Prezydent Andrzej Duda kończy w środę 46 lat. Z tej okazji sięgnęliśmy do niezwykłego wywiadu, jakiego jubilat udzielił niedawno prof. Andrzejowi Nowakowi. Pełna treść rozmowy ukazała się w książce „Filary niepodległości” (wydawnictwo Biały Kruk).
My publikujemy kilka interesujących fragmentów, po całość odsyłamy do tej niezwykłej lektury.
O działalności w Unii Wolności:
Mnie się wtedy, w całej mojej naiwności, przydarzył taki jedyny moment, kiedy nieco się odklejam od moich najbliższych pod względem ich spojrzenia na świat. Przychodzi trochę spóźniona próba jakiegoś buntu. Namówiony przez mojego kolegę, zdobywam wewnętrzne przekonanie, że światłe środowisko akademickie może coś dla Polski zrobić, mało: powinno zrobić, bo przecież środowisko akademickie to właśnie ludzie mądrzy, którzy wiedzą, co jest potrzebne, to ludzie uczciwi. Wtedy już jako trochę poważniejszy człowiek, już przecież pracownik uniwersytetu, czyli po studiach, decyduję się przystąpić do Unii Wolności, do koła, które prowadzi mój kolega. Mam wtedy pierwszy raz w ogóle w życiu do czynienia z partią polityczną. Muszę powiedzieć, że w samym tym kole, bo byłem na paru jego zebraniach, byli bardzo mili ludzie, tacy starsi państwo, inteligencja krakowska, bardzo przyjemne rozmowy…
Ale w krótkim czasie mój kolega wystawia mnie jako delegata na zjazd. No i muszę powiedzieć, że to, co usłyszałem na tym zjeździe regionalnym, przeraziło mnie absolutnie. Tam właśnie, w ramach wolnych głosów wystąpiłem i powiedziałem, że uważam, iż trzeba nam takiej Polski patriotycznej… Zostałem wyśmiany. Jak zostałem wyśmiany, to to mi jednak sporo dało do myślenia i więcej się tam nie pojawiłem. To znaczy w ogóle się już nie pojawiłem w Unii Wolności, bo uznałem, że to nie jest absolutnie moje środowisko. Pamiętam, że ojciec ze stryjem wówczas się ze mnie śmiali. W ogóle się ze mnie śmiali, że miałem jakiekolwiek złudzenia, że w tym środowisku można znaleźć kogoś, kto chce takiej Polski, jaką my widzimy, i wtedy rzeczywiście zacząłem się głębiej zastanawiać, która partia w Polsce czego chce, i jaki ma realny program.
O swoim poparciu dla Lecha i Jarosława Kaczyńskich:
Szybko okazało się, że jedynymi, którzy chcą takiej Polski, o jakiej i ja marzę, do jakiej zostałem wychowany, są bracia Lech i Jarosław Kaczyńscy - że oni właśnie prowadzą taką partię, która odpowiada najbardziej moim osobistym przekonaniom. Mimo że właśnie środowiska akademickie z tej partii się śmieją i także „Gazeta Wyborcza” wyśmiewa tych ludzi, ale właśnie to była wizja takiej Polski, której i ja oczekiwałem. Rzeczywiście, bracia Kaczyńscy bezwzględnie otrzymali wtedy moje wyborcze poparcie i już zawsze pozostałem temu wierny. (…) Nie przypuszczałem nigdy, że stanę się zawodowym politykiem, bo epizod w Unii Wolności uznałem za na tyle rozczarowujący, że już w ogóle nie myślałem o funkcjonowaniu w polityce; zakładałem, że będę działał tylko jako prawnik i pracował na uczelni. (…)
O początkach współpracy z prezydentem Lechem Kaczyńskim:
Prezydent Lech Kaczyński potrzebował młodego prawnika, który z jednej strony by się zajmował legislacją, a z drugiej pomógłby też w występowaniu w Sejmie. O ile pamiętam, to zdaje się, że z ministrem Ziobrą na ten temat rozmawiał. Prezydent zapytał Zbigniewa Ziobrę właśnie, czy nie miałby kogoś takiego, bo wiedział przecież, że jako były minister sprawiedliwości musiał znać ludzi, którzy się potrzebnymi mu zagadnieniami zajmowali. I wtedy właśnie, o ile wiem, Zbigniew Ziobro powiedział o mnie, że ma takiego młodego, który w Sejmie też występował i sobie radził. (…) Prezydent dokładnie mi się przyglądał, bardzo był ciekawy ludzi, okazał się szczególnie „kontaktowy”. Niezwykle mądry człowiek.
O politycznym testamencie Lecha Kaczyńskiego i wnioskach po 10/04:
Przede wszystkim dla mnie są dwa zobowiązania płynące z tego, co zobaczyliśmy i przeżyliśmy. Po pierwsze, absolutne zobowiązanie do kontynuowania dzieła prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czyli walki za wszelką cenę o taką właśnie Polskę, jakiej on chciał. Wierzę, że w tym zakresie spadkobiercą, absolutnym politycznym spadkobiercą, jest brat Pana Prezydenta, czyli Jarosław Kaczyński. Stąd moje przywiązanie do programu PiS, do tych instytucji, które są tam wpisane, że trzeba je utworzyć. Stąd też moja determinacja w realizacji tego programu - to na pewno. Po prostu uważam, że byłby to także program prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że on także by takiej Polski chciał. Uważam, że budowanie właśnie takiej Polski równych szans, równych dla wszystkich, w której nie zapomina się o całych grupach społecznych, nie wyklucza się ich, tylko wręcz przeciwnie, tworzenie takiej Polski inkluzywnej, ale jednocześnie państwa, które dostrzega najbiedniejszych, które umie wesprzeć właśnie rodzinę, tak tak to się dzieje przez program 500+ chociażby - to jest program, dziedzictwo prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
O kulisach dyskusji w sprawie startu w wyborach prezydenckich:
Pierwszy raz ten temat pojawił się we wrześniu 2014 roku. Wtedy od prezesa Jarosława Kaczyńskiego dowiedziałem się, że jestem rozważany jako jeden z potencjalnych kandydatów PiS na prezydenta. Oczywiście przyjąłem to z satysfakcją, więcej, z dumą, że znalazłem się w tak znakomitym gronie. Tych osób było kilka i ta wiadomość niekoniecznie jeszcze oznaczała, że znajdzie to finał w wyborze mnie na kandydata. (…) Kilka tygodni później prezes Kaczyński poinformował mnie, że pozostało dwóch kandydatów, w tym ja, i że prezes zastanawia się nad ostatecznym wyborem. Wtedy zrozumiałem, że sprawa jest naprawdę bardzo poważna. Wreszcie, pod koniec października, prezes zakomunikował mi, że to ja będę kandydatem i że ta decyzja zostanie ogłoszona 11 listopada. Wtedy pomyślałem po prostu: czeka mnie teraz bardzo ciężka praca.
O najważniejszym wydarzeniu w czasie prezydentury:
Najważniejszym takim doświadczeniem była walka o decyzje, które zapadły na szczycie NATO, o rozmieszczeniu sił Paktu na terytorium państw Europy Środkowej, w tym w Polsce. (…) To był wielki wysiłek całego państwa polskiego - moich współpracowników z Kancelarii, ale także m.in. ministerstw: Spraw Zagranicznych i Obrony Narodowej. Te starania i przede wszystkim te decyzje, które w ich konsekwencji zapadły, były kluczowe z punktu widzenia niepodległości Rzeczypospolitej. Pamiętam moją pierwszą rozmowę, jeszcze jako prezydenta elekta, z sekretarzem generalnym Jensem Stoltenbergiem w czerwcu 2015 roku. Przedstawiłem mu wtedy nasze polskie cele i postulaty. Jego reakcja wskazywała, że człowiek stojący najwyżej w strukturach NATO, jak mało kto znające realia działania Paktu, wątpił, że może nam się osiągnąć to, czego chcieliśmy. A jednak wszystkie te podróże, wizyty, spotkania, rozmowy spowodowały zmianę stanowiska, która wcześniej nie mieściła się w głowach. Dzięki tej pracy nasza niepodległość jest dzisiaj zabezpieczona tak mocno jak nigdy dotąd. I to uważam za najważniejszy fakt z dwóch i pół roku mojej prezydentury.
O wspomnieniach z roku 1989:
Przeżywałem to ogromnie razem z całą moją rodziną, pamiętam przecież tę debatę Miodowicz-Wałęsa pokazywaną w telewizji. Oczywiście nie znałem wszystkich kulisów, byłem zwykłym widzem, byłem oszołomiony, szczęśliwy, że komuna upada. Jak dziś pamiętam, pobiegliśmy z moją koleżanką i kolegą ze szkoły, wtedy byliśmy w II klasie liceum, mieliśmy po 17 lat, to było wczesną wiosną w 1989 roku, do małego studyjnego kina „Mikro” na ulicy Lea, która wtedy nazywała się jeszcze Dzierżyńskiego. Pokazali wtedy film, którego nie puszczano od wielu, wielu lat, a mianowicie „Człowieka z żelaza” Andrzeja Wajdy. Więc pobiegliśmy wtedy na ten film i pamiętam, że płakaliśmy szczęśliwi, że czas się zmienił, że nadchodzi inna Polska. Przeżywaliśmy to ogromnie, do tego stopnia, że poszliśmy potem do Komitetu Obywatelskiego, do jego siedziby na ulicy Siennej, i powiedzieliśmy, że chcemy brać udział w akcji wyborczej, niech nam przydzielą jakieś zadania. Nie byliśmy wtedy pełnoletni, więc nie mogliśmy głosować, ale mogliśmy roznosić ulotki i mieliśmy koszulki z napisem „Solidarność”. Pamiętam, jak biegałem po mieście w koszulce „Solidarność. Głosuj na Jana Rokitę”. Powiedziałem mu to po latach - śmiał się. Biegaliśmy właśnie z ulotkami, przyklejaliśmy naklejki, które przychodziły gdzieś tam pewnie z Zachodu…
O „Gazecie Wyborczej”. :-)
Muszę powiedzieć, że nie byłem nigdy czytelnikiem „Wyborczej”…
fim
-
Zapraszamy do lektury najnowszego numeru tygodnika „Sieci”!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/394583-wyjatkowy-wywiad-z-prezydentem-duda-o-dzialaniu-w-unii-wolnosci-testamencie-lecha-kaczynskiego-i-wsparciu-dla-pis-sprawdz