Liczyłem na to, że te panie opuszczą gmach Sejmu i podejmą negocjacje wspólnie z organem opiniodawczo- doradczym pełnomocnika rządu ds. osób niepełnosprawnych. A jak widać, tutaj w grę wchodzi polityka
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl jan Mosiński (PiS).
wPolityce.pl: Jak odebrał Pan apel jednej z opiekunek osób niepełnosprawnych protestujących w Sejmie, by społeczeństwo nie głosowało na PiS w wyborach samorządowych?
Jan Mosiński: Do dzisiejszej konferencji prasowej matek i opiekunów dzieci niepełnosprawnych wierzyłem w jakiś kompromis. Nawet dla jednego z mediów stwierdziłem, że przydałby się może jakiś mediator, osoba akceptowalna przez rząd i panie protestujące. Po to, by uświadomił protestujących, którzy okopują hol główny Sejmu, że ten protest w takiej formie do niczego nie zmierza, a raczej prowadzi do jeszcze większego klinczu. Z tego prostego względu, że na realizacje tych postulatów nie mamy wolnych środków. Natomiast po dzisiejszej konferencji pań protestujących chciałem zauważyć, że samorząd, jako taki, nie prowadzi z własnych środków wsparcia i pomocy w takim zakresie, jak to wynika ze środków, które rząd przekazuje w ramach corocznych budżetów. Przypomnijmy, że obóz tzw. dobrej zmiany przeznaczył o 3 miliardy więcej na pomoc dla osób niepełnosprawnych, podwyższył rentę socjalną o 39 proc. Natomiast ten apel jest wybitnie polityczny i coraz bardziej przekonuję się, że cały protest jest protestem politycznym.
Czym w takim razie może się on zakończyć?
Jeżeli te panie idą w tym kierunku, to przypomnę, że rozpoczęły protest za rządów PO-PSL i jego nie zakończono. Nie podpisano jakichś uzgodnień, lecz zawieszono go na bliżej nieokreślony czas. Fakt, ten protest powstał ponownie, ale jest jakby kontynuacją polityki PO-PSL. Gdyby Donald Tusk w tamtym czasie przeznaczył 2 miliardy złotych, to dzisiaj tego protestu by nie było. Obecnie, żeby spełnić oczekiwania protestujących trzeba 9 miliardów. Nie zgadzam się z panią Hartwich, że to tylko dotyczy grupy ponad 200 tys osób. Nie można pozwolić na dzielenie środowiska osób niepełnosprawnych w kontekście 500 złotych żywej gotówki. Jeżeli mamy rozmawiać, to należy to robić kompleksowo, systematycznie, krok po kroku. Liczyłem na to, że te panie opuszczą gmach Sejmu i podejmą negocjacje wspólnie z organem opiniodawczo- doradczym pełnomocnika rządu ds. osób niepełnosprawnych. A jak widać, tutaj w grę wchodzi polityka.
Protestujący nie zgadzają się na daninę solidarnościową. Jak Pan to tłumaczy?
Nie zgadzają się, ale czy te panie mają aż tak daleko idącą delegację, żeby mówić o tym, co chce środowisko osób niepełnosprawnych? Warto byłoby zweryfikować tę postawę pań protestujących.
Sugeruje Pan, że ktoś za nimi stoi?
Myślę, że w jakiś sposób panie są inspirowane politycznie przez PO i Nowoczesną. Zresztą kamery zarejestrowały niedawno wypowiedź pani Scheuring-Wielgus z powiedzeniem, którego nie powtórzę. Widać więc, że nie po myśli polityków Nowoczesnej było wówczas, że protest się wymyka i idzie w złym kierunku, bo był taki moment pewnego wahania pań protestujących. Coraz bardziej się przekonuję, że to jest protest polityczny. Trzeba zawsze mieć nadzieję, ale słuchając języka pan protestujących ta nadzieja słabnie.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/394439-nasz-wywiad-mosinski-o-protescie-w-sejmie-coraz-bardziej-sie-przekonuje-ze-to-protest-polityczny-trzeba-miec-nadzieje-ale-ta-slabnie