Sam w poniedziałek byłem na dialogu środowiska osób niepełnosprawnych z rządem, tam było zaproszonych ok. 100 osób niepełnosprawnych z różnych stron wspaniałej Polski. Na spotkaniu była rzecznik rządu i pani minister Rafalska. Pani Iwona Hartwich i jej niewielkie środowisko nie chcieli rozmawiać z panią Rafalską. Inaczej – chcieli rozmawiać, ale „na podłodze”. Większość osób ogółem była zadowolona z tego, że w ogóle może na to spotkanie przyjść. Jestem za ostrą, ale merytoryczną rozmową. My się możemy kłócić, ale niech to będzie spór merytoryczny, a nie krzyk, wrzask
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr teologii Bawer Aondo-Akaa.
wPolityce.pl: Rząd przedstawił kolejne propozycje, mające spełnić postulaty protestujących w Sejmie osób niepełnosprawnych. Część środowiska przyjęła te propozycje, ale protestująceprotestujący w Sejmie nie. Chodzi o to, że drugi z postulatów ma nie być spełniony w formie 500 zł gotówki, ale w formie „rzeczowej”. Czy uważa pan, że ten protest nadal powinien trwać?
Dr Bawer Aondo-Akaa: Każdy strajk powinien być respektowany, ale uwaga, jak mówił św. Jan Paweł II, strajk nie może być w taki sposób robiony, że pewna grupa osób kosztem społeczeństwa coś tym „ugra”. Po prostu już moim zdaniem jest to w tym momencie niepotrzebny strajk, a być może nawet szkodliwy dla całej grupy osób z niepełnosprawnością. Mam też wrażenie, że strajk został upolityczniony.
Skąd takie wrażenie?
Ponieważ tzw. totalna opozycja, posłowie Nowoczesnej, chodzą do pani Iwony Hartwich czy do osób niepełnosprawnych protestujących w Sejmie i po prostu coś chcą politycznie ugrać, kosztem niewielkiej części środowiska osób niepełnosprawnych. Z drugiej strony organizacje wprost lewicowe, promujące mordowanie dzieci nienarodzonych przez obrzydliwą aborcję, tutaj chodzi mi o Strajk Kobiet, który wprost się włączył w ten strajk.
Wiele osób zwraca uwagę na fakt, że to niekonsekwencja, gdy środowiska lewicowe z jednej strony popierają protest osób niepełnosprawnych, a z drugiej domagają się aborcji dzieci niepełnosprawnych.
No właśnie. To jest absurd. Sam w poniedziałek byłem na dialogu środowiska osób niepełnosprawnych z rządem, tam było zaproszonych ok. 100 osób niepełnosprawnych z różnych stron wspaniałej Polski. Na spotkaniu była rzecznik rządu i pani minister Rafalska. Pani Iwona Hartwich i jej niewielkie środowisko nie chcieli rozmawiać z panią Rafalską. Inaczej – chcieli rozmawiać, ale „na podłodze”. Większość osób ogółem była zadowolona z tego, że w ogóle może na to spotkanie przyjść. Jestem za ostrą, ale merytoryczną rozmową. My się możemy kłócić, ale niech to będzie spór merytoryczny, a nie krzyk, wrzask.
Mówiąc o tym, że osoby niepełnosprawne dyskutujące w poniedziałek z przedstawicielami rządu nie chciały rozmawiać „na podłodze”, nawiązuje pan do tego, aby rozmawiać w Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog”, a nie na korytarzu w Sejmie?
Tak. O mnie ludzie mówią, że działam dużo i głośno. I rzeczywiście. Ale znam grono osób z niepełnosprawnością, którzy po cichu działają. Katolickie Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół działające – uwaga – od ponad 45 lat przy dominikanach w Krakowie. Słyszał pan o tym?
Przyznam, że nie.
No właśnie. Pan o tym nie słyszał, bo ono walczy po cichu. Ja dzięki temu Stowarzyszeniu mogłem skończyć studia, pójść na doktorat. Mógłbym podawać multum takich środowisk, gdzie ludzie działają, nie tylko katolickich. Ci ludzie działają cicho, merytorycznie. To jest praca u podstaw, jak by powiedział pan Roman Dmowski. Z drugiej strony też jestem za tym, że czasami trzeba walczyć i właśnie dlatego jeżdżę na spotkania z przedstawicielami rządu. W czasie tej poniedziałkowej dyskusji z panią Rafalską i panią rzecznik rządu praktycznie wszystkie osoby z niepełnosprawnością ruchową opowiadały się za postulatem, żeby zwiększyć aktywizację zawodową osób niepełnosprawnych. Nikt jak na razie w żadnych mediach nie chciał napisać wszystkich moich myśli, bo one są w niektórych kręgach kontrowersyjne. Jedynie 10 proc. osób z niepełnosprawnością nie jest w stanie pracować. 90 proc. osób z niepełnosprawnością może wykonywać jakąkolwiek pracę – to może być praca zdalna. Pieniądze nie rosną na drzewach, trzeba o tym pamiętać. Żeby komuś dać, to trzeba komuś zabrać. Rozumiem, że bogaci mają i im nie ubędzie. Tylko jak to działa długofalowo? Tak, że ja jako osoba niepełnosprawna, jestem traktowany jako beneficjent pomocy – nie jako partner do równej dyskusji, tylko ten któremu należy pomóc, czyli dać pieniądze. To w konsekwencji prowadzi do myślenia - my na niego musimy płacić, na tego za przeproszeniem inwalidę, to może go lepiej zabić? Wiem, że to jest pewnie przerysowane, ale np. pan tłumaczył bodajże w Holandii dorosłej osobie z zespołem Downa, ile ona kosztuje społeczeństwo. To wiąże się poniekąd ze świadczeniami socjalnymi.
CzyCzyli pan by postulował, aby rząd zamiast dawać „żywą gotówkę”, raczej zajął się ułatwiłułatwieniem przy pomocy pewnych programów zatrudnianiezatrudniania osób niepełnosprawnych?
Dokładnie. A ok. 10 proc. osób z niepełnosprawnością faktycznie potrzebuje pieniędzy. My czujemy, że jak ktoś nie może pracować, a nie nie chce, to my mu pomagamy. To jest uczciwe i sprawiedliwe. Mówiłem pani rzecznik rządu, że jestem za pewną tezą, która wywołałaby larum w środowisku. Uważam, że jeśli urzędnik znajdzie osobie z niepełnosprawnością pracę, którą ta osoba mogłaby wykonywać, a ta osoba odmówi, to w takim razie państwo powinno jej odebrać wszystkie świadczenia socjalne. Jeśli jednak ta osoba będzie chciała pracować, to państwo nadal mogłoby gwarantować jej świadczenia. Chodzi o to, żeby była premiowana chęć pracy, a nie lenistwo.
Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych „Podkarpacie” skierowało mocny list do protestujących w Sejmie. Piszą do nich m.in., aby kierowali się swoją mądrością i przyszłością, a nie podszeptami ludzi spoza środowiska, którzy dzięki nim chcą rozgrywać często bardzo brudne gierki dla zbicia swego kapitału . Wspominają też, że niektóre propozycje rządu dla osób niepełnosprawnych należy traktować jako przełomowe. Jak by pan się odniósł?
Zgadzam się, nic dodać, nic ująć. Nie jestem za PiS-em, ale uważam, że dobro poszczególnych ludzi, jest dla mnie ważniejsze niż identyfikacja partyjna. Jeśli PiS robi dobrze, to robi dobrze. Jeśli robi źle, to trzeba to powiedzieć. Natomiast teraz winszuję za te elementy, które PiS wprowadził.
To dlaczego ten protest pana zdaniem wciąż trwa?
Oś problemu jest w istocie gdzie indziej. Prościej jest dostać pieniądze i wydać je na co się chce. Słyszałem tę wypowiedź, że osoba z niepełnosprawnością również potrzebuje wyjść do kina. Dobrze, ale uwaga – czy godne i wolne życie człowieka równa się pójście do kina, teatru? Nie. Ja przez większość życia nie miałem pieniędzy i się tego nie wstydzę. Wychowałem się w rodzinie robotniczej, ubogiej i nie miałem pieniędzy. Ale to nie oznacza, że nie miałem godności jako człowiek. Gdybym był dzieckiem i dostał 500 zł czy 1000 zł to bym był przeszczęśliwy, bo poszedłbym sobie do kina. Jednak teraz z perspektywy czasu uważam, że bardzo dobrze, iż tych pieniędzy nie dostałem. Wie pan czemu? Bo się nauczyłem żyć jak wolny człowiek, dowiedziałem się, jak ciężka jest praca człowieka. Co to znaczy zarobić złotówkę własną pracą. Jak dostanę tę złotówkę własną pracą i za to kupię własność prywatną, to to jest również anty-eugeniczne. Parafrazując słowa św. Gilberta Keitha Chestertona z książki „Eugenika i inne zło”, właśnie własność prywatna chroni przed eugeniką. Bo jeśli ja zarobię, tak jak wszyscy inni ludzie, to ja jestem równie godny jak każdy inny.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/392670-nasz-wywiad-bawer-aondo-akaa-pani-hartwich-i-jej-niewielkie-srodowisko-chca-rozmawiac-z-rzadem-na-podlodze-to-juz-niepotrzebny-strajk