Moim zdaniem Kacper Płażyński to jedyny kandydat prawicy, który ma szansę pokonać Pawła Adamowicza. Ta zmiana jest nie tylko możliwa, ale i konieczna. Mówię nie tylko o zmianie personalnej, ale przede wszystkim o zmianie w sposobie zarządzania miastem, rozbiciu skostniałego układu, który funkcjonuje tu od tak wielu lat
– powiedział w rozmowie z wPolityce.pl prof. Piotr Czauderna, wybitny chirurg dziecięcy, radny Gdańska.
wPolityce.pl: W walce o prezydenturę w Gdańsku Zjednoczona Prawica postawiła na Kacpra Płażyńskiego. Dotychczasowy prezydent, Paweł Adamowicz, natychmiast wytknął mu młody wiek…”
Prof. Czauderna: Wiek ma drugorzędne znaczenie. Kacper Płażyński chce korzystać z doświadczenia innych, z pewnością podejmie dobre decyzje dotyczące doboru współpracowników. Jestem przekonany, że proces ten udowodni jego niewątpliwą dojrzałość. Warto pamiętać, że Paweł Adamowicz, gdy zaczynał swoją polityczną drogę, też był bardzo młody. I nie miał doświadczenia. Mając 25 lat pełnił funkcję prorektora na Uniwersytecie Gdańskim, ale to były zupełnie inne czasy – dziś na to by nikt nie pozwolił. Równocześnie był członkiem władz krajowych Kongresu Liberalno-Demokratycznego i radnym Gdańska. Warto podkreślić, że Kacper Płażyński myślenie polityczne wyniósł z domu, jest bardzo zdeterminowany i daje szansę na zmianę, dlatego gotów jestem zaangażować się w pracę na jego rzecz. Gdańskowi potrzebna jest zmiana!
Ale czy jest ona możliwa? W powszechnej opinii komentatorów Adamowicz jest zdecydowanym faworytem wyborczego wyścigu.
Wierzę, że jest możliwa, choć przed Kacprem Płażyńskim – trudne zadanie. Jednak, wynik ostatnich wyborów prezydenckich w Polsce pokazuje, że murowani faworyci nie zawsze się sprawdzają. Jeszcze raz podkreślam, iż zmiana w sposobie zarządzania miastem jest nie tylko możliwa, ale i konieczna. Mówię nie tylko o zmianie personalnej, ale przede wszystkim zmianie ekipy i rozbiciu skostniałego układu, który funkcjonuje tu od tak wielu lat. Osobiście uważam to zasiedzenie, skostnienie, budowanie potężnego aparatu wpływu za wynaturzenie systemowe. Między innymi ze względu na przykład Gdańska jestem zwolennikiem dwukadencyjności w samorządach. Nie ma powodu, dla którego prezydent Rzeczypospolitej ma do dyspozycji maksymalnie dwie kadencje, a prezydent miasta – budując siatkę powiązań, uzależniając od siebie miasto – może rządzić dożywotnio jak jakiś udzielny książę.
Gdańsk jest przedstawiany przez swoje władze jako miasto bogate, dobrze się rozwijające, pełne dynamiki i szans. To prawdziwy obraz?
Nie do końca. Owszem, jest ładna fasada budowana na użytek pewnej grupy ludzi, której wyrazem jest swoista inwestycyjna gigantomania, z której Gdańsk niestety słynie. Wiele z tych rzeczy prowadzonych jest w fatalny sposób, czego dowodem choćby to nowa, okropna i gigantyczna galeria handlowa położona wprost gdańskiej starówki - Forum Radunia. Takich rzeczy na świecie po prostu się nie robi. Ciągłe budowanie kolejnych centrów handlowych, by zadowolić apetyty deweloperów i biznesu to nie tylko za mało – to jest po prostu szkodliwe. Tkanka miejska obumiera, miasto nie rozwija się harmonijnie, a w niektórych dzielnicach nie są zaspokajane podstawowe potrzeby. Zamiast kolejnych galerii czy tzw. apartamentowców „pod booking.com” budowanych dla zagranicznych turystów potrzebne są porządne drogi, działająca infrastruktura czy choćby obiekty sportowe, by dzieci z nieco biedniejszych dzielnic mogły uprawiać sport. Trzeba zmienić podejście urbanistyczne, czy w szerszym planie – politykę miasta jako taką. Tymczasem właśnie przyjęte studium zagospodarowania przestrzennego zawyża liczbę potrzebnych w Gdańsku mieszkań i przeznaczonych pod nie terenów, co daje deweloperom kolejne pole do popisu i okazję do zarobienia pieniędzy. Na dodatek, czym skutkuje intensywna zabudowa górnego tarasu miasta, mieliśmy okazję się wszyscy przekonać obserwując nawracające powodzie i podtopienia dzielnic Gdańska po intensywnych deszczach, z którymi władze zupełnie nie są w stanie sobie poradzić.
Pańską domeną jest ochrona zdrowia. Wiadomo, że samorządy nie mają tu decydującej roli. Ale czy nie ma pan wrażenia, że gdański magistrat zupełnie wycofał się z tego obszaru? Naprawdę nic nie można?
To prawda, że w zdrowiu zdecydowanie najwięcej zależy od państwa, że środki rozdziela głównie NFZ. Ale miasto może prowadzić aktywną i mądrą politykę prozdrowotną. Pamiętajmy choćby o pieniądzach, wcale nie małych, będących w gestii samorządu. Paweł Adamowicz wydaje je na bardzo kontrowersyjne, a moim zdaniem także kosztowne i mało efektywne projekty, takie jak dofinansowanie programu in vitro, z którego skorzysta rocznie zaledwie 70 do 100 par, czyli ułamek promila mieszkańców Gdańska. Oficjalne dane Ministerstwa Zdrowia dotyczące lat 2013-2016, w których procedura „in vitro” była finansowana z budżetu państwa, pokazują, że koszt związany z narodzinami jednego dziecka wyniósł ponad 34.000 zł ze względu na niską skuteczność metody rzędu 20-30%. Można się zatem spodziewać, że skutkiem gdańskiego programu in vitro będą narodziny około 30-40 gdańszczan! Warto przy tym podkreślić, że Gdańsk jest jedną z niewielu polskich metropolii, które mają dodatni przyrost naturalny. Czy to usprawiedliwia poniesienie tak znacznych wydatków? Za te pieniądze można byłoby gdańszczanom opłacić przykładowo wykonanie 2600 badań tomografii komputerowej lub blisko 2000 badań rezonansu magnetycznego, na które czekać trzeba niekiedy i kilka miesięcy. Jednym z najbardziej kuriozalnych przykładów w zakresie finansowania zdrowia przez obecne władze miasta są niesławne broszury „Zdrovve love”, które wzbudziły protesty wielu środowisk. Tymczasem pieniądze można było przeznaczyć na przykład na finansowanie rehabilitacji osób ze stwardnieniem rozsianym czy szczepień na HPV, co robi wiele samorządów, także nasi sąsiedzi. Niestety, gdy podnosiłem ten problem, zawsze słyszałem, że miasto nie ma pieniędzy. Ale na in vitro jakoś się znalazły, tak samo jak na miejski portal internetowy, który kosztuje wiele milionów złotych rocznie i służy jako tuba propagandowa Pawła Adamowicza. Inny przykład zaniedbania leżącego ewidentnie po stronie miasta: infrastruktura wokół szpitali. Pacjenci oczekują, że przy Uniwersyteckim Centrum Klinicznym powstaną wreszcie porządne parkingi. W tej chwili często nie sposób tam dojechać samochodem, a stawki parkingowe są skandalicznie wygórowane. Są tereny, które można wykorzystać, sam przedstawiałem propozycje i pisałem interpelacje w tej sprawie. Zabrakło woli, wrażliwości. Wiem, że tę wrażliwość, rodzaj dobrego słuchu społecznego, ma Kacper Płażyński. I jest to jeden z powodów, dla których może on wygrać zbliżające się wybory.
Rozmawiał Piotr Filipczyk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/394362-nasz-wywiad-prof-czauderna-o-wyborach-w-gdansku-kacper-plazynski-to-jedyny-kandydat-prawicy-ktory-ma-szanse-pokonac-pawla-adamowicza