Trudno mi w aspekcie etycznym oceniać tych europosłów, którzy zagłosowali za tą dyrektywą, bo to jest ich sprawa, ale w aspekcie merytorycznym jest to dla mnie niezrozumiałe
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Czesław Hoc, europoseł PiS.
wPolityce.pl: Część posłów PO, PSL i SLD zagłosowało wczoraj w PE za niekorzystną dla Polski dyrektywą o pracownikach delegowanych. Co prawda Janusz Lewandowski napisał później na Twitterze, że to był rzekomo efekt pomyłki. Czy faktycznie?
Czesław Hoc: To był moment kulminacyjny, gdyż wszyscy wczoraj wiedzieliśmy, że to jest najważniejsze głosowanie. Było napięcie emocjonalne, ale w aspekcie mobilizacji i pełnej determinacji. Wcześniej w debacie krytykowałem wraz z panem prof. Krasnodębskim tę dyrektywę. Trudno mi w aspekcie etycznym oceniać tych europosłów, którzy zagłosowali za tą dyrektywą, bo to jest ich sprawa, ale w aspekcie merytorycznym jest to dla mnie niezrozumiałe.
Mówi Pan, że panowała pełna mobilizacja. To znaczy, że Lewandowski mówi nieprawdę twierdząc, że w czasie głosowania panował bałagan?
Jedna z poseł zgłosiła takie zastrzeżenie, jakoby panował bałagan, ale też zwróćmy uwagę na to, że posłowie PiS głosowali prawidłowo, również duża część posłów PO. Ja nie odczytałem tego jako bałagan, ale jako pełną mobilizację. Wszyscy byliśmy skupieni, bo wiadomo, że to był najbardziej oczekiwany, kulminacyjny moment głosowania. Oczywiście zaraz po głosowaniu był protest, że nie wszyscy wszystko zrozumieli. Ale bądźmy dorośli, ile jest podobnych sytuacji. Wystarczy jedynie wszystko śledzić, być pilnym i uważnym. Kto był zmobilizowany i zmotywowany, ten uważnie śledził. Dla jednych było więc zamieszanie, dla drugich pełna mobilizacja i motywacja.
Zaraz po głosowaniu unijna komisarz do spraw zatrudnienia napisała na Twitterze, że to jest „uczciwe porozumienie dla wszystkich”. Prawda chyba jest jednak inna?
Oczywiście, że tak. To, co mówi pani komisarz to totalna bzdura. To jest jawny protekcjonizm bogatszych. Zresztą wypowiedziałem te słowa na sesji plenarnej, że w dalszym ciągu uważam, że UE to swoisty klub im. Karola Darwina.W tej pseudorówności wygrywa większy i silniejszy. I choć nieco złagodzono pierwotne zapisy dyrektywy, to obecny końcowy wynik, nadal odczytuję jako uderzenie w przedsiębiorczość państw Europy Środkowo-Wschodniej, a szczególnie w Polskę, która ma największa flotę transportową w Europie i dość liczną grupę pracowników delegowanych. Umawialiśmy się na wspólny europejski rynek, swobodę świadczenia usług, przemieszczania się pracowników, a nie o zasady protekcjonizmu silniejszych państw. Tymczasem jawny, arogancki protekcjonizm wyziera spod wszystkich ważnych decyzji. To na pewno nie służy europejskiej integracji i konkurencyjności europejskiej gospodarki.
Co de facto dziś proponuje się Polsce?
Silniejsi w UE nie zgodzili się na 24 miesięczny okres delegowania długoterminowego. Walczą z dumpingiem społecznym, którego nawet nie zdefiniowano, skrócili także okres transpozycji i zawieszenia stosowania dyrektywy z proponowanych odpowiednio 3 i 4 lat - do lat 2. Wprowadzili możliwość klauzuli rewizyjnej i możliwość modyfikowania dyrektywy wdrożeniowej, wskazali także na niekorzystne stosowanie układów zbiorowych w danym regionie czy sektorze oraz na niekorzystny i niespójny sposób wyliczania dodatków do wynagrodzeń. To fajnie brzmi: ta sama praca i ta sama płaca, tylko że nam doliczyli jeszcze dodatkowe 30 proc. kosztów pracy i delegowania. Czyli nasze polskie firmy musiałyby drożej płacić. Wszystko jest zrobione po to, żeby uderzyć w delegowanego polskiego pracownika. Wprowadzili także obowiązek zapewnienia pracownikom delegowanym „warunków zakwaterowania” - moim zdaniem - dyskryminujący zagranicznych usługodawców, itd.
W konsekwencji może to doprowadzić do upadku mikro-i małych przedsiębiorstw?
Tak, bo małe i mikro przedsiębiorstwa nie będzie stać na to, by wysłać pracownika delegowanego za granicę. A de facto wtedy upadną wtedy. Bardzo ważna również sprawa , że ta dyrektywa miała być dopiero po 4 latach, a transpozycja po 3 latach, a skrócili to do 2 lat. I praktycznie będzie zaburzona cała konkurencyjność gospodarki w UE. Nie będzie bowiem żadnej konkurencji, tylko dyktat mocniejszych, silniejszych państw. Chcemy wyrzucić usługi transportowe z tej dyrektywy delegowania, bo jeśli ją wprowadzą, to praktycznie wtedy nasza największa w Europie flota transportowa, licząca 220 tys. ciężarówek, również się uszczupli i będzie wygaszana, a o to chodzi Francji i Niemcom. Konkluzja jest taka, że jest to złe rozwiązanie, uderzające w przedsiębiorczość państw Europy Środkowo- Wschodniej, a szczególnie w Polskę.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
-
Zapraszamy do lektury najnowszego numeru tygodnika „Sieci”!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/396541-nasz-wywiad-hoc-o-glosowaniu-totalnej-opozycji-w-pe-wszystko-jest-zrobione-po-to-zeby-uderzyc-w-delegowanego-polskiego-pracownika