Dawno żaden sondaż mnie tak nie przygnębił. Dlatego mam szczerą nadzieję, że jest przeprowadzony w błędem. Czy jednak błąd w badaniu może być tak ogromny? To retoryczne pytanie. Nie mam wątpliwości, że pokazuje on nastawienie Polaków do pensji polityków.
Prawie połowa Polaków chce, by posłowie zarabiali nie więcej niż 5000 zł brutto, czyli 3550 zł na rękę. Jedynie 7 proc. ankietowanych odpowiedziało, że posłowie powinni zarabiać ponad 10 tys. zł
podaje Gazeta.pl. 14 proc. respondentów opowiada się za zarobkami w granicach 7501-10000 zł (5293-7034 zł netto), a zaledwie 7 proc. uważa, że posłowie powinni zarabiać powyżej 10000 zł brutto.
Nie ma czegoś takiego jak opinia publiczna. Są tylko publiczne emocje. Nie raz powtarzałem w swoich tekstach tą brutalną prawdę, której głośno politycy mówić nie mogą. Przecież to by obrażało „suwerena”, a więc elektorat. Plastelinowy, ugniatany przez pijarowców elektorat, który ma podobno umiejętność wyrażania w masowym stopniu „opinii”. Przykład opinii na temat uposażeń dla posłów dobitnie pokazuje, że ta opinia jest wyłącznie oparta na emocjach.
3550- tyle według „opinii publicznej” ma zarabiać poseł. Ktoś, kto stanowi prawo i reprezentuje naród w parlamencie. Ma zarabiać nie tyle mniej ile manager, ale nawet mniej niż budowlaniec. Jednocześnie ma mieć kręgosłup ze skały i nie brać łapówek oraz prezentów od lobbystów. Bliscy posłów, senatorów, ministrów, którzy mogą zaświadczyć jak działalność polityczna wpływa na czas spędzany z rodziną, mają natomiast pozwolić im pracować za trzy i pół tysiąca na rękę, choć dobrze wykształcony poseł zarobi kilka razy tyle w prywatnym biznesie.
Naprawdę wierzycie, że większość polityków stać na to by za pół darmo pracować dla Polski? Stać na to osoby jak Palikot. Stać na to oligarchów, którzy mogą spokojnie za darmo wykonywać obowiązki posła czy senatora. Wątpię jednak czy Polacy chcą by rządzili nimi wyłącznie bogate osoby. Przecież pogląd, że 10 tyś złotych uposażenia dla parlamentarzysty to za dużo, wynika z niskich pobudek.
Chodzi o zazdrość, że „bogacz ma”. Niestety przeorana przez komunizm i naznaczona wypaczonym kapitalizmem oligarchicznym III RP znacząco taką mentalność ulepiło. To uczucie tak silne, że przesłania elementarny rozsądek. Przecież jeżeli chcę być dobrze chroniony przed bandziorami, to godzę się by mój obrońca, czyli policjant godnie zarabiał. Jeżeli chcę być dobrze leczony, to robię wszystko by mój lekarz dostawał godną zapłatę za pomoc. Dlaczego w przypadku polityka, mojego reprezentanta i kogoś to tworzy w moim imieniu prawo, ma obowiązywać inny standard? Jeżeli ja nie zapłacę posłowi by mnie reprezentował, zrobi to ktoś inny. Oligarcha, wielka korporacja czy obce państwo.
Dlatego właśnie krytykowałem populistyczne posunięcie Zjednoczonej Prawicy ( przez jeszcze bardziej obrzydliwie populistyczne zarzuty opozycji) zmniejszające o 20% uposażenia polityków. Decyzja ta z pewnością spowolniła sondażowe spadki prawicy, jednak w dłuższej perspektywie umocniła „tekturowe państwo”. Wierzę, że są jeszcze politycy za półdarmo pracujący dla ojczyzny. Jest ich jednak garstka. Gdy najlepiej wykształceni Polacy staną przed wyborem: spłacić kredyt na mieszkanie i samochód dzięki pracy w prywatnym sektorze, czy zarabiać trochę więcej niż kasjer w niemieckim dyskoncie, to wybór będzie prosty. Z jakim skutkiem dla Polski?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/395219-poslowie-maja-zarabiac-trzy-i-pol-tysiaca-na-reke-dawno-zaden-sondaz-tak-mnie-nie-przygnebil