Powiedzieć, że Berlin jest nieformalnym centrum decyzyjnym w Unii Europejskiej, to nie powiedzieć nic, albo powiedzieć banał. Powszechna jest wiedza, że najważniejsze decyzje w UE nie zapadają bez zgody kanclerz Merkel. Niemniej jednak wczorajsze doniesienia o ingerencji Niemiec w wewnętrzną politykę Włoch zszokowały opinię publiczną w Polsce.
CZYTAJ WIĘCEJ: Aleksandra Rybińska: Demokracja po włosku. Przy urnach zwyciężyli eurosceptycy. Rządzić będzie jednak technokrata z poparciem Brukseli
Choć wszyscy wiemy o dominacji Niemiec w Europie, to jednak naciski na prezydenta Włoch, aby ten odrzucił kandydaturę Paolo Savona (krytycznego wobec strefy euro) na ministra gospodarki szokują. Dlaczego? M.in. dlatego, że Włochy są państwem założycielskim Unii Europejskiej i z pewnością mają mocniejszą pozycję w UE niż Polska. Wydawać by się mogło, że ich suwerenność w podejmowaniu wewnętrznych decyzji nie jest zagrożona. Uchodźców też przyjęli… Bulwersuje również fakt, że na oczach międzynarodowej opinii publicznej lekceważy się głos obywateli i jawnie wpływa się na wewnętrzną politykę państwa członkowskiego. Prof. Krasnodębski słusznie zauważył, że „szacunek dla suwerenności członków UE przeszedł do historii”.
Nawet tak duży kraj jak Włochy jest ograniczony w swoich suwerennych decyzjach. Ostatecznie to nie Włochy, ani nie włoskie partie decydują o tym, jaki ma być rząd w ich kraju tylko podlega to wpływom zewnętrznym. Respekt i szacunek dla suwerenności członków UE przeszedł do historii. Pokazał to już przykład Grecji. Były już podobne działania wobec Włoch, kiedy zmuszono do ustąpienia Berlusconiego i zastąpiono go Montim. Teraz to powtórzono w jeszcze bardziej drastyczny sposób. Jesteśmy świadkami próby brutalnej i bezwstydnej ingerencji we włoską politykę i próbą ograniczenia demokracji. Różne kraje i siły polityczne przekonują się, że suwerenność i możliwość swobodnego demokratycznego wyboru to coraz bardziej fikcją w dzisiejszej Europie. Trzeba o nie walczyć
—podkreślił w rozmowie z portalem wPolityce.pl, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
CZYTAJ WIĘCEJ: NASZ WYWIAD. Prof. Krasnodębski o chaosie we Włoszech: Możliwość swobodnego wyboru to coraz większa fikcja w dzisiejszej Europie
Choć z Warszawy do Rzymu mamy blisko 2 tys. kilometrów, to nie znaczy, że w Polsce możemy spać spokojnie. Przywołam tutaj słuszną uwagę Stanisława Janeckiego, który na klubie Ronina, powiedział:
Wg Salviniego i Di Maio Merkel dzwoniła wprost do Mattarelli, strasząc go obcięciem funduszy. Telefon Merkel decyduje, kto ma być Premierem Włoch. Jeśli tak można traktować kraj założycielski UE, to jak można traktować Polskę czy Węgry?
—odnotował słowa Janeckiego jeden z użytkowników Twittera.
Jak można traktować Polskę pokazują od ponad dwóch lat niemieckie media. Nie ma co się również oszukiwać, że rząd w Berlinie nie ingeruje w nasz dialog z Komisją Europejską. Stosunek Berlina do interesów innych państw członkowskich pokazuje chociażby sprawa Nord Stream 2. Zaklinania rzeczywistości ze strony Niemców nie ma końca.
Przed polskim rządem w najbliższym czasie stoją naprawdę wielkie wyzwania. Niedawno rozpoczęły się negocjacje unijnego budżetu, od którego może wiele zależeć. Polska realnie walczy o dywersyfikację dostaw gazu, zwłaszcza, że powstanie Nord Stream 2 jest coraz pewniejsze. Gra na wielu płaszczyznach toczy się o naprawdę wielkie pieniądze. Niekiedy rząd w Warszawie będzie musiał zrobić jeden krok wstecz, aby zrobić dwa do przodu lub nie stracić gdzie indziej. Zamiast pisać wtedy o zdrajcach w Warszawie, pamiętajmy, że pod płaszczykiem solidarności, demokracji i praworządności, toczy się twarda polityczna gra.
Na koniec warto zapytać, czy kanclerz Merkel podobnie jak do euroentuzjastycznie nastawionego prezydenta Włoch nie dzwoniła do podobnych jemu, przedstawicieli opozycji w Polsce?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/396371-skoro-merkel-mogla-zadzwonic-do-rzymu-to-mogla-i-do-warszawy-kilka-zdan-o-doniesieniach-z-wloch