Katastrofy i wypadki mogą zdarzyć się wszędzie, ale ostatni gdański przypadek, to zapewne wypływ nieczystości nie tylko na terenie oczyszczalni.

Nieporadność w trakcie usuwania skutków niesprawności pomp oczyszczalni ścieków, w konsekwencji skierowanie ich do rzeki i Bałtyku źle świadczy o fachowości zarządzających miastem. Przypomnę – zalało nie tylko pompy pracujące na co dzień, ale i zapasowe. Czyli zapasowe nie były należycie chronione przed niespodziewanym zalaniem, choć powinno tak być.

Zapewne sprawą zajmą się nie tylko specjaliści od techniki, ale prokuratorzy, gdyż trzeba będzie wyjaśnić, czy aby zalanie nie było skutkiem braku fachowego nadzoru, bądź zlekceważeniem innych obowiązków. Dla nikogo rozsądnego, obserwującego ostatnie lata w Gdańsku, nie jest tajemnicą, że rządzi tam świetnie prosperująca sitwa, zatem każdy na ważnym stanowisku w miejskiej strukturze doskonale zna swych współpracowników, kolegów, przełożonych i podwładnych. Każdy zna każdego, także wszelkie wzajemne haki, uzależnienia i system wspierania. W takich właśnie okolicznościach bardzo trudno jest wyegzekwować rzetelną i fachową pracę, gdyż nie jej efekty decydują o awansach i nagrodach, lecz poziom wiadomości o poczynaniach poszczególnych komórek sitwy.

Przecież najlepszym, wręcz niepodważalnym obrazkiem ilustrującym umysłowy i moralny stan gdańskich notabli była fotografia, na której znaleźli prawie wszyscy najważniejsi. Właśnie ci, których oszust z Amber Gold zawiódł przed samolot, wręczył im linę i nakazał ciągnąć we właściwym kierunku. A te głupawe typy, czym prędzej zabrały się do dzieła i nikomu z nich nie przyszło do głowy, że tym uczynkiem potwierdzają tylko swą przydatność zawodową jedynie do takich zajęć. Oczywiście, w przyzwoitym państwie.

Dlatego wewnętrzne kontrole mające na celu ustalenie prawdziwych przyczyn pędzenia nieczystości do Bałtyku niczego nie przedstawią. Tam są sami swoi, więc zawinił na pewno trudny do ogarnięcia przypadek. Dlatego trzeba uważać, że gdańskie szambo wybiło też w symbolicznym znaczeniu.