Protest osób niepełnosprawnych w Sejmie był celnie mierzony: w rząd, który z jednej strony podkreśla swoją wrażliwość społeczną, a z drugiej chwali się sukcesami gospodarczymi i dobrym stanem budżetu państwa.
Każde rozwiązanie wyglądało fatalnie: kapitulacja i spełnienie wszystkich postulatów protestujących groziło falą podobnych roszczeń. Byłoby także dowodem słabości rządu, który nie jest w stanie wytrzymać presji medialno-politycznej. Z kolei rozwiązanie siłowe, a więc np. wyniesienie protestujących, mogłoby trwale zachwiać wizerunkiem Dobrej Zmiany.
Rząd premiera Morawieckiego i kierownictwo parlamentu musiały więc balansować na cienkiej linie, z jednej strony zgadzając się na niektóre postulaty, akcentując wolę rozmów, wysuwając nowe propozycje, z drugiej ograniczając protest do akceptowalnych rozmiarów, chroniąc elementarną funkcjonalność parlamentu i jego bezpieczeństwo.
Ta trudna polityka balansu przyniosła rządowi sukces. Coraz bardziej polityczna akcja w Sejmie zakończyła się porażką protestujących. Licytowali tak wysoko, że w końcu znaleźli się w ślepym zaułku. Gorące wsparcie obozu III RP raczej im zaszkodziło, niż pomogło, ponieważ wepchnęło protest na tory stricte polityczne. A wiarygodność Nowoczesnej, Platformy czy „Wyborczej” w obszarze niesienia pomocy grupom najsłabszym jest w istocie bliska zeru, i nie zmienią tego najbardziej nawet bojowe materiały „Faktów” TVN.
Premier Morawiecki wytrzymał całą sytuację nerwowo, nie popełnił większego błędu, mimo że w ramach obozu Dobrej Zmiany nie brakowało głosów nakłaniających zarówno do ustępstw, jak i do działań bardziej zdecydowanych. Co ważne, rząd Morawieckiego nie dał się zepchnąć do okopów, i w trakcie trwania protestu realizował własną agendę (Mieszkanie +, Mosty +). A teraz z kolei zapowiada - słusznie - dalszy dialog ze środowiskiem niepełnosprawnych.
W sumie to był ważny moment: państwo polskie pokazało, że choć nie ma serca z kamienia, to także nie da się łatwo szantażować czy zablokować od środka. W końcu nasze doświadczenie uczy, że parlament musi działać; jego paraliż, jak przypomniał tydzień temu w „Sieci” prof. Waldemar Paruch, poprzedził upadek I Rzeczypospolitej.
Ta wiosna powinna być dla rządu podwójną lekcją. Po pierwsze, należy uważnie wsłuchiwać się w społeczne potrzeby zanim tak spektakularnie wybuchną. Po drugie, ręka wyciągnięta do opozycji, próba obniżenia poziomu emocji, nie spotyka się z żadną sensowną odpowiedzią, zawisa w próżni, a nawet generuje jeszcze bardziej agresywne postawy, z próbą wywołania natychmiastowego przesilenia pod byle pretekstem włącznie.
Wniosek z tego podstawowy jest prosty. Premier Morawiecki musi mówić Polakom całą prawdę. Prawdę o tym, co rząd zrobił dla najsłabszych, prawdę o tym, co jeszcze może zrobić, prawdę o tym, ile to będzie kosztowało bogatszych i bogatych, i wreszcie prawdę o tym, co robiła i co zrobiłaby w razie odzyskania władzy obecna opozycja.
Wszyscy przecież wiemy, jak wyglądałaby recydywa III RP, gdzie znów popłynęłyby miliardy, i jaki byłby los biedniejszych, słabszych grup społecznych.
PS. Polecam Państwu bardzo ciekawy artykuł Marka Pyzy i Marcina Wikło nt. kulis protestu w Sejmie:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/396154-premier-morawiecki-wytrzymal-cala-sytuacje-nerwowo-to-naprawde-bylo-balansowanie-na-cienkiej-linie-ale-oplacilo-sie