Polski kodeks karny w rozdziale XVII pt. „Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej” nie przewiduje karalności działania na szkodę interesów RP europosłów takich jak: Róża Thun, Michał Boni, Barbara Kudrycka, Julia Pitera, czy innych funkcjonariuszy jak Donald Tusk czy Elżbieta Bieńkowska.
Wiele osób podpowiada stosowanie do aktów zdrady RP przez wymienionych europosłów przepisu art. 129 kk o tzw. zdradzie dyplomatycznej („Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze…”)
Nie jest to jednak trafna kwalifikacja czynów popełnianych przeciwko interesom RP przez europosłów, gdyż nie są oni „upoważnionymi do występowania w imieniu RP w stosunkach z rządem obcego państwa lub organizacji międzynarodowej” w rozumieniu cyt. przepisu kodeksu.
„Upoważnionymi” konstytucyjnie są: prezydent, premier, ministrowie oraz inne osoby, o ile ustawodawca przewiduje dla nich w ustawie taką kompetencję lub ustawową możliwość ich upoważnienia. Może nim być np. upoważniona na mocy ustawy przez wymienione wyżej organy osoba negocjująca w imieniu Polski treść jakieś umowy.
Europosłowie w zakresie swego mandatu w strukturach UE nie są „upoważnionymi do występowania w imieniu RP” wobec UE, ani wobec nikogo innego. Wybór na funkcję europosła z Polski, odmiennie niż posła/senatora do polskiego parlamentu, nie zobowiązuje tego europosła do stania na straży interesów RP w europejskim parlamencie, a przeciwnie. Europosłowie z chwilą wyboru mają obowiązek reprezentowania już wyłącznie interesów Unii Europejskiej, czyli nigdzie nie zdefiniowanego tzw. „interesu wspólnotowego”. Podkreślanie odrębności interesów narodowych państw członkowskich jest w UE traktatowo i orzecznictwem TSUE (unijnego Trybunału) – zwalczane. W Parlamencie Europejskim nie ma bowiem grup narodowych, a jedynie grupy określające ideologie polityczne.
Europoseł musi traktatowo w pierwszym rzędzie realizować i bronić „interesów i wartości wspólnotowych” (w praktyce przede wszystkim Niemiec i Francji). Zgodnie zaś z unijnym orzecznictwem TSUE prawo i interesy unijne mają pierwszeństwo przed prawem i interesami wewnętrznymi państw członkowskich.
I to co my-Polacy nazwalibyśmy zdradą interesów Polski, czy też działaniem na szkodę jej interesów (np. zachęcanie przez europosłów PO organów unijnych do wymierzania Polsce sankcji, zachęcanie przez R. Thun do odebrania Polsce głosu na forum unijnym, donosy na Polskę i żądanie upokorzenia polskich władz i Polaków, aż do ewentualnego obalenia legalnych władz RP), z punktu widzenia Unii jest działaniem „w interesie wspólnotowym”, gdyż politycznie lewacka Unia Europejska zwalcza politycznie i gospodarczo legalne, narodowe, „faszystowskie” władze Polski. Jednocześnie jednak, z polskiego punktu widzenia wyżej wymienione działania europosłów PO są oczywistymi czynami zdrady narodowej.
A ponieważ „interesy wspólnoty” zgodnie z unijnym orzecznictwem mają pierwszeństwo przed interesami narodowymi, więc zdrada Polski przez europosłów z PO jest objęta unijnym immunitetem bezkarności, którego „podporządkowany” w praktyce system prawa polskiego nie może przełamać, ani znieść.
W Polsce – zdrada; dla UE – powód do pochwały „za świetne rozumienie ponadnarodowego charakteru Unii Europejskiej”.
W Polsce, po wejściu do Unii kodeks karny nie objął karalnością aktów zdrady polskich europosłów w interesie i na rzecz organizacji międzynarodowej jaką jest Unia Europejska. Ale takich kar nie można by nawet przewidzieć w prawie polskim, gdyż członkostwo Polski w Unii Europejskiej w praktyce (choć pozatraktatowo) oznacza z punktu widzenia Unii domniemanie nadrzędności interesów UE nad wewnętrznymi interesami i punktami widzenia państwa członkowskiego. Z zasadą tą kolidowałaby karalność działań europosłów na szkodę Polski przewidziana ew. w polskim kodeksie karnym; system byłby wewnętrznie sprzeczny.
W razie konfliktu interesów Unia – państwo członkowskie, prounijne działania zdrady interesów polskich przez europosłów z PO oceniane byłyby w Unii jako zachowania prawidłowe, zaś obrona polskich interesów uznana byłaby za naganną i sprzeczną z unijnym interesem. To dlatego, m.in. drastyczne akty zdrady własnego państwa w UE traktowane są w Unii jako rzecz oczywista, naturalna i bezkarna.
W Polsce zaś, mimo jaskrawej naganności działań europosłów PO w Unii Europejskiej, ich akty zdrady pozostają bezkarne. Możemy potępiać ich tylko moralnie.
Chyba że, odważnie do kodeksu karnego wprowadzimy przepis przewidujący jednak karalność za działania popełnione też przez europosłów na szkodę państwa polskiego. Byłoby to jednak trudne do udowodnienia, gdyż zdrajcy zasłanialiby się immunitetami unijnymi i tłumaczeniem, że działają w interesie „wartości unijnych”. Warto jednak nad projektem takiego przepisu pomyśleć. Być może groźbą karnej odpowiedzialności ograniczyłby targowicką mentalność polskich europosłów i innych funkcjonariuszy szkodzących Polsce w Unii Europejskiej.
Myślę jednak, że Unia nigdy by się na taką ingerencję w logikę jej funkcjonowania, nie zgodziła.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/394688-europoslowie-po-zdrajcy-polskich-interesow-wedle-prawa-polskiego-sa-niestety-bezkarni