Postawa pana gen. Bondaryka była momentami arogancka. Nie chciał dzielić się wiedzą, według niego wszystko było w porządku. Przeczył pewnym faktom bez żadnego uzasadnienia. Czuję niedosyt w tym, że ABW zwolniła z tajemnicy tylko niewielką część, co umożliwiło świadkom uchylenie się od szeregu odpowiedzi. Nie znaczy to jednak, że komisja ma jakieś braki w wiedzy
— podkreśliła Małgorzata Wasserman, poseł Rawa i Sprawiedliwości, szefowa Komisji Śledczej ds. Amber Gold, odnosząc się w rozmowie z red. Wojciechem Biedroniem na antenie telewizji wPolsce.pl do przesłuchania gen. Bondaryka.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: A generał Bondaryk? On nic nie wie, żadnych kompetencji nie rozdzielał, nikogo nie rozliczał. To jest wbrew logice
Przewodnicząca komisji zwróciła uwagę na charakterystyczną rzecz – okłamywanie społeczeństwa, że ABW rozpoczęła działania w marcu 2012 roku.
Bezspornie jest to sierpień 2011 roku. Bezspornie są to bardzo mocne materiały, bezspornie wstrzymane do dalszego procedowania. Pan gen. Bondaryk nie przyjmował tego do wiadomości w żaden sposób, twierdząc, że jeżeli on o tym nie wiedział, to takich działań nie było
— dodała Małgorzata Wassermann.
Dopytywana o to, czy zdziwiła ją amnezja związana ze sprawami dotyczącymi Donalda Tuska, szefowa komisji śledczej zwróciła uwagę, że jest to pewna zasada, jeśli chodzi o funkcjonariuszy wyższych rangą.
Można mieć wrażenie, jakby te zeznania były uzgodnione.
— powiedziała.
Rozmowa dotyczyła również tzw. układu gdańskiego, o którym mówili funkcjonariusze ABW, dodając, że działali w nim politycy, biznesmeni, przestępcy i prawdopodobnie ludzie z otoczenia Marcina P. Pytana o to, czy mógł istnieć nieformalny układ, Małgorzata Wassermann oceniła, że Marcin P. był pionkiem w rękach układu gdańskiego.
Był narzędziem do wypracowania pieniędzy, do tworzenia pieniędzy. Nie uważam, żeby to były kontakty Marcina P. w urzędach czy sądach. Był na to zdecydowanie „za mały”. Takie kontakty mieli jego mocodawcy. Układ zaczął być rozpracowywany, ale nie zakończono tego
— wyjaśniła Wassermann.
Odnosząc się do przesłuchania w tej sprawie gen. Bondaryka, oceniła, że to było zarówno tragiczne, jak i zabawne, że jako szef ABW odpowiadał, że wielu spraw nie ustalono.
To jest tragikomiczne, że ludzie, którzy posiadają najbardziej rozbudowany aparat mówią, że oni tez chcieliby wiedzieć, bo tego nie ustalono. Kto miał to ustalać? Na tym polega zaniechanie ze strony ABW. Moim zdaniem ono w dużej części było celowe. Funkcjonariusze niższego szczebla mówili o tym, że od maja 2012 nie wolno im było niczego robić bez konsultacji, a wiedzieli o tym, że ich przełożeni konsultują się z centralą. A generał Bondaryk? On nic nie wie, żadnych kompetencji nie rozdzielał, nikogo nie rozliczał. To jest wbrew logice
— mówiła szefowa komisji śledczej.
Wszyscy zdawali sobie sprawę, że premier Donald Tusk jest bardzo zły, bo w sprawę zaangażowany jest jego syn. Najlepiej sposób myślenia odzwierciedla zeznanie pana gen. Łuczaka – wiedzieliśmy na wiosnę 2012, że to będzie jedna z największych afer, bo może ona uderzyć w premiera Donalda Tuska, z uwagi na to, że są tam zamieszani ludzie związani z politykami PO. Jeżeli on powiedział, że „uderzy to w głowę rządu”, to jaką wiedzą dysponowali wiosną 2012 roku, że on wiedział, że będą tam osoby, których wykazanie kontaktów z Marcinem P. będzie uderzało w głowę rządu? Nie sądzę, żeby miał na myśli tylko prezydenta Adamowicza
— powiedziała Małgorzata Wassermann.
CZYTAJ WIĘCEJ:
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/394871-wassermann-dla-wpolscepl-o-przesluchaniu-gen-bondaryka-to-tragikomedia-wiedzieli-ze-premier-tusk-jest-bardzo-zly-bo-w-sprawie-jest-jego-syn-wideo