Protest rodziców niepełnosprawnych dorosłych ciągnie się od tygodnia. A im dłużej trwa, tym bardziej wiadomo, że chodzi tu o coś zupełnie innego niż dramatyczny los polskich inwalidów, dzieci i dorosłych. Protestujący zmieniają warunki umowy, tydzień temu Iwona Hartwich domagała się „cewników, pieluchomajtek, rurek i cewników”, a dziś oczekuje „żywej gotówki”.
Już pośród protestujących widać polityków totalnej opozycji, z tych, co to uczestniczyli w czarnych marszach. A kiedy pani Hartwich, na kolejne propozycje rządu odpowiedziała w POLSACIE „To nie są żadne propozycje. Więc mamy swoje – aby Kaczyński, zamiast wynagrodzenia, otrzymał np. 10 kg karmy dla kota”, powiało wzięciem Obywateli RP, i nikt mi nie powie, że pani Hartwich nie ma z nimi nic wspólnego. Dopiero teraz widać, że toczy się zupełnie inna gra niż sądziliśmy na początku, że mniej chodzi o prawa niepełnosprawnych, choć pewnie także, a bardziej o podgrzewanie nastrojów niezadowolenia z władzy i wsparcie opozycji, PO, Nowoczesnej i SLD, podczas kampanii wyborczej do samorządów.
Jeszcze kilka dni temu byłam za rodzicami walczącymi o godne i w miarę normalne życie swoich dzieci. Nawet w Polsce nie ma już wątpliwości, że stosunek władz, społeczeństwa do niepełnosprawnych jest miernikiem zaawansowania cywilizacyjnego kraju. Dziś już tylko Korwin Mikke powtarza „ci ludzie żyli przez 40, 50 czy 60 lat bez tych zasiłków, więc mogą żyć dalej”. Więc generalnie, wiadomo, że to ci słabsi, mniej uprzywilejowani niż my, i ich rodzice, mają rację. Wiemy także, że w Polsce system socjalny od 30 lat jest zabagniony, i że przez osiem lat rządzenia liberalnej partii Platformy Obywatelskiej, która miała w nosie nieuprzywilejowanych, sytuacja się pogorszyła. Teraz spójrzmy, jak na protest w Sejmie zareagował rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Najpierw pytanie – który poprzedni rząd tak szybko na podobny protest zareagował – oczywiście nie wspominam o PRL, który w takich przypadkach błyskawicznie wysyłał policję z gazami łzawiącymi i armatkami wodnym. Po zapowiedziach podwyższenia renty socjalnej /projekt został już przyjęty przez rząd/, jest obietnica rozwiązań, które przyniosą rodzinie z osobą niepełnosprawną, ok. 520 złotych oszczędności. Chodzi o wydatki na środki pielęgnacyjne, sprzęt rehabilitacyjny i samą rehabilitacje, dostęp do specjalistów. Jest to dokładnie to, o czego jeszcze kilka dni temu domagał się Komitet Protestujący. Ale dziś Komitet zmienił zdanie i chce 500 złotych miesięcznie „żywej gotówki”. Co w tak krótkim czasie od przejęcia władzy, i dotychczasowym transferze socjalnym ok. 70 mld złotych z kieszeni bogatych VAT-owskich oszustów do kieszeni najuboższych, byłoby trudne. Trzeba czasu. Ale Platforma Obywatelska i PSL to ostatnie ugrupowania, które w chórze krytykantów „co władza powinna zrobić, a czego nie?” powinny brać udział.
Dlaczego? Oto kronika hańby, protest rodziców niepełnosprawnych dzieci w Sejmie w 2014 roku i reakcja ówczesnych władz. Choć już w 2010 roku premier Tusk obiecał „system wsparcia dla niepełnosprawnych” i potwierdził to dwa lata później w kampanii wyborczej, jak zareagował w Sejmie w 2014 roku? Najpierw powiedział: „możemy przetransferować pieniądze, przeznaczone na armię – czy tego chcecie?” A potem dodał: ”Są granice cynizmu …. Jeśli nadal będziecie okupować Sejm, to nie będzie posiedzeń”, dając do zrozumienia, że nie ma o czym rozmawiać. Małgorzata Kidawa -Błońska pospieszyła ze wsparciem: ”skala pomocy dla niepełnosprawnych jest w naszym kraju duża”, a jak zawsze niezawodny, kiedy trzeba rozśmieszyć słuchaczy Adam Szejnfeld, poskarżył się łzawo, że „sam od 18 lat nie dostał podwyżki”. Tak na podobne oraz słuszne, oczekiwania rodziców dzieci niepełnosprawnych cztery lata temu, zareagował rząd PO – PSL. Dlaczego dziś nie korzysta z okazji, żeby siedzieć cicho?
I jeszcze jedno pytanie: jak ci ludzie, nie mający przepustek, dostali się do Sejmu? Należy przypuszczać, że wprowadził ich ktoś z opozycji totalnej, z PO czy Nowoczesnej, w nadziei, że zrobi się medialna awantura. I tak się właśnie stało. Dla porządku, w starych demokracjach np. w Wielkiej Brytanii nie byłoby to możliwe, aby tak duża grupa gości z wózkami, materacami i śpiworami dostała się do Westminsteru. Nie ma takiego zwyczaju, chodzi o powagę parlamentu, protestowaliby jak inni na skwerze przed Westminsterem. W naszej polityce, z braku konkretnych, bardziej szczegółowych zapisów oraz szacunku dla parlamentu, kwitnie kultura happeningów, okupowanie mównicy marszałkowskiej, kabarety, szpital na sejmowych korytarzach.
Wracając do samej sprawy: chyba nie ma na świecie, łącznie ze starymi demokracjami, systemu opieki socjalnej, sensownego i satysfakcjonującego wszystkich. Pamiętam, jak po pierwszym zwycięstwie Labour Party i Tony Blaira w 1997 roku, rzucono się, aby naprawić ten sektor, zniszczony – jak mówiono – przez rozszalały kapitalizm premier Thatcher i jej konserwatywnych następców. Zaczęło się bezmyślne rozdawnictwo, bez skutecznej kontroli, marnowanie wielkich pieniędzy, umacniające welfare state, państwo opiekuńcze, które pozostawiło w spadku 6 milionów ludzi na garnuszku socjalu, niezwykle atrakcyjne dla imigrantów zarobkowych z całego świata.
W Polsce wciąż jeszcze niepełnosprawnych nazywa się, nie bez powodu, „niewidzialnymi”. Bo rzadko można ich spotkać w miejscach publicznych, w sklepach, kinach, halach sportowych czy mediach, rzadko opuszczają dom. O Wielkiej Brytanii możemy mówić różne rzeczy, ale tam inwalidzi są widzialni i słyszalni. Dla nich przystosowane są domy, chodniki, windy czy budynków użyteczności publicznej. U nas dopiero zaczyna się coś „na tym odcinku” dziać. Więc co dalej? Wiemy już, ostatnie dni to udowodniły, że Komitet Protestacyjny w Sejmie, którego twarzą jest Iwona Hartwich – zmieniający swoje żądania, nie godzący się na żaden kompromis – zmierza do podgrzewania anty-rządowych nastrojów. Wiemy także, iż ludzie już mają świadomość, że władza zdaje sobie sprawę ze swojej służebnej roli i wychodzi naprzeciw żądaniom grup społecznych najbardziej pokrzywdzonych. Pozostało najważniejsze, stworzyć system, który będzie angażował nie tylko resort pracy i spraw socjalnych, ale i wiele, wiele innych segmentów państwa.
A więc oczywiście sektor pracy i spraw socjalnych / podwyżki rent i dodatków, dostęp do sprzętu rehabilitacyjnego, uruchomienie miejsc pracy dla różnych grup inwalidzkich, więcej etatów „mobilnych”, pół i ćwierć etatów/, ministerstwo budownictwa /wjazdy, windy, szerokość futryn drzwi/. Ale należy uruchomić także resort infrastruktury /chodzi o ułatwienia samodzielnego poruszania się inwalidów po ulicach/, transportu i komunikacji /miejsca dla wózków w tramwajach i autobusach, ich dostępność dla niepełnosprawnych/. Ministerstwo kultury / otwarcie na niepełnosprawnych, więcej imprez kulturalnych z uwzględnieniem ich obecności, w bibliotekach - sekcji książek z dużym drukiem i audiobooków/. Nawet resort sprawiedliwości / ściganie w ekspresowym tempie alimentowiczów – ojców dzieci niepełnosprawnych, wielu zostawia rodzinę i „idzie w Polskę”, gdy matki dzieci skazane są na codzienną, samotną walkę o przetrwanie/. Wielką i pozytywną rolę mogą odegrać tu media: mniej codziennego boksowania się ze złą wolą i głupstwem na Wiejskiej, więcej akcji pożytecznych dla ludzi. No i dalsze cywilizowanie polityków, którzy – zwłaszcza liberałowie z PO czy Nowoczesnej – wciąż nie dostrzegają tych, którzy nie zabrali się na pociąg zwany „dobrobyt” czy „godziwe życiowe standardy”. Niech z tej politycznej awantury na korytarzach Sejmu, wyniknie dla niepełnosprawnych, w gruncie rzeczy dla nas wszystkich, coś pożytecznego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/392523-niepelnosprawni-i-polityka-widac-ze-toczy-sie-zupelnie-inna-gra-niz-sadzilismy-na-poczatku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.