Demokracja udaje wiele rzeczy, ponieważ to, co w niej dostrzegamy pozytywnego stanowi rozwiązania przejęte z innych form ustrojowych
— mówi filozof polityki, wykładowca UKSW, prof. Zbigniew Stawrowski.
wPolityce.pl: Podczas debaty na kongresie „Polska Wielki Projekt”, powiedział Pan, że demokracja i trójpodział władzy nie są wartościami. Zabrzmiało to szokująco.
Prof. Zbigniew Stawrowski: Nie tylko w polityce, ale i w życiu publicznym funkcjonuje wiele pojęć, które nie do końca odpowiadają rzeczywistości. Tak naprawdę trójpodział władzy to bajka dla niegrzecznych dzieci, które koniecznie chcą zajmować się polityką. Świadomość tego, jaka jest historia tej koncepcji, jak faktycznie funkcjonuje, ale także, jak wygląda rzeczywistość państwa pokazuje, że tak naprawdę nie ma o co kruszyć kopii.
Ale jednak te kopie są kruszone.
Bo otaczają nas iluzje. Nawiązując do demokracji, należy zauważyć, że to ustrój pełen pozorów. To, co dziś nazywa się demokracją, tak naprawdę jest widmem, ustrojem widmowym. Demokracja udaje wiele rzeczy, zaś to, co w niej dostrzegamy pozytywnego stanowi często rozwiązania przejęte z innych form ustrojowych. W gruncie rzeczy demokracja kusi ludzi swoim pozornym blaskiem.
Dlaczego?
Ponieważ udaje wielką wartość, a nie jest żadną wielką wartością. Niestety, działanie w przestrzeni publiczna polega na grze iluzjami. Już starożytni Grecy wiedzieli, że w polityce działają ludzie, którzy umiejętnie żonglując pojęciami, zwodzą i uwodzą innych, żeby uzyskać dla siebie poparcie. Od tych, którzy angażują się w politykę wymagana jest więc wielka intelektualna czujność. Niezależnie od tego, czy są czynnymi politykami, czy jedynie osobami, podatnymi na hasła polityków, które mobilizują ludzi do działania. Przede wszystkim w polityce należy myśleć – to najlepsze rozwiązanie.
Mówił pan, że w Polsce ani na Zachodzie nie ma demokracji, tylko mieszanka różnych elementów ustrojowych. Dzisiaj jedni mówią, że elementem, który przeważa w ustroju Polski jest autorytaryzm.
Autorytaryzm oznacza, że władzę sprawuje ktoś, kto cieszy się autorytetem. Są instytucje, w których autorytet jest niezbędny, np. w życiu akademickim. Tam powinien panować ‘autorytaryzm’. Protestując przeciwko temu w 1968 r. studenci na uniwersytecie w Berkley czy Sorbonie postanowili, że to oni sami, a nie ich wykładowcy, będą sobie przyznawali oceny. Tak jednak być nie może. Nauka, akademia, uniwersytet muszą być rządzone w pewien autorytarny sposób. Ale również rodzina. Do pewnego momentu, dopóki dzieci są dziećmi, rozstrzygający jest autorytet rodziców. Uważajmy więc ze słowami, autorytaryzm nie zawsze musi być czymś złym.
Rządy autorytarne kojarzą nam się z czymś innym.
Tak, w polityce pojęcie to nabrało charakteru negatywnego. Jeżeli autorytaryzm rozumie się jako rządy tych, którzy nie słuchają innych, jako całkowicie arbitralne decydowanie o losie poddanych, to można mieć co do takich rządów poważne zastrzeżenia. Życie publiczne i polityczne polega dziś przecież na nieustannym dialogu, sporze, wymianie punktów widzenia. Jesteśmy niezwykle zróżnicowani i różne punkty widzenia zasługują na poważne potraktowanie. Musimy spróbować je zharmonizować i połączyć.
Podczas debaty na kongresie „Polska Wielki Projekt” rozmawialiście panowie o trzeciej władzy, o sądownictwie, która jest umiejscowiona jakby z boku. U nas toczy się teraz bój o sądownictwo. Czy obserwując go widzi pan zagrożenie dla sądownictwa?
Trzeba odróżnić pewne rzeczy – sądownictwo rozumiane jako gałąź władzy politycznej od sądów jako instytucji wymiaru sprawiedliwości. Trybunał Konstytucyjny to instytucja polityczna, natomiast czym innym jest Sąd Najwyższy, który jest najwyższą instancją władzy sądowej. Trybunał Konstytucyjny nie wymierza sprawiedliwości, jest raczej jedynie tzw. negatywnym ustawodawcą. Jest częścią, czy też dodatkiem do władzy ustawodawczej, której błędy ma korygować. Obie te instytucje są ważne, ale nie jednakowo ważne. Sąd Najwyższy jest konieczny i niezbędny w każdym państwie, ponieważ jest najwyższą instancją wymiaru sprawiedliwości. Natomiast Trybunał Konstytucyjny nie jest czymś niezbędnym, są państwa, które bez niego doskonale funkcjonują. To pokazuje różnicę wag obu tych instytucji.
Można podsumować, że mamy wielką mieszankę pojęć, które nie są wyjaśnione i opinia publiczna nimi szachuje.
Zawsze mamy do czynienia z ustrojem mieszanym, tylko chodzi o to, żeby różne elementy ustrojowe, były w nim połączone ze sobą w sposób rozumny, w odpowiednich proporcjach, a nie dość przypadkowo zbełtane. Czasami myślę, że jeżeli ustrój jest zbełtany, trzeba zastosować metodę Jamesa Bonda – ‘shaken not stirred’, czyli najpierw nim dobrze wstrząsnąć. Dopiero potem można go od początku odpowiednio zaprojektować.
Rozmawiał Kamil Kwiatek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/395012-nasz-wywiad-prof-stawrowski-z-kongresu-polska-wielki-projekt-to-co-nazywa-sie-dzis-demokracja-tak-naprawde-jest-widmem