Nie można wykluczyć, że ta ustawa będzie wykorzystana jako pewna forma presji, szantażu czy nacisku na różne kraje, w tym na Polskę. Tym bardziej widzimy dzisiaj, jak ważne jest poważne podejście do prac związanych z polskimi stratami wojennymi
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Arkadiusz Mularczyk (PiS), przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. reparacji.
wPolityce.pl: W latach 1961-99 Polska wysłała do Niemiec ok. 63 tys. dokumentów z danymi o zbrodniach niemieckich w czasie II wojny światowej, a śledztwo ws. ich przekazania zostało umorzone- poinformował w odpowiedzi na Pana pismo w tej sprawie IPN. Co to oznacza?
Arkadiusz Mularczyk: Ta cała sytuacja pokazuje stan państwa w tym zakresie: bezczynność, bezradność i zaniechanie badań nad II wojną światową. Powstaje pytanie, czy to był wynik nieudolności, czy celowe działania i zaniechania najwyższych urzędników, odpowiedzialnych za tę sprawę. Od lat 60. do końca lat 90. trwał proceder wysyłania dokumentów opisujących zbrodnie niemieckie. Dotyczyły one m.in. pacyfikacji wsi i miast, zbrodni w Palmirach, czy egzekucji w gettach. Są to dokumenty, zdjęcia, przesłuchania świadków, mikrofilmy dokumentujące zbrodnie niemieckie w Polsce.
IPN podał, że wysłano aż 63 tys. dokumentów do Niemiec. To ogrom materiału…
Tak. I są to bardzo ważne materiały. Mam informacje, że są tam zdjęcia dokumentujące informacje o sytuacjach, gdzie Polacy ratowali Żydów i ponosili konsekwencje w postaci egzekucji, rozstrzelań. Jest rzeczą kompletnie niezrozumiałą i niejasną, dlaczego te dokumenty wysyłano do Ludwigsburga, który był centralnym organem dokumentacyjnym zbrodnie niemieckie. Stamtąd z koeli były one wysyłane do sądów niemieckich w poszczególnych landach, mimo że nie ku temu podstaw prawnych. Bo w przypadku śledztw prowadzonych w sprawach zbrodni niemieckich powinien występować do swojego odpowiednika minister sprawiedliwości, czy prokurator generalny Niemiec. Tak się nie działo, a te dokumenty wysyłano na potrzeby śledztw w Niemczech. Dzisiaj wiemy, że te sprawy nie kończyły się jakimiś wyrokami czy skazywaniem zbrodniarzy, a te dokumenty trafiały do archiwów w sądach. Dzisiaj jest czas, by te dokumenty dokładnie określić, oszacować i wystąpić o ich zwrot do Polski. Zaznaczę, że w bardzo wielu przypadkach wysyłano oryginały tych dokumentów.
Do tej pory nikt nie występował o ich zwrot?
Nie. Do tej pory nikt się tym tematem nie zajmował. Nasz zespół przygotuje dezyderat do pana premiera, w którym zwrócimy się o podjęcie działań przez rząd, czy to przez ministra kultury, czy ministra sprawiedliwości i wystąpienia oficjalnie do instytucji niemieckich z prośbą o zwrot tych dokumentów. W latach 2006 -2009 toczyło się śledztwo na skutek zawiadomienia przez pana prezesa Kurtyki, ale zostało umorzone z uwagi na przedawnienie tego czynu przestępstwa urzędniczego. Dzisiaj trzeba do tej sprawy wrócić, bo widzimy negatywne konsekwencje zaniechania prowadzenia polityki historycznej w tym zakresie. Widzimy, że inne kraje, jak Izrael, konsekwentnie gromadziły tę dokumentację, digitalizowały ją, opracowywały i dzisiaj występują z roszczeniami odszkodowawczymi do różnych krajów.
Te dokumenty są konieczne, by Polska skutecznie domagała się reparacji od Niemiec?
Zdecydowanie tak. Po pierwsze chodzi o dokumentację i ich archiwizację, po wtóre mogą być wtedy podejmowane działania o charakterze prawnym czy politycznym. Bez tych dokumentów nie można ich podejmować. Pytanie, czy te dokumenty celowo były z Polski wyciągane? Widzimy dzisiaj, jakie są opłakane konsekwencje takiej polityki poszczególnych szefów archiwów, czy rządów. Brak podejmowania działań związanych ze zwrotem tych dokumentów, to poważne zaniedbanie.
Osoby, które decydowały o ich wysłaniu do Niemiec powinny dziś ponieść odpowiedzialność prawną, bądź polityczną?
Powinno się te osoby wskazać publicznie, zapytać- chociażby panią Darię Nałęcz, która także je wysyłała – czy byłych szefów Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Hitlerowskich i byłych szefów IPN o tę sprawę. Ten proceder trwał lata, więc należy dokładnie zbadać i ustalić, w jakim obszarze czasu i jakie osoby te dokumenty wysłały. Dzisiaj mamy informacje zbiorcze, teraz trzeba zebrać je w sposób bardziej szczegółowy. To jest jeden z elementów, na który nasz zespół chce zwrócić uwagę.
Prezydent Donald Trump podpisał ustawę S. 447. Spodziewał się Pan tego?
Ta sprawa nie budziła żadnych wątpliwości w Kongresie, więc sądziłem, że prezydent ją podpisze. Tutaj nie chodzi o sprawę Polski, ale generalnie o wszystkie te kraje, w których dochodziło do przejmowania mienia żydowskiego. Dotyczy to zarówno Niemiec, Austrii, Francji, Grecji, jak i wszystkich krajów Europy Środkowej, gdzie podczas II wojny światowej mieszkali Żydzi.
Niektórzy podejrzewają, że jej podpisanie przez Trumpa wywoła jednak medialna nagonkę na Polskę. Może tak być?
Nie można wykluczyć, że ta ustawa będzie wykorzystana jako pewna forma presji, szantażu czy nacisku na różne kraje, w tym na Polskę. Tym bardziej widzimy dzisiaj, jak ważne jest poważne podejście do prac związanych z polskimi stratami wojennymi. Rachunek w tej kwestii zarówno Polski, jak i żydowski, powinien być wysłany do Niemiec. Tam jest podmiot, który jest zobligowany zapłacenia za zniszczenia wywołane II wojną światową. Oczywiście te sprawy w pewien sposób się ze sobą wiążą. Natomiast o ile diaspora, czy społeczność żydowska wykonała swoją pracę przez te 70 lat, bo podliczyła straty i konsekwentnie budowała narrację jako jedynego narodu, który ma prawo do odszkodowań, o tyle dzisiaj widzimy, że zaniechanie tej sprawy przez Polskę przynosi opłakane efekty.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/393702-nasz-wywiad-polska-odzyska-materialy-dokumentujace-zbrodnie-niemieckie-mularczyk-zwrocimy-sie-o-podjecie-dzialan-przez-rzad
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.