Ciekawe czasy nastały dla polskiej polityki. Opozycja chce wcisnąć rządzących w kanał „niespokojnych czasów” i wydaje jej się, że widzowie tego żenującego spektaklu nie dostrzegają, kto kręci dziś w Polsce zadymę, a kto zachowuje względny spokój.
Pod Sejmem wespół z apolitycznymi niepełnosprawnymi i ich pięcioma matkami, które wzywają do niegłosowania na PiS, pożyteczni idioci rzucają jajami w portrety prezydenta, marszałka Sejmu i marszałka Senatu. Na spotkaniu z premierem Morawieckim inni drą gęby zgodnie z instrukcjami. A do nowej partii Petru wybiera się podobno sam Stefan Niesiołowski, gdyż partia ta ma nieść „efekt świeżości”. Dzisiejsza Motława to będzie przy tej „świeżości” górski oligocen.
Reżyser Pawlikowski bredzi o Polsce jako strasznym kraju wpisującym artystów na „czarne listy”, dojąc jednocześnie od tego samego kraju fundusze, które pomogły mu wypromować najnowszy film. Bohater. Nie wiem, na ile środowisko filmowe w Europie składa się z imbecyli podobnych tym, którzy tworzą jego skrajnie ograniczony intelektualnie odłam w Polsce, ale mniemam, iż znajdzie się tam chociaż jeden nie-idiota, który zapyta Pawlikowskiego: jak pan może kolaborować z tą straszną polską władzą? Dlaczego pan jeszcze nie siedzi? Po co pan jeździ do Polski, skoro w każdej chwili mogą tam pana skazać na coś jeszcze gorszego niż „czarna lista” twórców dotowanych? Wiem – nawet gdyby ktoś zapytał, natychmiast odpowie za Pawlikowskiego jego przyjaciółka, Agnieszka Holland, która po przylocie do Polski ma wrażenie, że w jej otoczeniu „ktoś bez przerwy puszcza bąki”. To i tak lepiej, niż Krystyna Janda. Trudno zapomnieć, co według tej wybitnej aktorki ciągle leci na jej nieco mniej wybitną głowę.
Jakby mało było żenującego widowiska, w którym gwałciciel krzyczy „gwałcą!”, złodziej – „kradną!”, a nieprzytomny z nienawiści pacan szuka hejterów wszędzie poza lustrem, grupka polityków z tzw. totalnej opozycji najpierw wychodzi ze studia TVP Info, bo red. Rachoń ośmielił się zapytać o nierząd w mieszkaniu wciąż aktualnego sekretarza generalnego PO, Stanisława Gawłowskiego, a potem „bojkotuje” program – z tego samego powodu. Żartom po ich ucieczce sprzed kamer nie było w Internecie końca, a najdelikatniejsze z nich poruszały kwestię: w jakim celu i gdzie udali się posłowie Halicki z PO i Misiło z Nowoczesnej oraz pan Struzik z PSL, w kontekście „konsumpcji” w lokalu Gawłowskiego. Być może teraz, po tygodniu, bali się, że ktoś z internautów zapyta: „I jak było?”. Ale żarty na bok. Nierząd u „Gawła” na chacie to nic w porównaniu z nierządem politycznym, jaki uprawia dziś część totalnej opozycji. Bo namawianie ogłuszonych już salonową” rozpoznawalnością matek dorosłych niepełnosprawnych do tego, by szkodząc zdrowiu, fizycznemu i psychicznemu, własnych dzieci - siedziały w Sejmie do usr…nej śmierci to już nie jest cynizm, ale wciąganie rządzących w rozgrywkę czysto bagienną.
Informuję zatem, bez specjalnej przyjemności, za to ze stuprocentową pewnością, wszystkich wyżej wymienionych: organizujących rzucanie jajami, dymiących i z pianą na ustach przerywających spotkania z premierem RP, wrzeszczących o „upolitycznieniu mediów publicznych”, których gwiazdą był za czasów ich rządów bulgoczący nienawiścią Lis – dajcie jeszcze więcej czadu! Im więcej rozrzucicie na politycznej scenie tej substancji, w której rzeźbicie swoją cuchnącą narrację, tym bardziej spektakularnie się na niej poślizgniecie. Wasze własne, delikatnie mówiąc: bagno, wciągnie was bowiem szybciej niż przyjedzie to relacjonować ze łzami w oczach Katarzyna Kolenda-Zaleska. A my, wszyscy ci, którzy w odróżnieniu od 75 proc. czytelników „Gazety Wyborczej” nie wstydzimy się być Polakami, chrupiąc pop-corn będziemy przyglądać się spokojnie, jakiej to brzytwy chwycą się tym razem tonący i ilu z nich raz jeszcze wypłynie potem z bagiennym uśmiechem na polityczną powierzchnię.
Bo – nie wiem, czy państwo też tak to widzą – ale wydaje mi się, że role nieco się odwróciły. Ci, których Salon określał mianem małp w klatce, które wystarczy podrażnić kopaniem w pręty, w miarę spokojnie robią swoje. Ci zaś, którzy stukali, cofnęli się na drodze ewolucji wstecznej już nie do pawianów czy orangutanów, ale do organizmów jednokomórkowych. To że za doradzanie opozycji znowu bierze się Lech Wałęsa, jest tego najlepszym dowodem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/395337-opozycja-chce-wciagnac-pis-w-bagno-wystarczy-nie-podawac-jej-reki