ale też w tych, które walczą z „faszyzacją państwa”.
Dopóki mieszczą się w logice demokratycznego państwa, nie zamierzają niszczyć jego instytucji, wzywać do przewrotu lub rewolucji – niech istnieją, niech działają. Pod jednym warunkiem – niech się utrzymują z publicznych zbiórek wśród Polaków, niech nie wyciągają ręki w kierunku budżetu publicznego, bo to najlepsza droga do zepsucia. Oczywiste jest, że ten, kto daje pieniądze, oczekuje czegoś w zamian. A ten, który na kasę liczy, raczej nie spojrzy krytycznie na potencjalnego sponsora.
Biorąc pieniądze od państwa, organizacje pozarządowe stają się faktycznie rządowe, a przez to społeczeństwo obywatelskie staje się społeczeństwem państwowym. Mówiąc wprost: w dobrze urządzonym państwie publiczne pieniądze nie powinny wspierać inicjatyw prywatnych, bo zawsze kończy się to polityczną korupcją.
Dlaczego piszę o tym teraz? Otóż kolega W. bardzo się oburzył tym, że dobra zmiana przyznała dotacje dla pism o profilu konserwatywnym, a odmówiła liberalnym i lewicowym. Odpowiedziałem, że cieszę się, iż te drugie pieniędzy nie dostały, ale jeszcze bardziej bym się cieszył, gdyby państwowe pieniądze nie trafiły do żadnego z pism. Jeśli inicjatywy mają być rzeczywiście społeczne, niezależne, to powinny być finansowane z obywatelskich składek.
Rolą państwa jest stworzenie takich przepisów, które to maksymalnie ułatwią, a nie pompowanie budżetowych pieniędzy do różnego rodzaju NGO-sów. Jeśli zaś misją administracji jest wspieranie działalności kulturalnej, to z dwojga złego wolałbym już, aby państwo samo – przez odpowiednie instytuty – wydawało kwartalniki dla mędrków. Wtedy przynajmniej sytuacja będzie jasna i czysta. Wiadomo, kto pisze, za czyje pieniądze i dlaczego tak, a nie inaczej.
Felieton opublikowany w tygodniku „Sieci” nr 22/2018
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/396951-nie-korumpujmy-ngo-sow-w-dobrze-urzadzonym-panstwie-publiczne-pieniadze-nie-powinny-wspierac-inicjatyw-prywatnych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.