Konserwatywny poseł PiS uwiódł niewinną, zahukaną dziewczynę – zakrzyknęły brukowce kilka dni temu, alarmując o pozamałżeńskim skandalu Stanisława Pięty. Nie zamierzamy go bronić. Zdrada ma swoje surowe konsekwencje i z pewnością poseł prawicowej partii powinien je ponieść. Sprawa ma jednak drugie – niezwykle ciekawe – dno. Okazuje się, że kochanka polityka ma tyle z szarej myszki, co Pięta z Casanovy… Słynąca z nagich sesji „Czarna Pantera” doskonale wiedziała co robi. Z premedytacją wślizgnęła się w zakamarki prawicowego środowiska, żeby toczyć precyzyjną grę. Służby są świadome tego, kim jest! Ostrzegały przed nią już w czasie kampanii. Co na to Stanisław Pięta? Udzielił portalowi wPolityce.pl ostatniego komentarza w tej sprawie. Teraz już milczy.
Przypomnijmy jak sprawę relacjonowały tabloidy. Młoda pani Joanna (tym zmienionym imieniem przedstawił ją „Fakt”) została wypatrzona przez posła Piętę na miesięcznicy smoleńskiej, uwiedziona obietnicą wspólnego życia i porzucona. Na dowód przedstawiła tabloidowi ich internetową korespondencję i smsy.
Od czasu kampanii prezydenckiej próbowała wniknąć w struktury prawicy i uwiarygodnić się w konserwatywnym środowisku. Jeździła DudaBusem jako wolontariuszka, maniakalnie fotografowała się z obecnym prezydentem, komplementując go bez końca na Twitterze. Chodziła na miesięcznice smoleńskie, organizowała happeningi, była niezwykle aktywna na portalach społecznościowych, manifestując swoje prawicowe poglądy. Nieprzekonanych przekonać miały sweetfocie z Patrykiem Jakim i Andrzejem Dudą.
W politycznym światku szepcze się, że Izabela Pek mogła być „prowadzona” przez obce służby lub tych, którzy po 2015 roku popadli w niełaskę i zostali usunięci. Z naszych informacji wynika, że kontrwywiad wojskowy miał „zainteresować się” sprawą Izabeli Pek dopiero po wybuchu afery, ale nie jest prawdą, że „Czarną Panterą” - bo taki pseudonim przyjęła na profilu agencji fotograficznej, gdzie prezentuje swoje roznegliżowane zdjęcia - nikt nigdy się nie interesował. Już pod koniec kampanii wyborczej Andrzeja Dudy i w trakcie wciąż wtedy trwającej kampanii Prawa i Sprawiedliwości, ludzie, którzy tworzą dziś nowe służby specjalne, mieli ostrzegać sztaby wyborcze przed podejrzanym zaangażowaniem pani P. w kampanię. Zauważono, że jej „selfie” z prezydentem i komentarze w mediach społecznościowych bardziej szkodzą i obniżają wiarygodność Andrzeja Dudy, zamiast działać na jego korzyść.
Nie miała żadnej bariery. Te wpisy, że Andrzej Duda to „ciacho”, „nocne czuwania” na twitterze i facebooku były niepokojące i wykraczające poza zwykłe zaangażowanie polityczne. W ferworze wyborczego wyścigu nikt nie chciał oczywiście nikogo inwigilować, ale wszyscy wiedzieli, że pani Iza szuka kontaktów z najważniejszymi ludźmi PiS
– mówi nam jeden z posłów Prawa i Sprawiedliwości.
Wiele wskazuje na to, że jej aktywność skierowana była na prezydenta Dudę. Starała się być jak najbliżej i uwieczniać każdą wspólną chwilę, tworząc wrażenie zażyłości. Wyraźnie stylizowała się też na Agatę Dudę, być może próbując w ten sposób przykuć uwagę jej męża. Bezskutecznie. Rozczarowana brakiem efektów, zaczęła „polować” na inne ofiary. Działała sama czy była prowadzona?
Fotomodelka miała interesować się i szukać kontaktu z młodymi wiceministrami i sekretarzami stanu, ale i tutaj nic nie wskórała. Przerzuciła się więc na posłów. Z naszych informacji wynika, że „kręciła” się wokół posła Marcina Horały, komplementowała innych parlamentarzystów i „w pierwszym szeregu” „walczyła” o prawicowy przekaz w mediach społecznościowych. W pewnym momencie, na fali zainteresowania, pracami komisji śledczej ds. Amber Gold miała zwrócić uwagę na posła Piętę. Jeśli dotychczasowe doniesienia są prawdą, udało jej się go usidlić.
Na wszelkie sposoby próbowała też wkręcić się do konserwatywnych mediów. Zdobyła zaufanie Telewizji Republika, gdzie wystąpiła w jednym z programów jako „politolog i aktywistka społeczna”, która „zawsze działa w słusznej sprawie”. Czyżby nikt z redakcji nie sprawdził, jakimi słusznymi sprawami zajmowała się dotąd? W audycji apelowała o odwołanie rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara. Wcześniej wraz z koleżanką zorganizowały happening pod jego biurem. „Poczułyśmy się obrażone słowami, że naród polski jest odpowiedzialny za Holokaust” – tłumaczyła na antenie Republiki.
Zdołała także przebić się do internetowej wersji „Tygodnika Solidarność”. Na Twitterze przedstawia się jako jego współpracowniczka.
Usilnie próbowała zaistnieć także w naszej redakcji! W niezwykle namolny sposób nagabywała na Twitterze jednego z naszych redaktorów, by opublikować swoje teksty w tygodniku „Sieci” i portalu wPolityce.pl.
CZYTAJ WIĘCEJ: Żeby było jasne: Pięty nie bronimy. Ale sprawa jest dziwna. Oto jak ta pani chciała się wkręcić i do naszej redakcji
Już z tego zarysu widać, że „Joanna” to osoba pewna siebie, nieustępliwa, skoncentrowana na celu, działająca według przemyślanej strategii. Ale to nie wszystko. Jest modelką, która nader chętnie epatuje nagością. Do świata modelingu próbowała wkroczyć już jako 14-latka, wysyłając swoje zdjęcia na konkurs magazynu „Bravo Girl”. Była świadoma swojej urody.
„Od szkoły podstawowej słyszałam, że jestem podobna do Julii Roberts, a ta jest w pięćdziesiątce najpiękniejszych ludzi świata”
— przyznaje w jednym z wywiadów, podkreślając że pewność siebie i wiara we własne możliwości to cechy, które pomagały jej w modelingu.
Z czasem zaczęła pozować - głównie do aktów. Twierdzi, że nagość jest dla niej „obnażeniem swojego wnętrza”.
Zdejmuję z siebie wszystko i mam wrażenie, że przez moją cienką i prawie przezroczystą skórę widać moją duszę. Ze względu na to, że to tylko moje wrażenie staram się, aby na moich zdjęciach pierwszą rolę grały oczy, które są zwierciadłem duszy i ukazują prawdę o człowieku
– mówi w rozmowie z serwisem MaxModels. Lubi odważne i kontrowersyjne sesje. Publikuje na przykład akty, na których pozuje w kagańcu. Przyznaje, że do „założenia profilu nakłonił ją znajomy model i tancerz erotyczny”:
On też wpłynął na to, że nagość przestała mnie krępować”.
O tym, jak dogłębnie poznała świat mody, świadczy choćby reportaż „Uwagi” - „Modelka jest towarem.
Twierdzi, że nie dostrzega problemu w łączeniu modelingu z dziennikarstwem, a nagie zdjęcia nie przeszkadzają jej w życiu zawodowym.
Przeciwnie. Uprawiam w ten sposób reportaż wcieleniowy. Kończąc tę przygodę, mogę zacząć kolejną - pisarską, bo mam o czym pisać. Jestem wolnym strzelcem, więc żadna umowa o pracę mnie nie krępuje. Modeling traktuję jak podróż reporterską
– przyznaje.
Czyżby podróżą reporterską było także „polowanie na męską prawicę”? Może niebawem powstanie nowa wersja „Pamiętników Anastazji P.”?
Z przedstawionej przez nią wersji romansu z posłem Piętą wynika, że rozmawiali o dalszych planach polityczno-zawodowych. Pięta – z naiwnością gimnazjalisty – dzielił się swoimi pomysłami na biznes mundurowy.
Co może niepokoić w ujawnionych przez brukowiec wiadomościach? Szczególnie przechwałki posła Pięty o tym, że zna on ludzi z wojskowych służb i że zamierza coś z nimi organizować. Czy to rzeczywiście realne niebezpieczeństwo dla tajemnic z komisji ds. służb specjalnych lub Amber Gold?
E tam, on lubi grupy paramilitarne, jeździ z ludźmi po strzelnicach i na tym kończą się jego wojskowe kontakty. W komisji służb specjalnych niczym się nie wyróżnia, nie ma dostępu do jakichś ultratajnych informacji. Podobnie jest w komisji Amber Gold. Tu także niczym szczególnym się nie wyróżnia, a materiały ujawniane członkom komisji, np. przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, są albo odtajnione, albo „odtajniły” je już wcześniej media. Nie ma dojścia do ludzi służb specjalnych
– mówi jeden z polityków PiS.
Z kolei ludzie związani ze służbami specjalnymi wskazują nam, że jeśli nawet Izabela Pek była przez kogoś „prowadzona” tak operacyjnie, jak i politycznie, to ta operacja się nie udała. Dlaczego?
Takie „ujawnienie” się w brukowcu i opowiedzenie wszystkiego ze szczegółami oznacza, że pani Izabela nie mogła już niczego uzyskać i to nie tylko od posła Pięty, ale także od ewentualnych dawnych lub przyszłych ofiar jej działań. Dziś już cała Polska wie kim jest ta pani i już nikt nie da się nabrać na jej wdzięki. Przestała być atrakcyjna i potrzebna dla swoich ewentualnych mocodawców
– mówi portalowi wPolityce.pl jeden z funkcjonariuszy służb specjalnych, który jest przekonany, że działania Izabel Pek to zemsta kobiety, która kalkulowała wielką karierę na plecach ludzi PiS, a skończyło się na rozczarowaniu i zawodzie. Oczywiście nie miłosnym, bo o takim raczej nie ma mowy.
Wyrachowana i cwana przegrała swoją grę. Wpadła jej w ręce płotka, a nawet i ta ją „wystawiła”
– dodaje nasz rozmówca.
A jak na sprawę patrzy poseł Stanisław Pięta? W czwartek okazało się, że ma zakaz wypowiedzi dla mediów. Ponoć miał stwierdzić, że za działaniami Izabeli P. nie stoją żadne służby specjalne, chociaż wszystkiego wykluczyć nie może. Miał tłumaczyć, że padł ofiarą „intrygi wewnątrzorganizacyjnej”.
To jest trudna sprawa. Jest to sytuacja, o której wolałbym nie mówić dopóki sprawa się nie wyjaśni. Myślę, że „Fakt” jeszcze nie zakończył sprawy
– mówił Pięta portalowi wPolityce.pl dzień po ujawnieniu afery.
Zapytaliśmy wprost, czy coś rzeczywiście łączyło go z tą kobietą?
Jest to półprawda i półkłamstwo
– odpowiedział.
Sprawa „romansu” posła Pięty może mieć dla niego fatalne skutki zawodowe. Spytaliśmy Małgorzatę Wassermann, przewodniczącą komisji śledczej ds. Amber Gold o jej zdanie w sprawie dalszego uczestnictwa posła Pięty w pracach komisji. Odmówiła jednak komentarza, wskazując jednocześnie, że sprawa znana jest dziś jedynie z mediów. Komentarza odmówił także poseł Marek Opioła, przewodniczący sejmowej komisji ds. służb specjalnych.
Jedno jest pewne. Członek speckomisji ds. Amber Gold i członek komisji ds. służb specjalnych nie może sobie pozwolić na podwójne życie, na dwuznaczności, którymi ktokolwiek będzie mógł na niego wpływać, uciekając się do szantażu. Poseł Pięta nie zdał egzaminu z wierności – i małżeńskiej, i politycznej. Konsekwencje powinny być bardzo surowe. Morał dla pozostałych jest jednoznaczny…
Marzena Nykiel i Wojciech Biedroń
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/396788-ujawniamy-nykiel-i-biedron-o-kulisach-operacji-joanna-pieta-tlumaczy-sie-z-romansu-ludzie-sluzb-przyznaja-ostrzegalismy-przed-jej-podejrzanym-zaangazowaniem-w-kampanie