Modne, nośne, a nawet w pewnej mierze prawdziwe są ostatnio dyskusje na temat „uścisku” populizmu w Europie, którego charakterystyczną cechą ma być „prawicowy radykalizm”. Działy opinii w prasie zachodniej regularnie wypełniane są kolejnymi przestrogami: a to przed Węgrami, a to przed Polską, Francją, Włochami, Austrią… Lista krajów jest długa.
Nie, nie zamierzam przekonywać, że wszystkie te zastrzeżenia i wątpliwości są z definicji wyssane z palca (choć niektóre są), a prawicowe ugrupowania w każdym kolejnym kraju są nadzieją na odnowę Europy, Unii Europejskiej i magiczną receptą na wszelkie bolączki. Nie są, za wieloma z tych ugrupowań ciągnie się dziwny sentyment do polityki Kremla, niejasne źródła finansowania, a ruchy polityczne określające się jako „konserwatywne” na Zachodzie Europy mają naprawdę odmienną definicję konserwatyzmu czy prawicowości, jak my nad Wisłą.
Niemniej jednak znać trzeba proporcje. Na blogu „Polityki” Wojciech Szacki poświęcił swój wpis jednemu z gości kongresu Polska Wielki Projekt. Na celownik trafił Aymeric Chauprade, francuski eurodeputowany związany z Frontem Narodowym, zwolennik bliskiej współpracy z Władimirem Putinem. Trafił, bo odnotowaliśmy na naszym portalu jego słowa podczas jednej z kongresowych debat.
Jakoś się na tym świecie tak składa, że jak ktoś mówi dużo o suwerenności, tradycyjnych wartościach i zgniłym Zachodzie, to nader często stoi za tym kimś Putin. Trochę śmieszno i trochę straszno, że elity intelektualne PiS tego nie widzą, a jeśli widzą i mimo to zapraszają takich ludzi jak Chauprade, to już tylko straszno
— przestrzega dziennikarz.
Podpisałbym się pod tym tekstem, gdyby nie wspomniane wcześniej proporcje. Jeśli obecność Chauprade’a na jednej z wielu debat na bardzo ciekawym kongresie świadczy o jakimś flircie obozu władzy z prorosyjskimi ugrupowaniami, to świat musielibyśmy postawić na głowie. Nie udawajmy, że w dyskusji o powiązaniach z Władimirem Putinem i jego reżimem to największe problemy, jakie mamy, a trochę tak to wygląda we wspomnianym artykule.
A jeśli już tak skrupulatnie tropimy wszelkie przejawy polityków mrugających okiem do Putina, albo przynajmniej wierzących w serwowane przez niego idee, to naprawdę nie trzeba daleko szukać, by zobaczyć o wiele większą skalę tego zjawiska. Ot, choćby u naszego zachodniego sąsiada, gdzie niemieccy politycy - ci z mainstreamu, ze światłych, rządzących, nie narodowych partii - z godną uwagi regularnością toną w politycznym uścisku rosyjskiego prezydenta. Do znudzenia wracamy na naszym portalu do sprawy gazociągu Nord Stream 2, do polityki energetycznej, do relacji ze Stanami Zjednoczonymi, bo to tam - a nie w panelach dyskusyjnych na kongresie - rozstrzyga się rzeczywisty kurs danego państwa. I tutaj wydźwięk polityki naszej dyplomacji jest jednoznaczny.
Mieliśmy niedawno w Rosji kolejny teatralny spektakl z udziałem Putina w roli głównej. Obok nowego-starego prezydenta widać było na przykład Gerharda Schroedera, byłego kanclerza Niemiec, elitę elit wśród naszych partnerów z Berlina. Aktualnie Schroeder pełni funkcję szefa rady dyrektorów rosyjskiego koncernu Rosnieft, a równocześnie jest przewodniczącym komitetu akcjonariuszy spółek Nord Stream i Nord Stream 2. Mało, by się oburzyć? To nie jest ktoś, za kim stoi Putin? Przyzwyczailiśmy się?
Jeśli mają niepokoić nas debaty w towarzystwie niewiele znaczącego europarlamentarzysty z Francji, który pała uczuciem do Rosji, to jak nazwać nieustannie wracające „deale” Berlina z Moskwą? Jak traktować regularne ukłony Komisji Europejskiej w rezolucjach? Jak oceniać permanentne podkreślanie „wiarygodności” polityki Kremla ze strony niemieckiego rządu (ale i innych gabinetów Zachodu i Południa Europy)? To nie jest wyłącznie trudna Realpolitik.
W geopolitycznej układance mamy naprawdę interesujący, może nawet jakoś tam decydujący moment. Walka o blokadę Nord Stream 2 i próby dywersyfikacji źródeł dostaw gazu do naszej części Europy to nie wymysł prężących propagandowe muskuły polityków, ale realny spór o skalę wpływów Kremla. Nie tylko medialnych czy propagandowych, ale konkretnych, gospodarczych, politycznych. W tle dyskusji o gazociągu mamy niezwykle interesującą grę wokół obecności (politycznej, gospodarczej i militarnej) Stanów Zjednoczonych w Europie. I o wypychaniu USA z naszego kontynentu. Dla Polski to naprawdę sprawa gardłowa.
Nie bagatelizując znaczenia i relacji z Rosją takich ugrupowań jak nacjonalistyczne, „populistyczne” ruchy po prawej stronie sceny politycznej na Zachodzie Europy, nie traćmy z oczu tego, jak z tym okrutnym reżimem Putina dogadują się dzisiejsze elity rządzące. Jak podyskutujemy o tej belce w oku, to możemy wziąć na warsztat i źdźbła. Ale w tej kolejności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/395437-najpierw-opiszmy-belki-potem-pogadajmy-o-zdzblach-o-politycznych-dealach-w-ue-z-putinem-i-milosci-do-kremla
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.