Opozycja powinna jak najczęściej składać wnioski o odwołanie ministrów rządu. Można bowiem odnieść wrażenie, że dopiero one mobilizują większość parlamentarną do precyzyjnego i klarownego wskazania motywów podejmowanych działań, a także jasnego nazwania istoty zmiany politycznej, która dokonała się w 2015 roku.
Tak też stało się w nocnej debacie wokół odwołania wicepremiera i Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotra Glińskiego. Kilkadziesiąt w sumie minut wystąpień ministra, a wcześniej premiera Mateusza Morawieckiego, pozwoliło wyczerpująco odpowiedzieć na wielotygodniową nagonkę za zakup kolekcji Czartoryskich przez skarb państwa.
Oto co wynotowałem z wystąpienia prof. Glińskiego:
Za oszczędności budżetowe, za ułamek wartości, zakupiliśmy rzecz dla narodu bezcenną.
Niestety kolekcja nie była w pełni chroniona, i to w wielu wymiarach. Polskie prawo nie chroniło kolekcji przed decyzjami wynikającymi z prawa własności.
Nie było wpisu do rejestru zabytków, do inwentarza muzealnego. Kluczowa jest kwestia własności i praw właściciela do dysponowania majątkiem.
Dama z Gronostajem nie była prezentowana przez 6 lat w Polsce, kolekcja nie była udostępniana publiczności. Od lat 90. dziewięć Dama z Gronostajem sześć razy była wywożona z Polski. Wasz minister taką zgodę na wywóz wydawał.
Nie było zabezpieczenia konserwatorskiego, nie było ochrony przed podziałem i rozproszeniem kolekcji, tylko własność może gwarantować pełne zabezpieczenie
Bardzo realne było zagrożenie roszczeniowe dotyczące kolekcji, te historie publikowane w tabloidach to potwierdzają.
Wyście wszystko, co polskie, sprzedawaliście za grosze, a myśmy za relatywnie niewielką sumę kupiliśmy coś dla polskiego narodu.
O ile wicepremier Gliński skupił się na polemice niemal wyłącznie merytorycznej, premier Mateusz Morawiecki celnie wskazał na fundamentalną różnicę w podejściu rządzących i opozycji do dziedzictwa narodowego.
Przypomniał dokonany w 2013 roku przez TVP kierowaną przez ludzi Platformy niemieckiego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, który przedstawiał żołnierzy Armii Krajowej jako prymitywnych antysemitów. Wrócił też do skandalu jakim było sprzedanie za kilka zaledwie milionów złotych firmy fonograficznej „Polskie Nagrania”, która miała w dorobku i archiwum wiele skarbów dźwiękowych. Dziś rząd próbuje to odkupić. Szef rządu mówił też o sprawie Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku:
Przez 8 at budowaliście je jako konkurencję dla Muzeum Powstania Warszawskiego, w końcu zbudowaliście. Tam cierpienia ludności niemieckiej były uwypuklane, a polski ruch oporu zrównany z ruchem oporu w Czechach, zaś Irena Sendlerowa schowana gdzieś tam za hydrantem.
Muzeum Historii Polski - przez osiem lat nic się nie działo.
My staramy się odbudować pamięć o II Wojnie Światowej, o losie Polaków.
Premier Morawiecki polemizował też z tezą ośrodków III RP, że muzeów mamy już za dużo.
Muzeów mamy dużo mniej, w przeliczeniu na mieszkańców, niż państwach zachodnich, a eksponatów, łącznie z odkupionymi od Fundacji Czartoryskich, mniej niż jest w jednym British Museum.
I dodał:
Powinniście być wdzięczni panu premierowi Glińskiemu, bo wykonał wasze zobowiązanie. Zobowiązaliście się kiedyś przekazywać 1 procent na kulturę, nigdy tego nie było - pan premier to wykonał.
Odnosząc się do Kolekcji Czartoryskich, premier Morawiecki przypomniał, że to w sumie 250 tys. dokumentów, ponad 86 tysięcy dzieł sztuki.
Nikt już nie odbierze Polakom tej własności. Teraz ta kolekcja stanowi własność państwa polskiego, a to jest różnica niż własność jakiejś fundacji.
Najważniejsze jednak były te słowa skierowane do opozycji:
Macie w sobie specyficzne DNA w kodzie kulturowym - któremu ja się dziwię, ale i większość chyba społeczeństwa. Przyzwyczajeni jesteście by polskie dobra wyprzedawać, jak Polskie Nagrania, jak Stocznie Marynarki Wojennej, a my chcemy je przywracać. Robimy to, by zwiększyć suwerenność Polski. To jest możliwe, bo odebraliśmy te pieniądze mafiom vatowskim, które hulały tu jak wiatr po dzikich polach.
Mam na koniec prośbę do posłów opozycji: pozwólcie wspierać polską kulturę, gospodarkę, budować wielką i silną piękną Polskę.
Cytuje te słowa szeroko, bo pokazują one, jak dużo zyskuje ekipa rządząca, kiedy podejmuje wysiłek polemizowania z tym morzem kłamstw, które każdego dnia wylewają się z ośrodków marzących o powrocie do patologii III RP. Warto bić się o prawdę, warto nazywać rzeczy po imieniu. Jeśli się tego zaniechuje, manipulatorzy odzyskują pole. Bo w polityce bierność jednych, automatycznie daje pole innym.
Zwłaszcza premier Mateusz Morawiecki powinien już zakończyć ten etap szukania stabilności, a co za tym idzie pewnego wycofania, który zaczął się po kryzysie wokół nowelizacji ustawy o IPN. Stabilność już jest, szef rządu powinien zagrać o wyższą stawkę: odzyskanie inicjatywy strategicznej przez obóz dobrej zmiany. Nocna debata w Sejmie wokół wniosku o odwołanie ministra Glińskiego, podobnie jak zarysowany „Piątką Morawieckiego” plan z konwencji kwietniowej udowadniają, że jest w stanie to robić. Dlaczego zatem robi tylko od czasu do czasu?
Obóz pisowski ma sporo słabości i z wielu grzechów powinien się tłumaczyć, jest bowiem zespołem ludzkim, z natury rzeczy popełniającym błędy. Ale główny wektor polityki jest zgodny z obietnicami złożonymi w roku 2015, argumentów nie brakuje, pozytywy zdecydowanie przeważają nad porażkami, różnice w politycznym DNA są oczywiste, a premier Morawiecki ma w sobie zdolność sprawowania silnego przywództwa.
Ale, jak już napisałem na początku tego tekstu, samo się nie zrobi. I nie może być tak, że widzimy to wszystko tylko wtedy, kiedy opozycja rzuci rękawicę. To za mało. By wyraźnie wygrywać, tematy dyskusji trzeba też wybierać samemu. A już przy tak totalnej przewadze medialnej drugiej strony, to po prostu warunek przetrwania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/393437-ta-debata-to-kolejny-dowod-ze-pis-powinien-byc-stale-w-ofensywie-mocne-wystapienie-morawieckiego