Wszystko wskazuje na to, że projekt ustawy o szkolnictwie wyższym pióra ministra Jarosława Gowina zostanie niedługo uchwalony i zacznie obowiązywać od 1 października 2018 r. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego głosi wszem i wobec, że ten akt prawny przyjmowany jest z szerokim poparciem środowisk naukowych i że jest ogromną szansą dla polskich szkół wyższych. W komisjach sejmowych wprowadzono szereg poprawek, w tym bardzo rozsądne sugerowane przez Prezydenta. Sporo poprawek wprowadzało przez ostatnie miesiące Ministerstwo. Doszło wręcz do tego, że trudno było rozpoznać jaka wersja projektu obowiązuje w danym dniu, co przedstawiciele Ministerstwa skwapliwie wykorzystywali mówiąc w czasie dyskusji: „Rozmawiamy chyba o dwóch różnych ustawach!”
Wiele rzeczy zmieniono w sposób rozsądny. Nie wpływa to jednak na ogólny obraz ustawy. Środowisko naukowe w swojej masie jest nią przerażone. Starsi profesorowie z ulgą stwierdzają, że chyba już jakoś dociągną do emerytury. Młodsi zastanawiają się jak przetrwać tych kilka najgorszych lat. Nikt nie wierzy bowiem, że rozwiązania wprowadzone od 1 października b. r. będą mogły mieć charakter trwały. Panuje raczej opinia, że spotka je taki los jak niektórych reform AWS-u. Ich skutki mogą być jednak bardzo szkodliwe – rozkład systemu funkcjonowania szkół wyższych, upadek większości uczelni, usunięcie wielu starszych doświadczonych profesorów (chociażby poprzez pośpieszne wysłanie ich na emeryturę), chaos organizacyjny, samowola i prywata rektorów, protesty różnych grup naukowców, którzy zdesperowani uciekać będą się nawet do strajków, upadek regionalnego życia naukowego i kulturalnego itp. Po przejściu tego tsunami trzeba będzie zacząć odbudowę, która niestety będzie bardzo kosztowna. Wszystko wskazuje na to, że ustawie przeciwni są też w większości posłowie PiS, ale ostatecznie zagłosują oni „za” w imię ratowania większości absolutnej Sejmie, zależnej od 9 posłów partii Jarosława Gowina.
Ustawa wprowadza absolutną władzę rektora na wyższych uczelniach. Już dzisiaj jest to władza ogromna. Zgodnie z ustawą ustanowiona zostanie jednak wręcz dyktatura. Ministerstwo uspokaja, że wiele uprawnień rektora regulować będzie statut uczelni, uchwalany przez senat. Tak, ale projekt statutu złoży rektor, a kto zna mechanizmy funkcjonowania większości szkół wyższych ten wie, że większość senatów w praktyce „zaklepie” to co zaproponował rektor. Szkoły w wyższe w praktyce utracą autonomię wewnętrzną, czego przejawem jest także likwidacja autonomicznych wydziałów. Nawet jeżeli rektor podzieli uczelnię na wydziały (a zgodnie z nową ustawą to od niego zależy podział administracyjny uczeni) i pozostawi rady wydziałów, uprawnienia tych ciał będą w praktyce zerowe. Prawo nadawania stopni naukowych przechodzi bowiem na senat uczelni, zaś dyrektora (bo chyba trudno go nazwać dziekanem) wydziału wybierze rektor. A także jego następców.
Wiele kontrowersji budzi nowa instytucja wprowadzona przez ustawę – rada uczelni. Ma ona liczyć 7 lub 9 osób, z których większość pochodzić ma spoza środowiska danej uczelni. Ma ona m. in. wytyczać ogólne kierunki rozwoju uczelni, ale najważniejszą jej prerogatywą jest wyłączne prawa zgłaszania dwóch kandydatów na rektora. Według opinii Ministerstwa rada ma m. in. ułatwiać kontakty szkoły wyższej ze środowiskami biznesowymi. W takim razie powstaje jednak pytanie – dlaczego więc owa rada ma mieć wyłączny monopol na zgłaszanie kandydatów na rektora?
Ustawa ministra Gowina najbardziej uderza w humanistów. Pozostawia ona absurdalny system tzw. punktacji, który rujnuje zwłaszcza polskie nauki humanistyczne i społeczne. Polskie pisma naukowe w tych dziedzinach są punktowane bardzo nisko, a od naukowców wymaga się artykułów wydanych w periodykach zagranicznych. Projekt ustawy tworzy dwie listy punktowanych czasopism. Do pierwszej wrzucone będą periodyki wysoko punktowane, do drugiej (tzw. poczekalni) wszystkie inne pisma, które bez względu na poziom dostaną tyle samo punktów. Proponowane zapisy zniszczą więc dużą ilość pism naukowych zwłaszcza regionalnych. Dzisiaj często wydawane są w pocie czoła przez rozmaitych zapaleńców, towarzystwa naukowe, samorządy. Po wprowadzeniu ustawy upadną, gdyż naukowcy starający się o stopień naukowy przestaną do nich pisać. Pod wpływem krytyki Ministerstwo wprowadziło wprawdzie zapis o 500 naukowych pismach, które dostaną stypendia i będą uważane za wysoko punktowane, ale tylko na pewien przejściowy czas.
W wyniku proponowanego wyrafinowanego systemu oceny (tzw. ewaluacji) dziedzin naukowych na poszczególnych uczelniach wiele z nich straci uprawnienia w dziedzinie nadawania doktoratów i habilitacji na kierunkach humanistycznych. Odnosi się ogólne wrażenie, że celem ustawy jest znaczna redukcja nauk humanistycznych i społecznych na polskich uczelniach.
Mógłbym jeszcze szeroko opisać rozmaite inne nieprzemyślane lub wręcz absurdalne rozwiązania zawarte w ustawie ministra Gowina, ale skupię się tylko na jednym zagadnieniu. Wyśrubowane sposoby owej ewaluacji dziedzin naukowych na wielu uczelniach regionalnych („na dorobku”) doprowadzi do utraty uprawnień doktorskich i habilitacyjnych nie tylko na kierunkach humanistycznych, ale także wielu innych. Uczelniom regionalnym pozostaną tylko nazwy (uniwersytety, akademie) za którymi niewiele będzie się kryło. Rozwiązania te są sprzeczne z lansowaną przez obecny rząd koncepcją zrównoważonego rozwoju kraju. Wyższe uczelnie, budowane w ostatnich latach z dużym wysiłkiem w regionach mniej rozwiniętych, mają nie tylko wymiar naukowy, ale także społeczny, kulturowy i elitotwórczy. Ich degradacja oznacza także degradację regionów w których działają. Trudno mi pogodzić się z myślą, że piękne obiekty uniwersyteckie wznoszone w Olsztynie, Bydgoszczy, Zielonej Górze, Opolu, Rzeszowie, Kielcach i w wielu innych miastach mogą się nagle okazać niepotrzebne i przeznaczone do wynajmu albo na sprzedaż.
Ustawa 2.0 jest niestety efektem kompleksów niższości szeroko zakorzenionych w polskich elitach. I to jest najtragiczniejsze. Zarzuca się polskim uczelniom, że są słabo reprezentowane na tzw. liście szanghajskiej tworzonej przez Uniwersytet Jiao Tong w Szanghaju. A ja zwracam uwagę na ogromna nadreprezentację uczelni chińskich na tej liście. Gdybyśmy więc stworzyli listę warszawską, to byłyby w niej polskie uczelnie nawet w pierwszej setce. Przywiązywanie wagi do takich dziwacznych rankingów jest właśnie wyrazem kompleksów. A swoją drogą…. Wiadomo, że uczelnie amerykańskie są najlepsze. Wiadomo też jakie pieniądze mają do dyspozycji. Wyliczono, że polski uczelnie w stosunku do poniesionych nakładów prowadzą bardzo efektywną działalność naukową. Więc może zamiast wprowadzać dziwną reformę należałoby po prostu zwiększyć nakłady na naukę. Na razie jednak obniża się znacząco pensje naukowcom poprzez ograniczanie im prawa do potrącania kosztów uzysku w zakresie prac objętych prawami autorskimi
Wyrazem kompleksów są także wymogi publikowania przez humanistów głównie w pismach zagranicznych. Wymogi, które niszcząc regionalistykę godzą w interesy naszej kultury narodowej.
Naukę polską czekają ciężkie czasy. Chyba, że Pan Prezydent…
Wojciech Polak - profesor zwyczajny historii na UMK w Toruniu. Autor 25 książek z zakresu historii Polski. Wypromował 9 doktorów. Jest członkiem Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP, a także Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/396914-prof-polak-ciezkie-czasy-dla-polskiej-nauki-ustawa-20-jest-efektem-kompleksow-nizszosci-szeroko-zakorzenionych-w-polskich-elitach