Były prezes Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który, zdaniem prokuratury, zamieszany jest w największy przekręt w historii polskiego sądownictwa, stał się ulubieńcem mediów. Tygodnik „Polityka” kreuje go na męczennika, a w specjalnych uchwałach sędziów sądów apelacyjnego i okręgowego w Krakowie wymienia się rzekome szykany jakie dotykały Krzysztofa S. za kratami. Portal wPolityce.pl dotarł do informacji zawartych w specjalnym wyjaśnieniu, które Służba Więzienna przesłała do Ministerstwa Sprawiedliwości w sprawie Sobierajskiego. Okazuje się, że sędzia Krzysztof S. był traktowany jak każdy osadzony!
CZYTAJ TAKŻE:JAWNIAMY kulisy zatrzymania b. prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Kajdanki po wyjściu z pendolino i próby matactwa
Mało tego! Okazuje się, że prezes krakowskiego Sądu Apelacyjnego sam poprosił, by podczas pobytu w areszcie był pilnowany przez całą dobę. Dlatego – zgodnie z jego własną prośbą, którą zgłosił na piśmie – został umieszczony w jednoosobowej celi z całodobowym monitoringiem. Pobyt w tej celi wiązał się ze ściśle określonymi w takich przypadkach zasadami nadzoru i kontroli, a te są niezwykle restrykcyjne, o czym musiał wiedzieć wieloletni sędzia. Po co więc sam prosił o „izolatkę”, w której przebywając trzeba liczyć się z licznymi zasadami bezpieczeństwa, które dla kogoś bez więziennego doświadczenia, muszą wydawać się ciężkie.
Zapuściłem zarost pierwszy raz w życiu. Po pierwsze dlatego, że dwiema żyletkami na miesiąc z więziennego przydziału trudno się porządnie ogolić, a po drugie dlatego, że w Rzeszowie przewróciłem się na spacerniaku i straciłem dwa przednie zęby. Poprosiłem wiele razy o możliwość wizyty u dentysty, ale usłyszałem, że nie mam na to szans – opowiada. W Rzeszowie przed rozprawą poprosił też o fryzjera, z czym w warszawskim areszcie nie miał najmniejszego problemu. Do fryzjera się nie dostał, na pierwszą rozprawę poszedł zarośnięty. I w stroju sportowym – bo swojego garnituru, mimo próśb, z magazynu nie dostał. Strzyżenia doczekał się dopiero po Nowym Roku, garnituru nie dostał na żadną rozprawę
– opowiadał sędzia Krzysztof S. na łamach tygodnika „Polityka”.
Jak było naprawdę? Z informacji, do których dotarł portal wPolityce.pl wynika, że były prezes Mógł też strzyc włosy u fryzjera, który przyjmował aresztantów w każdy czwartek. I skorzystał z tego. Nikt mu tego nie bronił. Tak samo jak golenia się. Prezes sądu systematycznie dostawał krem do golenia i nożyki. Mógł też sam dokupić sobie potrzebne przybory w sklepie w areszcie, gdzie kilkanaście razy był na zakupach.
Służba Więzienna poinformowała też resort sprawiedliwości, że sędzia Krzysztof S. mógł bez żadnych przeszkód widzieć się z rodziną, a takie spotkania odbywało się co tydzień!
Ani prezes, ani jego rodzina, nie zgłosili, że prezes stracił w areszcie zęby i że potrzebuje pomocy medycznej.
– pisali do ministerstwa przedstawiciele Służby Więziennej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Trzy miesiące aresztu dla byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Krzysztof S. jest podejrzany m.in. o przyjmowanie łapówek
Rodzi się pytanie, dlaczego rzekomo obiektywni i stojący na straży prawdy sędziowie z apelacji krakowskiej nie zwrócili się do Służby Więziennej o wyjaśnienia w sprawie swojego kolegi, podejrzanego o milionowe malwersacje i uczestnictwo w grupie przestępczej? Wybrali histerię i plotki oraz niepotwierdzone doniesienia medialne tygodnika znanego ze swojej jednostronności i histerii na punkcie kierownictwa resortu sprawiedliwości.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:UJAWNIAMY. Czy KRS mogła powstrzymać przekręty b. prezesa SA w Krakowie? Nowe fakty w największej aferze korupcyjnej w polskich sądach
TAK SĘDZIOWIE Z KRAKOWA BRONIĄ KRZYSZTOFA S.:
To symptomatyczne, że elity sędziowskie histerycznie reagują na sprawę swojego przedstawiciela Krzysztofa S. Konsekwentnie broniony przez członków kasty, był≤ prezes, cieszy sie nadal szacunkiem niektórych kolegów. Na nic szokujące ustalenia prokuratury, obrzydliwość czynu, którego mógł się dopuścić. Broni się go ze względu na korporacyjną lojalność. No chyba, że niektórzy sędziowie boją się wiedzy, którą posiada Krzysztof S.? Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, że w procederze, w który zamieszany mógł być b. prezes Krzysztof S. mogli brać udział także inni i pracownicy sądownictwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/396612-ujawniamy-sedzia-krzysztof-s-byl-szykanowany-w-areszcie-sam-poprosil-o-izolatke-a-o-problemach-ze-zdrowiem-nikogo-nie-alarmowal