Burmistrz Fulop niechcący zrobił nam gigantyczny prezent. Spora część Ameryki usłyszała o Katyniu, zobaczyła ten dramatyczny, ale wspaniały, artystyczny pomnik. Polacy też się dowiedzieli, że w sercu Manhattanu stoi wspaniały symbol naszej narodowej tragedii. Jednocześnie jest to symbol zwycięstwa. To jest kolejna rzecz, której możemy się nauczyć od Amerykanów – przekuwają swoje klęski w zwycięstwa
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Ryszard Żółtaniecki, socjolog i dyplomata, specjalista ds. stosunków międzynarodowych, Collegium Civitas.
wPolityce.pl: Prezydent Andrzej Duda złożył kwiaty przed Pomnikiem Katyńskim w Jersey City. Czy sprawa związana z pomnikiem została dobrze rozwiązana wizerunkowo?
Ryszard Żółtaniecki: Burmistrz Fulop nie może zachowywać się wobec mieszkańców miasta, którzy go wybrali na urząd, jak chorągiewka. Jednego dnia mówi jedno, drugiego co innego. Prezydent rozmawiał z burmistrzem, co jest bardzo istotne. Burmistrz Fulop wybiera się do Warszawy i do Polski. Jest to bardzo dobra okazja, żeby z tego nieprzychylnego Polsce człowieka, którego niechęć do nas wynika ze stereotypów i nie najlepszych wspomnień przodków, zrobić przyjaciela Polski. Oczywiście to tylko polityk lokalny, ale politycy lokalni są w USA ważni, bo mają bezpośredni kontakt z ludźmi.
To jest sztuka, żeby odwracać kierunki negatywne na pozytywne. Nazwa „Made in Germany”, która jest obecnie hasłem jakości i rzetelności w czasach panowania królowej Wiktorii w Wielkiej Brytanii została wprowadzono, żeby ostrzegać klienta brytyjskiego przed niemiecką tandetą. Proszę zobaczyć jak to się zmieniło.
To na czym powinniśmy teraz przede wszystkim pracować to sprawić, żeby ci, którzy są nam nieżyczliwi, stali się naszymi przyjaciółmi. Mamy bardzo dużo argumentów, żeby ich przekonać.
Jak możemy przekonać do siebie burmistrza Fulopa?
Pokazać mu Polskę. Wysłał niezręczny sygnał do marszałka Karczewskiego. To nie był dobry tekst, że on ma nadzieję na dialog. Nie można się nadymać. Nie można chodzić po świecie z miną obrażonego Polaka. Trzeba rozmawiać z ludźmi. Ucieczka od rzeczywistości nic nie da. Rzeczywistość jest taka, jaka jest. Nie wszyscy nas lubią, nie wszyscy nas cenią. Mamy taką rzeczywistość jaką mamy. Trzeba ją umiejętnie zmieniać odwracając kierunki, odwracając wektory. Można to zrobić prosto – pokazując naszą rzeczywistość.
Mamy określoną opinię w świecie, która nie zawsze jest dobra. Ale cechą Polski, co jest rzadkie, jest to, że nasza realna rzeczywistość jest nieporównywalnie lepsza niż opinia o naszej rzeczywistości na zewnątrz. Zamiast jeździć po świecie z teatrzykiem objazdowym i tłumaczyć jacy jesteśmy wspaniali, trzeba ten świat przyciągnąć do nas. Im więcej ludzi tu przyjedzie, im więcej porozmawia z nami, im więcej zobaczy polską rzeczywistość tym dla nas będzie lepiej.
Tylko najpierw trzeba ich nakłonić, żeby przyjechali nad Wisłę.
Polska jest atrakcyjna, jesteśmy trochę egzotyczni. Nie wiadomo gdzie ona jest. Gdyby poprosić burmistrza Fulopa o pokazanie na mapie konturowej gdzie jest Polska miałby pewne problemy. Mniej więcej wie, że Polska leży w środku Europy, ale gdzie dokładnie to by pewnie nie wiedział. Potrzebna jest atrakcyjna kampania informacyjna o naszym kraju.
Euro 2012 było ogromnym sukcesem wizerunkowym. Nie był to sukces rządu, nie był to sukces polityczny, ale sukces naszego społeczeństwa. Młodzi ludzie, którzy przyjechali na Euro nie chcieli stąd wyjeżdżać. Jeszcze dwa tygodnie po mistrzostwach widziałem pod Pałacem Kultury zaspanych Hiszpanów i Irlandczyków, którym wcale się nie śpieszyło do domu. Trzeba jakoś znaleźć rozwiązanie.
Czym możemy zainteresować obcokrajowców? Co mamy dla nich atrakcyjnego?
Mamy wiele cudownych atrakcyjnych rzeczy, tylko nimi się nie chwalimy.
Kuchnia?
Oczywiście, że kuchnia. Gościnność, otwartość na innych, ciekawość świata – to nas wyróżnia. Jesteśmy ciekawi każdego przybysza. Chętnie z nim rozmawiamy. Pytamy go skąd jest, dlaczego do nas przyjechał. Powinniśmy uruchomić międzynarodowy dialog ze wszystkimi społecznościami. Wracając do naszego głównego tematu, do burmistrza Jersey City – tego człowieka można bardzo łatwo przeciągnąć na naszą stronę. Ma wyrzuty sumienia, ma absmak po tym wszystkim. Trzeba mu dać wyjść z tej sytuacji z triumfem. Nie ma co go deptać. Nie ma co robić z niego potwora, tylko zamienić nieprzychylnego z definicji Polsce człowieka w jej przyjaciela. On żył w stereotypach. To co on napisał o marszałku Karczewskim to nie była jego autorska opinia. Wyglądało to jak kalka, którą skąś zaczerpnął. Było to jednocześnie takie amerykańskie. Określenie „biały nacjonalista” w Europie nic to nie znaczy, ale w Stanach Zjednoczonych jest określeniem negatywnym.
Po tym wszystkim zachował się w gruncie rzeczy przyzwoicie. Nie ważne czy zachował się tak, bo jest przyzwoity czy zachował się tak, bo został przez sytuację polityczną nie tylko w mieście zmuszony do zmiany stanowiska. Teraz trzeba dać mu szansę, żeby został naszym przyjacielem i rzecznikiem. New Jersey jest Pragą Warszawy.
Czyli co? Praga powinna zaproponować New Jersey bycie miastem partnerskim?
Ależ oczywiście. Praga byłaby odpowiednia. U nich przez rzekę jest Manhattan, u nas Pałac Kultury.
Przy zachowaniu różnić i perspektyw.
Są to inne światy, ale niech te różne światy zaczną się ze sobą spotykać.
Próba usunięcia Pomnika Katyńskiego przypomniała o sowieckiego zbrodni na Polakach. Jak wykorzystać to zamieszanie do informowania społeczeństwa amerykańskiego o zbrodni katyńskiej? A może nie ma potrzeby ich o tym informować? Może już wiedzą?
Sens jest. Burmistrz Fulop niechcący zrobił nam gigantyczny prezent. Spora część Ameryki usłyszała o Katyniu, zobaczyła ten dramatyczny, ale wspaniały, artystyczny pomnik. Polacy też się dowiedzieli, że w sercu Manhattanu stoi wspaniały symbol naszej narodowej tragedii. Jednocześnie jest to symbol zwycięstwa. To jest kolejna rzecz, której możemy się nauczyć od Amerykanów – przekuwają swoje klęski w zwycięstwa. Alamo - wymordowanie fortu dlatego, że pomoc nie przyszła. Cały czas hasło „pamiętaj Alamo” jest ważnym motywem dzielności i wierności amerykańskiej. W Pearl Harbor doszło do zniszczenia większości floty Stanów Zjednoczonych przez niechlujstwo. Czy Pearl Harbor to jest martyrologia dla nich? Nie, to symbol zerwania się do walki. Podobnie jak z atakiem na wieże World Trade Center w Nowym Jorku. Jeżeli pójdzie pan na Ground Zero, tam gdzie stały wieże, nie zobaczy pan miejsca klęski i rozdzierania ran, ale tryumfu Ameryki, tryumfu strażaków, tryumfu policji, tryumfu wszystkich nowojorczyków. Amerykanie potrafią swoje nieszczęścia i porażki przekuć w zwycięstwo.
To samo powinniśmy zrobić z Katyniem?
Tak. Czasem trzeba pochylić się i zapłakać nad tym i pomodlić, ale przede wszystkim pokazać, że mimo tak strasznej rzeczy Polska nadal istnieje. To nie chodzi o to, że zginęli żołnierze, żołnierze giną na froncie. Zginęła polska inteligencja. Większość tych ludzi to byli oficerowie rezerwy, inżynierowie, nauczyciele. Mimo tej gigantycznej straty potrafiliśmy stanąć na nogi. W Powstaniu Warszawskim zginęła najlepsza młodzież Polski i stolicy. Mimo to potrafiliśmy stanąć na nogi i odbudować Polskę. Trzeba przestać płakać i pokazywać to jako nasze zwycięstwo.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
-
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/394740-nasz-wywiad-dr-zoltaniecki-mamy-dobra-okazje-zeby-z-niechetnego-polsce-burmistrza-fulopa-zrobic-przyjaciela-polski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.