Jeśli ktoś miał wątpliwości co do tego, czy za próbą tymczasowego podobno zdemontowania pomnika katyńskiego w Jersey City stoją jakieś motywy poza oficjalnie deklarowanymi (budowa parku, monument miałby potem wrócić na miejsce), to powinien się ich pozbyć po zapoznaniu się ze sławetnym twittem burmistrza Stevena Fulopa. Ale mniej idzie tu o same idiotyczne oszczerstwa pod adresem marszałka polskiego Senatu („negacjonista Holocaustu”, „biały nacjonalista”). Bardziej o niedoceniane pierwsze zdanie twitta – „oto prawda o siłach, stojących za (tym) pomnikiem”.
To ważne zdanie, pokazujące że niezależnie od chęci budowy parku nad Hudsonem (a może również związanych z tym jakichś nieujawnionych zamierzeń biznesowych - w końcu blokowany przez pomnik grunt jest bardzo drogi…) w całej sprawie istnieją – po stronie demonterów – silne a skierowane przeciw upamiętnieniu emocje. Jakie? Trop rosyjski, którym idą niektórzy, wydaje mi się mylny. Fulop to człowiek amerykańskiej lewicy, a ta (wraz zresztą z całym niemal tamtejszym establishmentem) Rosji nienawidzi – bo Putin, bo ingerowanie w amerykańskie wybory, bo domniemany sojusz z Trumpem, bo prawa gejów.
Interpretowałbym zachowanie Fulopa inaczej. Klucz do zrozumienia jego emocji moim zdaniem jest podwójny – lewicowy i żydowski. Oba związane z Polską. Ten pierwszy kojarzy nasz kraj z sympatią wobec Trumpa i wszystkiego, czego amerykańska lewica nie znosi. Ten drugi opiera się na dążeniu do monopolizacji cierpienia. Do narzucenia narracji, w myśl której wyłącznie Żydzi zasługują na miano ofiar ludobójstwa. Katyń jest otóż przeszkodą dla budowania tego obrazu świata. Ze względu na swoją skalę. Ze względu na swoją bezprecedensowość (to też ważny element – Holocaust był bezprecedensowy, ale z innych względów bezprecedensowy był Katyń; bezprecedensowość Katynia umniejsza więc, w myśl tego chorego rozumowania, bezprecedensowość Holocaustu, a więc w konsekwencji i sam Holocaust). Ze względu na pozasądowość i zorganizowany charakter masakry, czyli cechy zbliżające ją niebezpiecznie do rejonów, uznanych za zarezerwowane dla Shoah i za stanowiące o szczególnym statusie tej zbrodni jako czegoś absolutnie wyjątkowego. Tak rozumujących Katyń może drażnić. A skoro dochodzi jeszcze wątek lewicowo-antytrumpowy, a wszystko to podlane jest sosem skandalu, związanego z polską ustawą o IPN – to… wiemy, dlaczego niezbyt mądry, za to hucpiarski amerykański żydowski polityk zareagował tak, jak zareagował.
To przykre, ale – powtarzam – obserwującym procesy intelektualno-polityczne, postępujące w środowiskach amerykańskich Żydów, trudno być zaskoczonym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/392957-sprawa-z-jersey-city-katyn-drazni-bo-utrudnia-pewna-narracje