Komunizm wcale się nie skończył. On trwa nadal i ma się coraz lepiej, choćby w Trewirze albo w Jersey City

Tych dwóch wydarzeń pozornie nic nie łączy. Ale oba mają charakter symboliczny. Mowa o uroczystych obchodach 200-lecia urodzin Karola Marksa w Trewirze oraz o wojnie, jaką wytoczył pomnikowi katyńskiemu w Jersey City tamtejszy burmistrz.

Zarówno rocznica urodzin Marksa, jak i zapowiedź usunięcia pomnika katyńskiego świadczą o tym, że komunizm, z którym mieliśmy pożegnać się na dobre w 1989 roku, wcale nie przepadł w czeluściach historii. On nie tylko żyje, ale ma się całkiem dobrze, choć przybrał nieco inną formę. Obchody urodzin Marksa, które zaszczycił swoją obecnością szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, miały charakter parareligijny. Za plecami przemawiającego Junckera wisiał krzyż, bo oficjalne uroczystości odbywały się w bazylice Konstantyna w Trewirze pełniącej rolę świątyni protestanckiej. Trudno o bardziej symboliczny triumf komunizmu nad chrześcijaństwem, barbarzyństwa nad cywilizacją, nowej religii nad starą.

Gdy w Europie świętuje się urodziny twórcy komunizmu, po drugiej stronie Atlantyku nawiedzony burmistrz Jersey City walczy z pomnikiem ofiar tej ideologii. Nie on jeden. Całkiem niedawno przez Amerykę przetoczyła się fala poprawiania historii, usuwania z przestrzeni publicznej niewłaściwych postaci, padały pomniki przedstawiające dowódców wojsk Konfederacji, przymierzano się do rozprawy z Krzysztofem Kolumbem. Usunięcie pomnika katyńskiego doskonale wpisuje się w tę obłąkaną tendencję. Bo choć czasy i ludzie się zmieniają, barbarzyńska sekta istnieje nadal. Ta sama, która po 1917 roku zamieniła Rosję, a potem połowę Europy w piekło. Nie oczekujmy więc, że będzie ona czcić pamięć swoich ofiar. Przeciwnie, zniszczy każdego, kto stanie jej na drodze. Już to w Polsce przerabialiśmy i wygląda niestety na to, że czeka nas powtórka z tej nieszczęsnej historii.

CZYTAJ: Na nic protesty, burmistrz Jersey City w obcesowy sposób potwierdził, że Pomnik Katyński zostanie przeniesiony.