„Próba zabójstwa”, „płonąca instalacja gazowa”, „ogień sięgający pokoju dzieci” - to tylko kilka histerycznych stwierdzeń, które pojawiają się w kontekście płonącej przenośnej toalety w oficynie kamienicy, w której mieszka rodzina posła Krzysztofa Brejzy. Okazuje się jednak, że do zaprószenia ognia mogło dojść przez przypadek, „pożar” okazał się zadymieniem, zaś informacje „Gazety Wyborczej” o rzekomym zajęciu ogniem instalacji gazowej to zwykła bzdura.
Fakty są takie, że „pożar” własnoręcznie ugasił przypadkowy świadek i jednocześnie mieszkaniec kamienicy. Skoro dokonał tego jeden człowiek, to ciężko w tym przypadku mówić o wielkim i groźnym pożarze. Podpalenie? Tu także zaczyna sypać się narracja redakcji z Czerskiej. W kamienicy trwają prace ociepleniowe i izolacyjne, w trakcie których często dochodzi do przypadkowego zaprószenia ognia, zaś na obecnym etapie, nie stwierdzono celowego użycia substancji łatwopalnej.
Krzysztof Brejza w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” opisywał, że wszystko wyglądało groźnie - dym i płomienie sięgały okien pokoju, w którym śpią dzieci polityka PO. Według jego słów ogień objął instalację gazową. Podejrzewa podpalenie.
— czytamy w Gazecie Wyborczej.
Do sprawy odniosła się także sama małżonka posła PO - Dorota Brejza, która stwierdziła, że na razie nie wiadomo co tak naprawdę się stało.
Kolejny, budzący wątpliwości, element tej medialnej układanki to sam plastikowy toi-toi, który zadymił podwórze kamienicy. Stoi on kilka metrów od ściany, budynku. Gdy psychopata podpalił biuro poselskie minister Beaty Kempy w Sycowie, oblał on łatwopalną substancją drzwi wejściowe, tak, by odciąć drogę ucieczki mieszkańcom budynku. W przypadku kamienicy posła Brejzy (na szczęście!) do tego nie doszło.
Wszystkie te fakty nie powinny jednak uśpić policji, która powinna bardzo dokładnie zbadać sprawę z doniesienia posła Krzysztofa Brejzy. Zrozumiałe jest zaniepokojenie najbliższych posła i oczywiście jego samego. Bezpieczeństwo rodziny, to sprawa kluczowa dla każdego mężczyzny. Wiadomo też, że sprawą zajmie się biegły, a doniesienie trafiło do prokuratury. O informację i szczegóły poprosił również Joachim Brudziński, szef resortu MSWiA
Otrzymaliśmy dzisiaj materiały z policji w tej sprawie, a wcześniej o zdarzeniu został poinformowany prokurator dyżurny. Dziś prokurator pojedzie na miejsce i będzie z udziałem biegłego z dziedziny pożarnictwa wykonywał czynności oględzin.
— powiedział zastępca prokuratora rejonowego w Inowrocławiu Andrzej Nowak.
Nie mogę powiedzieć w tej chwili, jaka zostanie przyjęta kwalifikacja prawna w tej sprawie.
— podkreślił prokurator.
Z kolei rzecznik prasowa inowrocławskiej policji asp. sztab. Izabella Drobniecka powiedziała PAP w niedzielę, że funkcjonariusze mieli dwa zgłoszenia, które są ze sobą powiązane.
Jedno dotyczyło pożaru toi-toia na szkodę firmy budowlanej w Inowrocławiu przy remontowanej kamienicy. Drugie dotyczy złożonego dzisiaj zawiadomienia przez posła Brejzę odnośnie usiłowania zabójstwa jego rodziny poprzez wywołanie pożaru przy kamienicy, w której mieszka on z rodziną. Pożar miał miejsce w nocy z piątku na sobotę.
– dodała asp. sztab. Drobniecka.
Miejmy nadzieję, że ci, którzy ze sprawy „pożaru” chcą zrobić aferę polityczną, poczekają na ustalenia policji, straży pożarnej i prokuratury. No chyba, że redaktorzy z Czerskiej wiedza więcej niż instytucje państwowe lub celowo rozpętują polityczną histerię.
WB,PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/396223-kulisy-podpalenia-kamienicy-brejzy-duzo-dymu-malo-ognia-a-pozar-ugasil-jeden-czlowiek-skad-pewnosc-ze-doszlo-do-proby-zabojstwa