Jakie mamy stosunki z Niemcami? Dobre, ale nie beznadziejne… Za ich ilustrację wystarczy tylko jedyny przykład: mimo sprzeciwu Polski i krajów naszego regionu, Niemcy połączyli się kilka lat temu gazową okrężnicą z Rosją, co więcej, także dzisiaj Berlin ma w nosie nasze interesy i nie zważając na krytykę państw środkowo-wschodniej Europy, Komisji Europejskiej, a nawet USA, pogłębiarki już przygotowują wykop do ułożenia rur Nord Stream 2…
Ten strategicznie niebezpieczny, absurdalny wręcz projekt jest realizowany pełną parą i – jak się wydaje – nic nie jest w stanie powstrzymać Niemiec i Rosji w ich dążeniu do uzyskania monopolu na dostawy gazu w Europie. Nie gra tu przy tym roli, że inwestycja ta realizowana jest z udziałem firm z Francji, Holandii, Austrii i Wielkiej Brytanii, nikt im tego nie zabroni, a pieniądz… nie śmierdzi. Sama kanclerz Angela Merkel przyznała w przypływie szczerości, że budowa Nord Stream 2 „ma charakter polityczny”. Miała takowy już realizacja Nord Stream 1. Zdaje sobie z tego sprawę wielu niemieckich polityków, jak choćby szefowa Zielonych i posłanka Bundestagu Annalena Baerbock, która otwarcie mówi, że rząd Niemiec stał się „poplecznikiem autokraty Putina” i „dzieli Europę”.
Ocena parlamentarnej opozycjonistki Baerbock trzeźwa, należy jednak przypomnieć, że umowa o budowie Nord Stream 1 dogadana i zawarta została przez lewicowego kanclerza Gerharda Schrödera i rosyjskiego prezydenta Władimira Putina w czasach, gdy Zieloni współrządzili z socjaldemokratami w Niemczech, a szefem dyplomacji był nie kto inny, tylko właśnie reprezentant Zielonych Joschka Fischer…
Dziś, wedle zaodrzańskich mediów, to niby nasz kraj jest warchołem w Unii Europejskiej, który skłóca, konfliktuje i burzy jedność Europy. Mówiąc wprost, bo z nastaniem rządu PiS nie chce podporządkować się woli Berlina, nie prosi Niemcy o „przywództwo w Europie”, a nawet ośmiela się coś kombinować po swojemu z Grupą Wyszehradzką oraz w ramach inicjatywy Trójmorza. No i trzymamy z USA, który to sojusz transatlantycki chciał wysadzić w powietrze kanclerz Schröder z przyjacielem Putinem i francuskim prezydentem Jacquesem Chirakiem, usiłującymi sklecić zamienną oś Berlina-Paryża i Moskwy.
Wracając do bałtyckiej rury, będąca wówczas w opozycji obecna kanclerz Angela Merkel określiła połączenie się Niemiec gazową pępowiną z Rosją, jako „najwspanialszy dzień w historii bilateralnych stosunków”. Dla niemieckich polityków różnych maści, w przeciwieństwie do naszego kraju, interesy Republiki Federalnej mają znaczenie nadrzędne. Dla nikogo nie jest dziś tajemnicą tęsknota Berlina za czasami wiernopoddańczej postawy Polski za rządów PO-PSL, nie jest też tajemnicą podkopywanie autorytetu obecnego rządu, odsądzanego przez niemieckie media od czci i wiary, oraz wspieranie „totalnej opozycji” w naszym kraju przez polskojęzyczne media, należące w większości do niemieckich koncernów. Przyjaźń z Polską - tak, ale na zasadach ustanawianych przez Niemcy… Czyż może się w Niemczech podobać wymyślanie i forsowanie przez polski rząd jakiegoś Baltic Pipe, kolidującego z projektami Nord Stream 1 i 2?
Aby przekonać się, jak w praktyce wygląda przyjaźń i respektowanie Polski przez naszego zachodniego sąsiada, dość sięgnąć do jednego z ostatnich wydań tygodnika „Der Spiegel”, który „odzwierciedla” obraz naszego kraju, jako rządzonego przez nacjonalistów, faszystów, omszałych konserwatystów, którzy po „proeuropejskim rządzie PO” łamią demokrację, zniewalają społeczeństwo, prześladują opozycję, tłamszą i gnębią… A ponieważ coraz trudniej jest tego dowieść, bo społeczne poparcie dla rządu PiS zamiast maleć – rośnie, tygodnik wezwał Unię Europejską, aby nałożyła wreszcie sankcje na te paskudne, pisowskie władze i na nas wszystkich - cytuję - „zwykłych Polaków”, gdyż „w końcu wiedzieli na kogo głosowali”.
Rzecz jasna, wszystko to w obronie praworządności w naszym kraju, na marginesie reformy sądownictwa. W kwestii formalnej, w Niemczech kandydatów sędziów wyłonionych przez komisję składającą się z… posłów do Bundestagu i ministrów krajów związkowych, mianuje minister sprawiedliwości. Ale, jak stwierdziła na użytek Deutsche Welle prawniczka Anne Sanders: to polski rząd „pozbył się resztek skrupułów” i „demontuje państwo prawa”. Sanders przyznała, że polska reforma oparta jest „na wzorze przepisów obowiązujących w Niemczech”, ale nie jest to do zaakceptowania, ponieważ… „system istniejący w Niemczech obowiązuje dłużej”, a ponadto „w Niemczech jest coś takiego, co można nazwać kulturą niezależności”.
Jasne? Jasne! Mówiąc bez ogródek, Niemcy mają wiele powodów, by nie lubić rządu PiS i wspierać opozycję, aby został odsunięty od władzy. Przykłady pierwsze z brzegu, to sprzeciw wobec rozbudowy niemiecko-rosyjskiego gazociągu, dopominanie się o głębsze zakopanie tej rury, uniemożliwiającej dostęp statków o większej wyporności do świnoujskiego portu, forsowanie konkurencyjnej inwestycji Baltic Pipe, włączenie w tę grę USA, pomysł zbudowania Centralnego Portu Lotniczego, konkurencyjnego dla realizowanej rozbudowy lotniska w Berlinie, postawienie tamy na Odrze dla islamskich imigrantów, przybyłych do Europy na zaproszenie kanclerz Merkel, domaganie się respektowania traktatu dobrosąsiedzkiego w kwestii traktowania mniejszości polskiej w RFN, a na domiar „złego” przypominanie Niemcom, kto podczas wojny był sprawcą, a kto ofiarą, czyje były obozy śmierci i kto odpowiada za kompletne zrujnowanie naszego kraju, z roszczeniem odszkodowań w tle. Nie wspomnę już o takich pomysłach, jak wzmacnianie polskich firm, wymykanie się naszego kraju z roli tanich podwykonawców niemieckich koncernów, oburzanie się na towary gorszej jakości sprzedawane u nas przez ich producentów i sieci handlowe, czy zapowiedzi repolonizacji mediów (niestety, wciąż tylko zapowiedzi).
Pomijam przy tym inne, istotne aspekty polityczne, jak choćby nieco zapomniany sprzeciw Niemiec wobec budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej w naszym kraju, uznawaną za Odrą za „drażnienie Rosji”, czy określenie ćwiczeń NATO w Polsce przez obecnie prezydenta, wcześniej szefa niemieckiej dyplomacji, Franka Waltera Steinmeiera, jako „machanie szabelką”. Na marginesie można dodać, że nasi niemieccy towarzysze broni z NATO wydają z budżetu na uzbrojenie ledwie nieco ponad połowę sumy wymaganej przez Sojusz.
Reasumując, stosunki z Niemcami mamy zaiste dobre, ale nie beznadziejne… Bo nadzieja jest. Rzeczywiście dobre będą jednak dopiero wtedy, gdy do świadomości niemieckich polityków dotrze, że Polska nie jest 17 landem Republiki Federalnej, a my, Polacy, jej grupa etniczną. Im wcześniej, tym lepiej…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/394887-niemcy-maja-wiele-powodow-aby-nie-lubic-rzadu-pis-i-wspierac-opozycje-zeby-zostal-odsuniety-od-wladzy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.