Obecna prezentacja budżetu nie zamyka sprawy, bo to, jak zaznaczyłem, jest długi proces. Na początku czerwca poznamy rozporządzenia, a później rozpoczną się właściwe negocjacje między poszczególnymi krajami członkowskimi
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jerzy Kwieciński, minister inwestycji i rozwoju.
wPolityce.pl: Nie będzie bardzo dużych cięć w nowym budżecie unijnym, jak wcześniej sądzono. Możemy wprost powiedzieć, że to sukces polskiego rządu?
Minister Jerzy Kwieciński: Poczekajmy do jutra, kiedy ten budżet zostanie zaprezentowany. Wiemy, że dla UE to nie jest łatwa sytuacja ze względu na Brexit, przez który mamy prawie 10 proc. dziurę w budżecie oraz nowe wyzwania i związane z nimi priorytety. Mam tutaj na myśli politykę bezpieczeństwa i migracyjną, a to są nowe znaczące wydatki. Ponadto UE cały czas chce być bardziej konkurencyjna i innowacyjna, to znaczy zwiększać wydatki na badania i rozwój, digitalizację gospodarki i politykę klimatyczna. Tu też UE chce być liderem.
Debata nad budżetem UE była do końca bardzo napięta?
Dla rządu, pana premiera i dla nas nie były to łatwe czasy. Chodzi nie tylko o ostatnie miesiące, ale nawet lata, bo tę debatę rozpoczęliśmy na początku 2015 roku. Niewątpliwie kosztowało to pana premiera sporo wysiłku, bo brał udział praktycznie we wszystkich spotkaniach rządowych na najwyższych poziomach. Mam na myśli Komisję Europejską i kraje członkowskie, szczególnie Niemcy. To był także wysiłek MSZ i naszego ministerstwa. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy odwiedziłem prawie 10 krajów członkowskich UE. Przede wszystkim po to, żeby przekonywać te kraje, które są najbardziej powściągliwe w stosunku do najważniejszych finansowo polityk unijnych, czyli do polityki spójności i wspólnej polityki rolnej.
Jakie było stanowisko Polski?
W polityce spójności opowiadamy się za utrzymaniem dotychczasowej metody, tzw. berlińskiej wyliczania wsparcia w oparciu o produkt krajowy brutto w poszczególnych regionach. W przypadku wspólnej polityki rolnej zależy nam po pierwsze na tym, żeby nadal była to mocna polityka. Po drugie, żeby była ona w 100 proc. finansowana ze źródeł europejskich, bez wkładu krajowego. Oznacza to, że opowiadamy się przeciwko tzw. nacjonalizacji tej polityki, czyli przechodzeniu jej na konto poszczególnych krajów członkowskich. Zależy nam również na tym, żeby zostały wyrównane dopłaty dla rolników, bo tutaj nadal są dysproporcje pomiędzy niektórymi krajami. Ponadto, żeby fundusze europejskie nie były znowu związane z jakimiś nowymi warunkami. Już w tej perspektywie mamy tzw. warunki wstępne, które poszczególne kraje muszą spełnić.
A co z łączeniem funduszy z praworządnością? Jest szansa, żeby odstąpiono od tego warunku?
Tego nie wiemy na pewno, zobaczymy co zaprezentowane jutro. Natomiast, gdyby taki warunek był wprowadzany, to on też nie może dotyczyć tylko polityki spójności, ale również wszelkich innych obszarów. Uważamy jednak, że są bardzo wątłe podstawy prawne na poziomie unijnym, aby taką warunkowość wprowadzać. Ten warunek związany z praworządnością jest dla nas kompletnie niepotrzebny. Zresztą nie jest on mierzalny tak, jak inne, np. wprowadzenie jakichś rozporządzeń prawnych, czy warunki makroekonomiczne, które mają swoje bardzo konkretne znamiona, jak zadłużenie czy deficyt budżetowy. Tymczasem praworządności nie da się zmierzyć, a prawie zawsze jest to ocena polityczna i to bardzo subiektywna. Nie tylko Polska jest temu przeciwna, ale również bardzo wiele innych krajów, szczególnie naszego regionu.
Podkreślił to minister Szymański, który stwierdził, że Polsce udało się obronić w budżecie UE znaczną część interesów regionu. Dodał jednak, że to początek trudnego procesu negocjowania budżetu wieloletniego. Uważa Pan podobnie?
Oczywiście. Zamiarem komisarza Oettingera, jak również przewodniczącego KE Junckera jest to, aby ten budżet został uwzględniony do wyborów do PE w przyszłym roku. Żeby tak się stało wszystkie kraje muszą dogadać się co do jego wysokości i poszczególnych alokacji, a także metody liczenia. Chodzi bowiem nie tylko o to, jakie kwoty będą przeznaczone, ale również jak będą one dzielone. Wiec to jest tak naprawdę początek bardzo trudnego procesu.
Ale można powiedzieć, że ten początek jest dla Polski dobry? W tym sensie, że stanowisko premierów Morawieckiego i Orbana oraz prezydenta Macrona przeważyło szalę na naszą korzyść?
Prawie dwa tygodnie temu był tzw. przeciek (źródło nie zostało ujawnione), że propozycja budżetu UE nie jest dla Polski i naszego regionu zbyt dobra. Ona była niższa o mniej więcej 10 proc. w przypadku polityki spójności, aniżeli jest w obecnym budżecie. Ale również metoda podziału środków, która została tam zastosowana, była nie tylko w oparciu o bogactwo danego kraju, mierzone produktem krajowym brutto na mieszkańca, ale także inne czynniki. Ta metoda wyliczenia powodowałaby, że środki z polityki spójności przepłynęłyby z biedniejszych, chociaż rozwijających się dzięki swojemu wysiłkowi krajów Europy Środkowo-Wschodniej, do krajów południowej Europy. Przyznam szczerze, że nie jestem przekonany, czy już jutro poznamy tę metodę, ona może być zapowiedziana. Na pewno jeszcze korków od szampana nie należy otwierać.
To znaczy, że jutro możemy się jeszcze czymś zaskoczyć?
Różnie to bywa w takich rozwiązaniach prawnych. Np. najważniejsze rozwiązanie w pakiecie zimowym powstało w ostatnią noc i na jednej z 3 tysięcy stron można było tę zmianę wypatrzyć. Trzeba więc zawsze czuwać do ostatniego momentu. Natomiast obecna prezentacja budżetu nie zamyka sprawy, bo to, jak zaznaczyłem, jest długi proces. Na początku czerwca poznamy rozporządzenia, a później rozpoczną się właściwe negocjacje między poszczególnymi krajami członkowskimi.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/392540-nasz-wywiad-minister-kwiecinski-o-kulisach-negocjacji-unijnego-budzetu-dla-rzadu-pana-premiera-i-dla-nas-nie-byly-to-latwe-czasy