Majówka w polskiej polityce upłynęła pod znakiem miejscami zabawnych, ale jednak ciekawych ruchów parakampanijnych kandydatów Patryka Jakiego i Rafała Trzaskowskiego. Siłą rzeczy to ich walka w Warszawie będzie skupiała uwagę opinii publicznej i tych, którzy jakoś tam polityką są zainteresowani. I to niezależnie od tego, że to wynik w wyborach do sejmików wojewódzkich, a nie samej stolicy będzie pewnym wyznacznikiem realnych emocji i sympatii politycznych.
Na ciekawy, choć nieoczywisty aspekt kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi zwrócił uwagę Piotr Zaremba w ostatnim tekście na łamach „PTT”. Zdaniem dziennikarza wybór Nowogrodzkiej co do kandydatur na prezydentów największych miast, solidna korekta pokoleniowa i wreszcie sam wynik wyborczy jesienią mogą spowodować niemałe roszady w obozie władzy.
Do tortu, jakim rozporządza PiS jako partia rządząca dojdą przecież sejmiki wojewódzkie (kilka na pewno, może więcej), a w scenariuszu optymistycznym przejęte zostaną ratusze w kilku sporych miastach. No i wreszcie cała kampania, momentami zapewne groteskowa, ale jednak oparta na świeżych nazwiskach: Jaki, Wassermann, Płażyński.
Oczywiście możliwe, że po kampanii z tych gestów nic nie zostanie, a ją samą zdominują miny i pozy. Ale może polska polityka stanie się po tych wyborach odrobinę inna. Powtórzmy: wyjdzie w nich Polska bardziej pisowska, ale pisowska inaczej
— pisze Zaremba.
I rzeczywiście, zanosi się na przynajmniej potencjalne korekty kursu, a może nawet małe resety w obozie „dobrej zmiany”. Jesienią PiS będzie mogło obsadzić kilka stanowisk marszałków województw, a to naprawdę istotne funkcje w świecie realnej, samorządowej polityki. Nie przez przypadek to wokół takich osób tworzą się małe układy powiązań i zależności, często idące w poprzek nastawieniu „centrali”. Wie o tym każdy, kto choćby otarł się o specyfikę funkcjonowania samorządów w naszym kraju. A i środki finansowe do rozdysponowania będą niemałe.
Jeśli dodać do tego - podkreślam: w scenariuszu bardzo optymistycznym, ale przecież nie jakoś zupełnie nierealnym - wpływ na politykę ratusza w Warszawie czy Krakowie, to w samym obozie dobrej zmiany uruchomiona zostanie dynamika, której końcowe efekty trudno przewidzieć.
Pójdę dalej i dodam, że sama kampania wyraźnie przyczyni się do pewnej dynamiki, nad którą nie ma pełnej kontroli, jak nad codzienną, żmudną polityką. Patryk Jaki, chcąc nie chcąc, stanie się postacią numer 1 na politycznej mapie prawicy. Trochę jak Andrzej Duda na czas wiosny roku 2015 (przy wszystkich proporcjach). Ze wszystkimi tego plusami i minusami.
Każdy mały sukces Jakiego w kampanii warszawskiej i każda jego wpadka pójdą na konto całego obozu Zjednoczonej Prawicy. Nie będzie dało się przyznać, że to tylko wiceminister czy obiecujący, ale jednak drugoplanowy polityk. Jeśli na tak ważne stanowisko wysuwa się kandydaturę danego polityka, to niejako z automatu zyskuje on powagę gracza politycznej ekstraklasy. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Rzecz jasna, nie oznacza to wszystko prostego scenariusza, w którym Jaki, Wassermann czy kilku marszałków województw zrywają się od jesieni z politycznego „łańcucha” i grają wyłącznie na siebie, bez politycznego tła i wielu układów zależności. To nie działa w tak prosty sposób. Ale znacząca korekta kursu, roszady w wewnętrznym rozłożeniu sił frakcyjnych i widoki na kolejne miesiące będą inne niż dziś. Inne nazwiska mogą rozdawać karty, inni - dziś być może nawet mało znani - politycy mogą zyskać wpływ, a dzisiejsi poważni gracze ten wpływ utracić.
Mało? Banalne? Być może. Ale na politycznej mapie Polski nawet takie roszady mogą okazać się bardzo ciekawe i, powtórzę, uruchomić dynamikę, z której wykluje się zupełnie inny układ polityczny niż ten A.D. 2018.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/393106-korekta-kursu-a-moze-nawet-maly-reset-co-zmieni-w-obozie-dobrej-zmiany-kampania-i-wynik-wyborow-samorzadowych