Pamiętna scena z filmu „Men in Black”. „K” (Tommy Lee Jones) i „J” (Will Smith) siedzą na ławeczce. „K” wprowadza młodszego kolegę w tajniki swojej pracy. Mówi, że na ziemi żyje 1,5 tys. obcych, większość z nich na Manhattanie, starają się prowadzić normalne życie. „J” kiwa ze zrozumieniem głową i rzuca: „Taksówkarze?”. „K” odpowiada”: „Nie tak wielu, jak sądzisz”.
W Polsce taksówkarze pewnie nie są tak powszechnie uważani za kosmitów, ale wielu użytkowników taksówek zapewne miałoby przynajmniej kilka anegdot do opowiedzenia o kierowcach, którzy zabierali klienta, wioząc na tylnym siedzeniu gromadkę swoich dzieci, czy zamęczali go opowieściami o własnym życiu. I wreszcie – którzy zmierzali do celu drogą tak dziwną, że trudno byłoby ją sobie wymyślić. Bo taką wskazała nawigacja. Minęły czasy, gdy taksówkarze znali miasto jak własną kieszeń. Miałem jednak nadzieję, że zagrożeni konkurencją ze strony różnych półamatorskich „łebków”, „przewozów” i „uberów” będą chcieli pokazać, że oni, jako profesjonaliści, gwarantują więcej i lepiej. Że przyklasną pomysłowi resortu infrastruktury, aby przywrócić egzaminy ze znajomości miasta dla kierowców.
Niestety pewna reprezentująca taksówkarzy organizacja określiła ten pomysł jako „archaiczne przepisy (egzamin z topografii miasta w dobie GPS)”. No więc, droga organizacjo, przypomnę ci słynną historię o tureckim kierowcy ciężarówki, który zaufał nawigacji i dotarł na Trafalgar Square w Londynie zamiast na przylądek Trafalgar w Hiszpanii. Wystarczy, że omsknie się paluszek, a wskażemy inny cel jazdy niż ten, na którym nam zależało. Nawigacja GPS (nie wspomnę już, że zawodna, gdy nad miastem wiszą grube chmury) to tylko narzędzie, z którego trzeba korzystać, ale bezmyślnie mu nie ufać. To tak, jakby w czasach kalkulatorów nie uczyć dzieci dodawania ani odejmowania, a w dobie internetu nie uczyć już niczego, bo przecież jest Wikipedia i wiele innych źródeł w sieci. Na szczęście dzieci wciąż ćwiczą równania, a i wśród taksówkarzy mamy wyjątki. Pewien starej daty kierowca obruszył się, kiedy wskazałem mu, którą ulicą powinien pojechać. Bo przecież „zna to miasto od dzieciństwa i nie muszę go pouczać”. Ta uwaga – pozornie niegrzeczna – spowodowała, że pan za kierownicą zdobył sobie u mnie sporą porcję szacunku.
Felieton Dominika Zdorta ukazał się na łamach 19/2018 numeru tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/393988-szacunek-dla-kosmity
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.