Felieton ukazał się w 17–18/2018 tygodnika „Sieci”.
Żadnego „głosowania rodzinnego” oczywiście nie będzie. Pomysł wicepremiera Jarosław Gowina, aby rodzic mógł głosować za niepełnoletnie dzieci, jest nazbyt ekstrawagancki, szczególnie jak na standardy Unii Europejskiej. Eurokraci nie po to godzą się na dopuszczenie do głosowania coraz młodszych nastolatków, żeby wzmacniać pozycję rodziców. W końcu chodzi nie o wzmacnianie tradycyjnej rodziny, ale o jej jak najszybsze rozmontowanie.
Zresztą, ile byłoby z takim „rodzinnym głosowaniem” we współczesnych czasach praktycznych problemów. Skoro mamy równouprawnienie płci, to które z rodziców powinno decydować, jeśli mają rozbieżne poglądy polityczne? Kto ma głosować za dzieci rodziców rozwiedzionych? Jak rozdać głosy w rodzinach patchworkowych? Co z dziećmi adoptowanymi? Czy zasada „głosowania rodzinnego” powinna być też rozciągnięta na związki gejowskie, które wychowują dzieci? Kto powinien głosować za sieroty?
Można powiedzieć, że skoro udało się rozwiązać problem, kto ma otrzymywać 500 zł na dziecko, to i z głosowaniem pewnie się uda. Pewnie tak – nie z takimi kłopotami dobra zmiana już sobie poradziła.
Ja bym jednak doradził, aby oprócz liczby dzieci przy ustalania siły głosu wziąć pod uwagę również inne kwestie. Mógłby na nią wpływać także wpłacony do kasy państwa podatek. Po podsumowaniu rocznych wpłat podatku dochodowego z minionej kadencji obywatel otrzymywałby (zależnie od wysokości zapłaconej sumy) odpowiednią siłę głosu w kolejnych wyborach.
Tych, którzy obawiają się, że w ten sposób przemożny wpływ na losy państwa zdobyłoby kilka oligarchicznych rodzin, od razu mogę uspokoić – akurat ci ludzie nie płacą podatku dochodowego lub płacą go w stopniu minimalnym. Podatkowi oszuści, krętacze i spryciarze sami ograniczaliby swój wpływ na sprawy publiczne – z korzyścią dla tych spraw, jak sądzę. Na wynik wyborów silniej wpływać mogłaby natomiast grupa, którą umownie można nazwać niższą klasą średnią – pracowitych, wydajnych i uczciwych podatników, czujących jakąś odpowiedzialność za sprawy publiczne.
Połączenie siły tych dwóch grup – wielodzietnych rodziców i solidnych płatników podatków – pozwalałoby zmniejszyć wpływy różnego rodzaju społecznych trutniów.
Problem w tym, że to wszystko mrzonki – dziś trutnie mają przewagę ina ograniczenie swojej dominacji się nie zgodzą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/393019-sila-glosu-podatnika-zadnego-glosowania-rodzinnego-oczywiscie-nie-bedzie