Wracają pytania ile pieniędzy wypompowano do tej pory z Gdańska do niemieckiej spółki Saur Neptun i jak wygląda ta umowa. Nie mieści się w głowie, żeby nie było wystarczającego zabezpieczenia przed tego rodzaju wypadkiem i trzeba było czekać kilkadziesiąt godzin na sprowadzenie zastępczych pomp. Tu jest pole do popisu dla Inspektoratu Ochrony Środowiska, czy wojewody. Powinno się to skończyć niesłychanie ostrymi karami, żeby nigdy więcej taka rzecz się nie powtórzyła
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Janusz Śniadek (PiS).
wPolityce.pl: Po awarii przepompowni w Gdańsku ścieki zrzucane są do Motławy i Zatoki Gdańskiej. Spotkał się Pan kiedykolwiek z podobną sytuacją?
Janusz Śniadek: To co się stało jest niesłychanym skandalem. Zrzut ścieków do Motławy i dalej do Bałtyku na początku sezonu stawia znak zapytania nad atrakcyjnością plaż trójmiejskich. Wracają pytania ile pieniędzy wypompowano do tej pory z Gdańska do niemieckiej spółki Saur Neptun i jak wygląda ta umowa. Nie mieści się w głowie, żeby nie było wystarczającego zabezpieczenia przed tego rodzaju wypadkiem i trzeba było czekać kilkadziesiąt godzin na sprowadzenie zastępczych pomp. Tu jest pole do popisu dla Inspektoratu Ochrony Środowiska, czy wojewody. Powinno się to skończyć niesłychanie ostrymi karami, żeby nigdy więcej taka rzecz się nie powtórzyła.
Kacper Płażyński wyliczał w czasie konferencji w Gdańsku, że na miejscu nie ma służb, nie pracuje żaden sztab kryzysowy, nie ma też żadnej polityki informacyjnej, by mieszkańcy i turyści wiedzieli, co się dzieje. Jak to tłumaczyć?
Absolutnie to są wszystko zaniedbania prezydenta Adamowicza, który zajmował się deweloperką i swoimi mieszkaniami, a nie komfortem i bezpieczeństwem mieszkańców. To karygodne, żeby na miejscu nie było awaryjnych pomp, by natychmiast reagować i awaryjnych zbiorników. Przecież to jest elementarz funkcjonowania tego rodzaju obiektów. Zwłaszcza, że tutaj w Gdańsku mieliśmy już do czynienia z takimi sytuacjami, gdy w przypadku dużych opadów następowało zalewanie całych dzielnic. Stąd takie awaryjne działania powinny być zaplanowane i odpowiednie instytucje powinny być do tego przygotowane. W tej chwili widać, że kompletnie tego nie przewidziano.
Radny PiS twierdzi, że w Gdańsku nie ma zarządzania ryzykiem. To w ogóle do pomyślenia?
To są te rozwiązania systemowe, które powinny być, a które Adamowicz i Platforma zignorowali. Widać, że tutaj bezpieczeństwo mieszkańców jest rzeczą trzeciorzędną.
Sankcje za katastrofę ekologiczną powinny dotknąć bezpośrednio Adamowicza?
Obawiam się, że w sensie prawnym nie ma takiej możliwości, żeby wymierzyć mu jakieś kary. Sądzę bardziej, że tu wyłącznie w grę wchodzi odpowiedzialność polityczna, którą mieszkańcy powinni wymierzyć przy urnach wyborczych. Dużo bardziej odpowiedzialność cywilna czy roszczenia odszkodowawcze mogą być w stosunku do firmy Saur Neptun. Na pewno stroną mogłoby tu być miasto. I to też jest pytanie, czy miasto wystąpi z takim roszczeniem wobec firmy z którą podpisało umowę i z której wykonawca być może się nie wywiązał. Uważam, że jakieś zabezpieczenia przed podobnymi sytuacjami awaryjnymi absolutnie powinny być w tej umowie. Jeśli się okaże, że ich brakuje, to oznaczałoby bagatelizowanie, a wręcz złą wiarę i działanie na szkodę mieszkańców miasta. A jeśli te zapisy są, to miasto powinno bezwzględnie z tego skorzystać i wystąpić na drogę sądową przeciwko spółce Saur Neptun.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/394780-nasz-wywiad-sniadek-o-awarii-przepompowni-to-zaniedbania-adamowicza-zajmowal-sie-deweloperka-a-nie-bezpieczenstwem-mieszkancow