Rzadko zdarzają się dżentelmeńskie rozstania bez jakichkolwiek wzajemnych oskarżeń. Nie powinniśmy być tym szczególnie zaskoczeni. Polityka polega jednak na tym, aby przekonać pewne gremium do swojego zdania. Strategia Nowoczesnej polegająca na tym, że Petru jest balastem dla tej partii, nie sprawdziła się
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog prof. Rafał Chwedoruk.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Jak odbiera Pan decyzję Ryszarda Petru, który poszedł w ślady Joanny Scheuring-Wielgus i Joanny Schmidt i opuścił szeregi Nowoczesnej?
prof. Rafał Chwedoruk: To taki przewrót majowy w Nowoczesnej. Ryszard Petru liczy, że jego rozpoznawalność będzie większa, niż słabnąca partia. Zapewne będzie miał nadzieję na walkę pomiędzy PO a ewentualnym przyszłym tworem politycznym. Odejście Petru jest chyba takim symbolicznym końcem wszelkich nadziei Nowoczesnej na przetrwanie w polskiej polityce. Przy wszystkich swoich słabościach, Ryszard Petru był przynajmniej wyrazisty.
W trakcie konferencji Ryszard Petru powiedział, że nie liczono się z jego zdaniem w Nowoczesnej, mimo jego obecności w prezydium klubu. Z czego mogło to wynikać?
Niemal każdy polityk po odejściu z ugrupowania dostrzega przejawy mobbingu wobec siebie. Rzadko zdarzają się dżentelmeńskie rozstania bez jakichkolwiek wzajemnych oskarżeń. Nie powinniśmy być tym szczególnie zaskoczeni. Polityka polega jednak na tym, aby przekonać pewne gremium do swojego zdania. Strategia Nowoczesnej polegająca na tym, że Petru jest balastem dla tej partii, nie sprawdziła się. Nowoczesna straciła swój główny znak rozpoznawczy.
Jaki los czeka Nowoczesną w najbliższym czasie? Zachowa niezależność czy zostanie wchłonięta przez PO?
Zabrzmi to brutalnie, ale to nie ma znaczenia. Jeśli Nowoczesna pozostanie w wymiarze formalnoprawnym, będzie miała taki status jak Solidarna Polska czy Porozumienie wobec Prawa i Sprawiedliwości lub Unia Pracy wobec SLD. Powstanie byt, który będzie pokazywał, że mamy do czynienia ze środowiskiem wielopartyjnym, a nie tylko Platformą Obywatelską i jej satelitami. Po wyborach posłowie Nowoczesnej albo wzorem poprzedników przejdą do PO, albo będą próbowali wykreować „polskiego Macrona”, czyli twór mocno liberalny gospodarczo i światopoglądowo. To byłaby „Unia Demokratyczna czwartej generacji”.
W którym momencie zaczęły się problemy Nowoczesnej? Swego czasu ta partia miała bardzo korzystne sondaże, a Ryszard Petru ogłaszał się liderem opozycji.
Fundamenty tej partii od początku były bardzo słabe. Mamy w Polsce co kilka lat do czynienia ze sztuczną próbą wykreowania nowej formacji politycznej. Teraz dotyczy to Nowoczesnej, wcześniej był to Ruch Palikota. Można wskazać tutaj jeszcze co najmniej kilka zapomnianych dziś inicjatyw. Różnice polegają tylko na tempie, w jakim one upadają. Za każdym razem widać było ogromną wiarę w siłę marketingu politycznego, według ktorego wystarczy przedstawić polityków jak osoby z żurnala mody. Jak się okazuje, na polskich wyborców to nie wystarcza.
Na ile Nowoczesna od początku kadencji stała się dla wyborców alternatywą dla PO?
Nowoczesna dostała szansę od losu w wyniku klęski wyborczej Platformy, która przegrała więcej, niż spodziewała się w najśmielszych snach. PO przyjęło formułę totalnej opozycji, do której zupełnie nie pasowała. Do tej pory funkcjonowała inaczej niż partia ulicznych wieców. W tym momencie Nowoczesna, nawet nic nie robiąc, zaczęła doganiać, a następnie przeganiać PO. W 2016 roku był jedyny moment, kiedy Nowoczesna miała taką szansę. Musiałaby wtedy paradoksalnie porozumieć się z Platformą, bo byłoby to porozumienie na warunkach Nowoczesnej. W świetle ujawnienia wielu afer i skandali, Platforma musiałaby wysłuchać dyktatu partii Ryszarda Petru.
Czy oczekiwania opinii publicznej przerosły Nowoczesną?
Te oczekiwania były zdecydowanie na wyrost. To, co ta partia osiągnęła w tak krótkim czasie, to i tak było bardzo dużo, biorąc pod uwagę to wszystko, co jest stopniowo ujawniane opinii publicznej.
Co Platforma Obywatelska może zyskać na wchłonięciu Nowoczesnej?
Pamiętajmy, że Platforma jest partią ciężko ranną, To, że ona przetrwała do tej pory jako druga siła w sondażach, jest absolutnym maksimum. Udało się jej to dlatego, że nie ma innych ważnych ośrodków liberalizmu w Polsce. Gdyby takie środowisko się pojawiło, byłoby to zabójcze dla Platformy. Mógł nim być KOD, mogła być to też Nowoczesna. Po upadku tej partii PO staje się monopolistą w walce o liberalny elektorat. Nowoczesna, która mogła przejąć schedę po PO, sama się wyłączyła z gry politycznej. Trudno powiedzieć, ilu wyborców Nowoczesnej wróci do głosowania na Platformę, ale po sondażach widać już pierwsze efekty. W wymiarze symbolicznym wyborca otrzymuje sygnał, że w ramach liberalnej opozycji liczy się tylko PO. Próba stworzenia czegoś przeciwko niej kończy się spektakularną klęską.
Czy ewentualna lewicowo-liberalna partia złożona z osób, które odeszły z Nowoczesnej, ma szansę zaistnieć w polskiej polityce?
Powstanie takiej partii oznaczałoby kolejną walkę na śmierć i życie wśród liberalnej opozycji. Wiele zależy od SLD, które buduje swoje poparcie przed wyborami samorządowymi na hasłach słabości opozycji. Jeśli chodzi o elektorat, byłby zapewne podobny do tego z początków Nowoczesnej. Chodzi o pokolenie zamożnych 30-40 latków z dużych miast, nastawionych liberalnie gospodarczo, ale i obyczajowo. Robert Biedroń, który jest kojarzony z tym środowiskiem politycznym, wykonał niedawno symboliczny gest, w którym odwołał się do Leszka Balcerowicza. To pokazuje, w którą stronę będzie ta inicjatywa zmierzała. Natomiast wyborcy, którzy się wahają, pochodzą najczęściej z poza większych miast i nie są zbyt majętni. W wizji gospodarki opowiadają się za Polską solidarną, a w kwestiach obyczajowych nie są radykałami. Taka partia nie będzie zdolna dotrzeć do tego elektoratu centrum. Tym bardziej nie zainteresuje wyborców bardziej konserwatywnych i z mniejszych miast i wsi. Nie powinna w żaden sposób zagrozić Prawu i Sprawiedliwości, natomiast może być problemem dla PO, zwłaszcza w kontekście zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Czy takie środowisko, które jest liberalne gospodarczo, mogłoby mimo wszystko podjąć współpracę z SLD jako koalicja lewicy obyczajowej?
Takie przykłady mieliśmy już w ostatnich wyborach w postaci Zjednoczonej Lewicy czy wcześniej Lewicy i Demokratów. Doświadczenie wskazuje, że takie rozwiązania się nie sprawdzają. Elektorat SLD-owski wspierał PO w działaniach przeciwko rozliczeniu historii, ale poza niektórymi kwestiami oczekuje innych rozwiązań. Z kolei trudno sobie wyobrazić, że środowisko związane z Barbarą Nowacką byłoby chętne do obrony PRL-u, ponieważ chciałoby dotrzeć do młodych ludzi, a ci są nastawieni najbardziej przeciwko poprzedniemu systemowi. Nie ulega natomiast wątpliwości, że SLD będzie wewnętrznie rozdarte powstaniem takiej partii. Polska polityka nie dzieli się w kwestiach obyczajowych na konserwatywną i liberalną. Ona dzieli się na obóz konserwatywny i niedookreśloną resztę. Obóz liberalny jest bardzo zróżnicowany. Co najważniejsze, tematy obyczajowe nie są najważniejsze dla polskich wyborców. To nie są tematy, którymi wygrywa się wybory, zwłaszcza po kryzysie gospodarczym.
Rozmawiał: Paweł Zdziarski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/393886-nasz-wywiad-prof-chwedoruk-o-nowoczesnej-po-odejsciu-petru-stracila-swoj-glowny-znak-rozpoznawczy