Tak, to musiał być bolesny cios dla polityków opozycji. Stąd taka nerwowa reakcja. Demonstracyjne wyjście ze studia telewizyjnego w trakcie programu, jako wyraz oburzenia. Zachowanie, które tylko uwypukla toczący opozycję kryzys. Informacja podana przez prowadzącego program Michała Rachonia, niewątpliwie wywołała szok. - I jeszcze to! –pomyślał każdy z nich. – Kolejna kompromitacja mojej partii! – musiał pomyśleć poseł Platformy Obywatelskiej Andrzej Halicki.
Cotygodniowy, niedzielny program „Wotonicza 17” emitowany w TVP INFO, prawdopodobnie miał rozpocząć się od rozmowy o sobotnim „Marszu wolności”, który odbył się w Warszawie, organizowany pod skrzydłami trzech opozycyjnych partii. Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i PSL oraz Komitetu Obrony Demokracji. Temat dla przedstawicieli trzech wymienionych partii opozycji, zasiadających w studio – posłów Andrzeja Halickiego (PO) i Piotra Misiło (N) oraz wiceprezesa PSL Andrzeja Miazka, mało przyjemny co najmniej z dwóch powodów. Główne hasło Marszu brzmiało: „W obronie wolności i demokracji”, co samo w sobie zakrawało na groteskę. Demonstranci, którzy tych obydwu wartości obywatelskich mieli zamiar bronić jak ostatniej barykady, nie spotkali żadnych ograniczeń z strony jakichkolwiek instytucji państwa – policji czy administracji. Również zgodnie z wymogami demokracji mogli zachowywać się jak chcieli, wznosić hasła jakie im tylko przyszły go głowy, a także wypisywać je na licznych transparentach, byli by tylko nie zagrażali niebezpieczeństwu i nie głosili haseł objętych zagrożeniem odpowiedzialności z ramienia kodeksu karnego i innych, obowiązujących przepisów prawa. Krótko mówiąc opozycja zmówiła się na walkę z przeszkodami, które uniemożliwiają jej swobodne życie i działanie polityczne, a kiedy przystąpiła do bohaterskiej walki nie napotkała tych przeszkód. Ponieważ ma je jednak w swojej wyobraźni, można w części zrozumieć ich działanie i uzasadnienie, dlaczego stają do walki.
Bardziej przykry dla debaty byłby drugi aspekt. Już tym razem, jak się mówi empiryczny. Opozycja zapowiadała wielki społeczny protest w obronie wartości, o których już była mowa, przy udziale setek tysięcy obywateli. Niestety, dla opozycji, ta liczba był kilkunastokrotnie mniejsza od szumnych zapowiedzi. Słowem, nawet nie porażka. A klęska. Kryzys opozycji wywołany wewnętrznymi konfliktami, a których teraz nie czas mówić, został „wzbogacony” o nowy element, słabnące poparcie społeczne „ulicy”, w czym duże nadziej od ponad dwóch lat pokładała opozycja.
Zamiast rozmowy o mało dla opozycji atrakcyjnym Marszu, prowadzący wystrzelił znienacka bulwersującą wiadomością. W mieszkaniu, należącym do Stanisława Gawłowskiego, siedzącego od blisko miesiąca w areszcie śledczym, pod zarzutami korupcji, mieści się agencja towarzyska, w której usługi świadczą prostytutki. Wiadomość to musiała być wstrząsem. Czołowy polityk Platformy Obywatelskiej, który do tej pory okazał się być olbrzymim negatywnym obciążeniem politycznym dla swojej partii, ma w dodatku na koncie sprawę, która degraduje go jako polityka pod względem moralnym. Jeśli, ta wiadomość jest prawdziwa, a Michał Rachoń powtarza ją za medium oficjalnym, jakim jest Polskie Radio w Szczecinie, politycznym mateczniku Stanisława Gawłowskiego, które w dodatku mówi, że wiadomość tę potwierdziło w trzech niezależnych źródłach, trudno ją odrzucić jako niewiarygodną.
Nie będę opisywał awantury, jaką wywołał po kilku minutach od ujawnienia tej informacji na antenie, wiceprezes PSL Adam Struzik, w której bezzasadnie zaczął besztać dziennikarza , że podaje taki temat do rozmowy. Nazywając Michała Rachonia funkcjonariuszem partyjnym, (oczywiście PiS), zainicjował wyjście ze studia dwóch posłów opozycji jako miejsca niegodnego ich obecności.
Mogę powiedzieć tylko tyle. Adam Struzik i dwaj posłowie opozycji nie rozumieją roli mediów państwie demokratycznym. To mała bieda, choć czasami uciążliwa, a nawet bolesna, kiedy wyrzucają z pracy w mediach publicznych niewygodnych im dziennikarzy. Gorzej, że nie rozumieją swojej roli jako polityków w państwie demokratycznym. I przesiąknięci są nawykami bolszewickimi z czasów PRL, nie potrafiąc dochować zwykłych standardów, jakie powinny decydować o zachowaniu i postawie polityków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/394057-taka-mamy-licha-opozycje-czyli-przypadek-woronicza-17
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.