Felieton ukazał się w 20. (285.) numerze tygodnika „Sieci” (2018):
Deklaracja prezydenta, który na uroczystości 3 Maja ogłosił, że już wkrótce wystąpi z inicjatywą organizacji konsultacyjnego referendum konstytucyjnego, wydawać by się mogła oczywista. O potrzebie zmiany konstytucji mówił już w kampanii wyborczej, jest to także program rządzącej partii. Konstytucja III RP jest dokumentem wadliwym i skażonym grzechem pierworodnym. Stworzona została przez dominujących wówczas w parlamencie postpeerelowców (SLD i PSL), aby legitymizować swoją pozycję. Intencja była jasna. Któż może kwestionować demokratyczną legitymację partii, które powołały ustawę zasadniczą państwa? Najciekawiej o genezie tego dokumentu i zarzutach wobec niego pisał filozof Zbigniew Stawrowski.
Wszyscy, którzy przykładali do niego rękę, także z opozycyjnej strony, politykę widzieli przez pryzmat swoich doświadczeń z PRL. Nie potrafili zrozumieć, że w totalitarnym ustroju wyrodnieje ona tak jak państwo, które z ciała reprezentującego wspólnotę przekształca się w jej wroga. Główną troską ludzi takich jak Tadeusz Mazowiecki było wbudowanie w konstytucję mechanizmów państwo osłabiających, w efekcie czego mamy krzyżujące się kompetencje prezydenta i rządu, które generują niemal nieunikniony konflikt. Inna sprawa, że niespójność konstytucji spowodowana była także doraźnymi rachubami politycznymi. Bojąc się Lecha Wałęsy, SLD pozbawiał prezydenta uprawnień, aby po nieoczekiwanym triumfie Aleksandra Kwaśniewskiego usiłować je na nowo przywrócić, co nie udało się do końca. Lęki postkomunistów powodowały, że mamy konstytucję deklarującą, że Rzeczpospolita Polska „urzeczywistnia zasady sprawiedliwości społecznej”, a nie po prostu „sprawiedliwości”, co ma istotne konsekwencje dla myślenia o państwie.
Mimo to propozycja Andrzeja Dudy nie została entuzjastycznie przyjęta przez PiS. Sukces referendum konstytucyjnego będzie przypisany prezydentowi, jego prawdopodobna klęska – całemu obozowi prawicy. Poza doraźnymi istnieją jednak głębsze powody, aby żywić rezerwę do owego referendum. Krytycy wskazują, że poprzedzone winno być ono szeroką debatą. Kiedy namysł i rozmowę o skomplikowanych zagadnieniach zastępuje wiele prostych pytań, na które można odpowiedzieć wyłącznie tak lub nie, uzyskujemy nieprzewidziane efekty, a zamiast przybliżania rzeczywistości politycznej obywatelom upraszczamy ją do stopnia deformacji.
Bezpośrednia demokracja, tak bardzo eksponowana przez Pawła Kukiza i jego ruch, którą przy okazji referendum przywołuje prezydent, jest obiektem szczególnej mistyfikacji. Jej pragnienie sprowokowała, na zasadzie ruchu wahadła, antydemokratyczna postawa polskiego i zachodniego establishmentu. Oligarchiczne rządy wyzwalają tęsknoty do prostego przekazania władzy w ręce ludu. Im więcej, tym lepiej. Tyle że we współczesnych państwach demokracja bezpośrednia jest niemożliwa. Doświadczyły tego rozmaite kraje zachodnie, ze Stanami Zjednoczonymi na czele, które w ostatnich dekadach usiłowały podejmować eksperymenty także w tym kierunku. Efekty były odwrotne do zamierzonych. Utopią jest wizja ogółu, który trwale zajmuje się złożonymi problemami politycznymi. Wezwania do rozbudowy demokracji bezpośredniej paradoksalnie dają większe możliwości silnym grupom nacisku, które są w stanie narzucić ogółowi korzystne dla siebie rozwiązania. Większość na tym traci. Referendum jest najbardziej ewidentnym przykładem takich zjawisk.
W wypowiedziach prezydenta przebrzmiewa jeszcze jedna niepokojąca nuta. Słychać w nich typowe dla naszych czasów pragnienie zaprowadzenia doskonałego porządku za pomocą normy pisanej. Najlepiej w konstytucji. Jednakże sama istota prawa, a zwłaszcza konstytucji, powoduje, że winny być one tak ogólne, jak to tylko możliwe. Próba regulacji wszystkiego metodą zapisu psuje prawo i wypiera – a więc niszczy – inne systemy organizacji społecznej. Wpisywanie opiekuńczych regulacji do ustawy zasadniczej miałoby katastrofalne konsekwencje, a gorset państwa socjalnego blokowałby rozwój kraju i uniemożliwiał prowadzenie roztropnej polityki.
Niekiedy należy zadać pytanie o bezpośrednią wolę narodu. Zatwierdzenie konstytucji z pewnością należy do takich wypadków. Winna być ona jednak poprzedzona gruntowną akcją informacyjną i dyskusją. Inaczej obywatele nie za bardzo wiedzieli będą, do jakich konsekwencji prowadzić mogą stawiane przez nich krzyżyki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/395167-o-referendum-i-konstytucji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.