Można mówić o odpowiedzialności honorowej. Bo do wskazania odpowiedzialnego w tej sytuacji uprawniona jest prokuratura, sądy i instytucje, które określają to skażenie. Natomiast z politycznego punktu prezydent Adamowicz powinien zachować się honorowo i podać się do dymisji
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Dorota Arciszewska- Mielewczyk (PiS), przewodnicząca sejmowej Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.
wPolityce.pl: Jak ocenia Pani sytuację z awarią przepompowni ścieków w Gdańsku?
Dorota Arciszewska-Mielewczyk: To skandal, że do niej doszło w XXI wieku i w czasach, gdy technologia i odpowiedzialność są już na znacznie wyższym poziomie. To tylko świadczy o tym, że jednak miasto, czyli pan Adamowicz, który ma 49 proc. udziałów w spółce Saur Neptun Gdańsk i trzech członków rady nadzorczej kompletnie nie interesuje się zarządzaniem ryzykiem w mieście. Mamy do czynienia z zagrożeniem epidemiologicznym całej sfery Bałtyku i rozprzestrzeniania się bakterii, które nie powinny w ogóle dostać się do morza. Ta technologia nie została zmieniona od długiego czasu, przynajmniej sposób przetrzymywania razem tych wszystkich pomp zagraża odpowiedniemu funkcjonowaniu tejże instytucji. Już nie będę komentować samego faktu jej sprzedaży francuskiej firmie, która od pobiera od nas opłaty. Widać, że tutaj nie ma zainteresowania miasta, ani odpowiedzialności za zarządzanie ryzykiem. Na pewno odpowiedzialność ponosi tutaj pan prezydent.
Dobrze, że się wreszcie zreflektował, bo dopiero dzisiaj dowiedzieliśmy się, że te ścieki już nie płyną do Motławy. Płynęły jednak dwa dni, czym to może skutkować?
Ja tak naprawdę nie wiem, czy nie płyną, czy płyną cienkim strumieniem. To się okaże. Na pewno dobrze, że zareagował tu RDOŚ, Ochrona Środowiska, wojewoda i minister, bo za zagwarantowanie nam bezpieczeństwa ktoś powinien ponosić odpowiedzialność. Wychodzi na to, że nikt nie powiadomił nawet służb, które powinny ostrzec wszelkie osoby, które były blisko Bałtyku, czy wędkowały w tej wodzie, która była już skażona, że jest niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia. Nawet w takich kwestiach nie dopełniono obowiązku. Jeżeli za chwilę ryby zaczną pływać brzuchami do góry, to będzie oznaczało, że jest bardzo źle.
Jak to możliwe, że nie było żadnego planu B, ani zabezpieczenia na tego typu możliwość awarii?
Jak nie ma zarządzania ryzykiem, to nie ma zabezpieczenia. Tutaj nie zmieniono nawet technologicznych rozwiązań, które są stare i wiadomo było, że nie spełnią oczekiwań. Zrzucanie winy na Energę, czy niedoświadczonych pracowników nie jest poważne. Prezydent przecież nie od wczoraj ma świadomość – a może jej nie ma - jaki jest stan techniczny tych urządzeń i jak funkcjonuje to przedsiębiorstwo. Nie wiem, czy panowie z rady nadzorczej zdają mu relacje, czy się tym interesują, czy czują się współodpowiedzialni za tę awarię? Widać, że te osoby nie stanęły na wysokości zadania i dzisiaj borykamy się z bardzo poważnym problemem.
Mówi Pani o odpowiedzialności. Jaką prezydent Adamowicz powinien ponieść, polityczną?
Można mówić o odpowiedzialności honorowej. Bo do wskazania odpowiedzialnego w tej sytuacji uprawniona jest prokuratura, sądy i instytucje, które określają to skażenie. Natomiast z politycznego punktu prezydent Adamowicz powinien zachować się honorowo i podać się do dymisji.
Pani też tak uważa?
Było wiele takich przypadków, gdzie pan Adamowicz zarzucał innym brak honoru i odpowiedzialności, ale to działa w dwie strony. Akurat jeżeli chodzi o włodarza miasta i jego odpowiedzialność w tej sytuacji, to przez wiele lat można było zabezpieczyć się na wypadek takiej awarii. Widać jednak, że nie było z jego strony takiego zainteresowania. Dlatego, jeżeli pyta mnie pan o wymiar polityczny, to uważam, że jego dymisja byłaby uzasadniona.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/394914-nasz-wywiad-arciszewska-mielewczyk-o-odpowiedzialnosci-adamowicza-za-awarie-przepompowni-w-gdansku-jego-dymisja-bylaby-uzasadniona