Ślub Jego Królewskiej Wysokości księcia Sussex, hrabiego Dumbarton, barona Kilkeel Harrego Windsor z Meghan Markle (od wczoraj księżną Sussex) był pełen symboliki.
Jednym z ważniejszych celów współczesnych monarchii jest dbałość o formę, przez którą wyraża się swój stosunek do tradycji. Dlatego zabrakło mi w relacjach z tego pięknego (nie tylko dla konserwatystów) wydarzenia chwili poświęconej wojsku. W końcu to kawalerzyści gwardii oraz gwardii pieszej, kompanie reprezentacyjne piechoty, piechoty ghurków, sił specjalnych (SAS) i marynarki wojennej w paradnych mundurach uświetniły tę uroczystość, defilując na końcu. Tworzyli festiwal barwy i broni w świetnie skrojonych designerskich uniformach, nawiązujących w wielu szczegółach do tradycji brytyjskiego oręża.
Wiele mówiło się o wykwintnych toaletach zaproszonych dam, w tym panny młodej (kreacja Givenchy za ok.2 mln złotych), ale zapomniano wspomnieć o stroju pana młodego i jego królewskiego brata Wilhelma Artura Filipa Ludwika, księcia Cambridge, potocznie zwanego księciem Williamem. Obaj są żołnierzami, obaj służyli w pierwszej linii (książę Harry nawet 2 tury w Afganistanie, dosługując się stopnia kapitana) i obaj wystąpili w mundurach. W ten sposób chcieli oddać hołd swoim jednostkom, w których mieli zaszczyt służyć. Każdy szczegół ich stroju coś wyrażał i znaczył, a i nic nie było w nich przypadkowego. I tak, jak opisał to jedynie portal defence24.pl, a my za nim, pan młody dostał specjalnie pozwolenie od królowej na wystąpienie w uniformie wyjściowym wojsk lądowych Blues and Royals - królewskiego pułku straży konnej i pierwszego pułku dragonów RHG/D (Royal Horse Guards and 1st Dragoons) podobnie jak jego brat. „Blues” („Niebiescy”) powstali w 1650 z rozkazu Oliviera Cromwella jako regiment konny pod pierwszym dowództwem Sir Arthura Haselrigge’a. Pułk nosił nieformalną nazwę „Oksfordzko-Niebieski” z racji unikatowego koloru, z których uszyte były ich kurtki. Z czasem pod koniec XIX wieku został już oficjalnie nazwany „The Blues” i tak zostało do dziś. „Royals” czyli „Królewscy” to 1. Regiment Dragonów. Powstał w 1661 roku i od razu zasłynął obroną Tangeru. Stąd też wzięło się przezwisko „Tangerskie Konie”. Ich pierwszym pułkownikiem był lord John Churchill („praszczur” premiera Winstona). Te dwa regimenty połączono w jeden i teraz nazywają się „Blues and Royals” (niebieskie kurtki i czerwone kity na srebrnych hełmach) . Razem z pułkiem jazdy Life Guards (czerwone kurtki i białe grzywy na srebrnych hełmach) tworzą tzw. Household Cavalry czyli jak można by to było przetłumaczyć – Jazdę Domu Panującego.
Podstawowym zadaniem Houshold Cavalry jest straż przyboczna głowy koronowanej i jej rodziny podczas licznych występów publicznych (głównie podczas przejazdów). Kiedy młodożeńcy udali się landem (powozem) na przejazd wśród tłumów widzów oddział „czerwonych” („Life Guards”) poprzedzał zaprzęg, a „niebieskich” („Blues and Royals”) jechał z tyłu. Wszyscy na karych koniach, ubrani w stalowe, srebrne kirysy i hełmy. Swoją największą chwałę i sławę pułki Jazdy Domu Panującego zdobyły na polu bitwy pod Waterloo. Wówczas dwa regimenty Life Guards, jeden Royal Horse Guards („The Blues”) i 1 st Dragoons tworzyły ciężką 1st Household Brigade pod dowództwem gen. majora Lorda Edwarda Somerseta. Razem z Union Brigade ruszyły do szarży przeciwko francuskiemu atakowi piechoty d’Erlona, który groził przełamaniem brytyjskiego centrum już na samym początku bitwy. Dosłownie zrolowali tysiące nacierających piechurów zapobiegając klęsce, ale tak zapędzili się w swojej szarży, że złamali szyk i dostali się pod kontrnatarcie z flanki francuskiej kawalerii, która ich rozniosła. Swój udział w tym udział mieli polscy szwoleżerowie gwardii Napoleona. Ale wracając do mundurów Blues and Royals pana młodego i jego brata. Na naramiennikach naszyte mieli złote korony – oznaki stopnia majora wojsk lądowych. William miał jednak pod koroną złote litery - monogram EIIR (skrót od Elizabeth II Regina) i grube złote akselbanty (sznury - gold Aiguillette), których nie nosił Harry. Starszy brat pełni bowiem „z urzędu” dodatkową funkcję osobistego adiutanta królowej (Aide-de-Camp to Her Majesty The Queen) i stąd te różnice. Również na ich lewych piersiach przypięto inne rodzaje lotniczej „gapy”. U Harry’ego była to odznaka lotnictwa wojsk lądowych (za latanie na śmigłowcach AH-64 Apache), natomiast u Williama – odznaka lotnictwa wojskowego RAF (za latanie jako pilot śmigłowców poszukiwawczo-ratowniczych). Oba mundury różniły się dodatkowo liczbą i rodzajem odznaczeń. Książę Harry nosił cztery baretki: (K.C.V.O - krzyża komandorskiego Królewskiego Orderu Wiktorii, Medalu Operacyjnego za działania w Afganistanie, medali: Złotego Jubileuszu Królowej i Diamentowego Jubileuszu Królowej, a pod nimi gwiazdę krzyża komandorskiego Królewskiego Orderu Wiktorii (K.C.V.O). William miał tylko dwie baretki (medali: Złotego Jubileuszu Królowej i Diamentowego Jubileuszu Królowej), a pod nimi zwieszony najwyższy order brytyjski Garter Star (Order Podwiązki). Mundury zaprojektował i skroił brytyjski dom mody Dege & Skinner. Specjaliści od „haute couture” podkreślali doskonałe dopasowanie zarówno spodni jak i jednorzędowego fraka u księcia Harry’ego. Jednak nie do końca może być to prawdą. Specjaliści od odczytywania mowy z ruchu ust zdradzili, że następca brytyjskiego tronu po wyjściu z samochodu narzekał bratu, że ma nieco zbyt obcisłe spodnie. Tak, tak książęta muszą uważać na to co mówią nie tylko wtedy gdy ich słychać, ale także w sytuacji kiedy ich nie słychać. Jedyną rzeczą niezgodną z wojskowym regulaminem była broda Harrego. Ale i tu wyprosił u babci królowej zwierzchniczki sił zbrojnych zezwolenie. Musiał ją tylko trochę przystrzyc.
Brytyjskie tradycje wojskowe reprezentują to co najlepsze w tej branży i wszyscy, którzy oglądali ceremonię chyba powinni się ze mną zgodzić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/395116-barwa-i-bron-czyli-co-pokazali-ksiazeta-i-brytyjska-armia-podczas-slubu