W swoim ostatnim 3-majowym przemówieniu w roku 2009-ym śp. prezydent Lech Kaczyński zauważył, że choć historia nigdy nie powtarza się dokładnie w ten sam sposób, to jednak pewne jej elementy powracają. Przywołał doświadczenie pierwszego rządu PiS:
W Polsce też mówiono o rzekomym zagrożeniu demokracji, nie tak dawno. W istocie było to zagrożenie przywilejów niesłusznych, przywilejów ludzi, którzy nie działali dla Polski, działali dla siebie i zdarzyło się w innych warunkach, że nasi rodacy uwierzyli w to, że demokracja istotnie jest zagrożona. Nie, nie była. Nie była, i mówię to specjalnie dzisiaj, nie była przez jedną sekundę, zagrożone natomiast były przywileje. Przywileje tych, którzy, raz jeszcze to powtórzę, działali w imię własnych interesów, a nie w imię interesów Polski.
Szkicując wyzwania stojące przed naszym krajem, mówił:
Polsce potrzebna jest dzisiaj ciężka praca, bardzo ciężka, praca nad uzdrowieniem państwa, które musi dawać ochronę słabszym i nie bać się silnych. Bo wobec Rzeczypospolitej, wobec Polski wszyscy obywatele są równi niezależnie od tego, czy mają miliardy, czy jak większość z nas Polaków nie mają nic. Wszyscy są takimi samymi obywatelami. Wszyscy muszą korzystać z ochrony państwa, a przede wszystkim muszą korzystać ci słabsi. Także i ci, którym się powiodło muszą państwu służyć.
Wiele się w Polsce w ciągu ostatnich dwóch i pół roku zmieniło, ale wciąż jest to zasadnicza oś naszych sporów. Czy Polska jest dla każdego, czy też przede wszystkim dla ludzi w różny sposób uprzywilejowanych? Czy grupy i środowiska, które straciły swoją szczególną pozycję, zdołają narzucić wszystkim wokół fałszywe diagnozy rzeczywistości? Czy wmówią Polakom, że w kraju, w którym skokowo zwiększył się pluralizm, zmalała korupcja, radykalnie wzrosła pomoc dla rodzin, panuje skorumpowana dyktatura? Czy znów uda się ta stara sztuczka? Czy powrócą stare „prawa”, które z właściwym rozumieniem prawa nie mają wiele wspólnego?
Świętując 3 Maja nie możemy zapomnieć o tym wielkim wyzwaniu: o konieczności obrony prawdy o prawdziwym sensie ruchu politycznego, który - jak to kiedyś opiszą historycy - w pierwszej i drugiej dekadzie XXI stulecia podjął próbę naprawy państwa polskiego. Próbę wpisującą się w wielką polską tradycję, sięgającą ruchu egzekucji praw, a później właśnie polskiego Oświecenia. W codziennym jazgocie owego sensu nie widać, ale to on jest najważniejszy. Reszta to taktyka, trudne wybory, konieczności.
3 Maja 2009-go roku Lech Kaczyński mówił:
Jako prezydent Rzeczypospolitej dziś w dniu, który możemy nazwać dniem naprawy Polski, dniem naprawy Rzeczypospolitej, chciałbym stwierdzić: będę robił wszystko, żeby nasz kraj szedł drogą demokracji, aby polskie państwo było silne, aby potrafiło chronić słabszych, aby traktowało swoich obywateli równo, aby zwyciężała uczciwość, a nie cynizm i draństwo.
Lech Kaczyński - świetny historyk - doskonale wyczuwał dziejowe znaczenie procesu, którego był kluczowym uczestnikiem. Jego przeciwnicy również, choć z rzadka tylko przyznawali to otwarcie, wybierając strategię topienia całego sensu i sporu w morzu agresji, szyderstwa, czepialstwa, czyli tego wszystkiego, co opisujemy jako przemysł pogardy. Przemysł, który znów zbiera siły, konsoliduje się, i nabiera pewności siebie.
Przeciwnicy silnego, sprawiedliwego państwa polskiego to ludzie inteligentni, więc swoje metody i techniki dostosują do sytuacji. Ale jedno się nie zmieni: nieformalna konstytucja III RP - tak jak nieformalna konstytucja polski przedrozbiorowej - ma pozostać nienaruszona. W obu przypadkach najważniejsze przesłanie obu formuł ustrojowych jest identyczne: róbcie co chcecie, byle wszystko pozostało po staremu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/392802-3-maja-to-dzis-przede-wszystkim-zobowiazanie-by-nie-pozwolic-na-zaklamanie-proby-naprawy-rzeczypospolitej-tej-wspolczesnej