Kandydat PiS w Warszawie potrzebuje pewnej dezideologizacji kampanii, tzn. przedstawiania PiS-u nie jako partii konserwatywnej w sporach światopoglądowych, ale po pierwsze jako pragmatycznej partii socjalnego konserwatyzmu. Po pierwsze, dlatego że w każdych kolejnych wyborach w Warszawie bardzo wyraźnie było widać, że kwestie zamożności są bardzo silnie skorelowane z partiami politycznymi. Ta obietnica pokazuje przy tym też inną kwestię – żłobki są problemem dla określonej generacji, ludzi trochę młodszych od Patryka Jakiego. To jest w istotnym stopniu grupa, w której PiS był niedoreprezentowany
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog.
wPolityce.pl: Oficjalnie kampania wyborcza w Warszawie jeszcze się nie zaczęła, ale już doszło do kilku konfrontacji słownych między Rafałem Trzaskowskim a Patrykiem Jakim. Jak na razie największym echem odbiła się kwestia tweeta kandydata PO o tym, że dobrze, iż Patryk Jaki chce się nauczyć Warszawy. Z sytuacji szybko skorzystał Jaki, podkreślając, że on nie różnicuje warszawiaków na rdzennych i przyjezdnych, tylko chciałby być prezydentem wszystkich mieszkańców stolicy. Jak pan ocenia te twitterowe przepychanki?
Prof. Rafał Chwedoruk: Pod tym względem jest 1:0 dla Patryka Jakiego. Nie chodzi mi tu o same twitterowe przepychanki, które są z natury rzeczy wpisane we współczesne kampanie wyborcze, tylko kontekst. Jeżeli spojrzymy na wyniki wyborów w Warszawie, to w tych częściach stolicy, które mniej czy bardziej zasadnie utożsamiane są z napływającym do miasta pokoleniem 30-40 latków, którzy tu przybywają do pracy, to tam właśnie PO ma się dużo lepiej niż PiS. Prawo i Sprawiedliwość z kolei lepiej się ma w starszych częściach Warszawy, gdzie z natury rzeczy odsetek mieszkańców mających warszawskie korzenie jest trochę większy. Zresztą kandydat partii liberalnej akurat takiego argumentu, powiedziałbym konserwatywnego, nie powinien raczej używać.
Przed rozpoczęciem tej wymiany zdań wielu komentatorów mówiło, że kampania w Warszawie będzie bardzo brutalna. Czy pana zdaniem to co obecnie obserwujemy, to właśnie zapowiedź tego, że taka właśnie będzie?
Jeśli to miałoby się zamknąć w tych formułach jak do tej pory, to powiedziałbym, że to duży savoir-vivre, zarzucanie sobie niespójnych wypowiedzi, zwracanie uwagi na to, kto mieszka w Warszawie, to jest naprawdę light. Tutaj uderzyły raczej słowa jednego z polityków Nowoczesnej. Tym bardziej zaskakujące, że przecież wypowiedziane przez kogoś, kto nie uczestniczy bezpośrednio w tej kampanii i to było uosobienie brutalnej kampanii, która niczego dobrego wyborom i demokracji nie czyni. Myślę, że warszawska kampania nie będzie tak brutalna, jak na pozór może się wydawać, ponieważ niektóre segmenty elektoratów, będące obiektem zabiegu obu polityków, raczej cenią sobie umiar, a nie radykalizm. Natomiast będzie to kampania bardzo ciekawa, choć jak sądzę w dużym stopniu niereprezentatywna dla reszty kraju. Tak naprawdę prawdziwy wynik całych wyborów samorządowych to nie będzie wynik wyborów prezydenckich w Warszawie, tylko wyniki w wyborach do kilku kluczowych sejmików wojewódzkich, typu łódzki i śląski oraz wyniki wyborów w wielu średnich miastach, w których wszystko się może zdarzyć.
Gdyby jednak PiS-owi udało się wygrać wybory w Warszawie, to czy nie byłoby to też ważne, prestiżowe zwycięstwo w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych? Tak, myślę, że główna korzyść dla PiS-u polegałaby nawet nie na samym sprawowaniu władzy w Warszawie, dlatego że efektywne przejęcie władzy nad tak dużym organizmem politycznym przez kilka kadencji rządzonym praktycznie przez jedną partię wymagałoby wielu miesięcy. Natomiast gdyby kandydat popierany przez PiS wygrał wybory w Warszawie, to jak sądzę najdalej idącym skutkiem byłby wstrząs w obozie liberalnym. Tam i bez tego sytuacja jest napięta, bo jest kilka różnych ośrodków, które chciałyby przejąć władzę. Porażka w Warszawie mogłaby wiele hierarchii zakwestionować.
To znaczy hierarchię władzy w samej PO?
To też, stąd zastanawiam się nad zasadnością wystawienia Rafała Trzaskowskiego w Warszawie. To zaskakuje nie tylko ze względu na jego związki z urzędującą prezydent Warszawy, co w kampanii pewnie jeszcze nie raz się pojawi, ale także poprzez to, że był on politykiem w wewnętrznych konfliktach w PO bliższy Donaldowi Tuskowi niż obecnemu kierownictwu partii. To jest taka odwrotność sytuacji wrocławskiej, gdzie PO pozwoliła sobie na daleko posunięty eksperyment i wystawili polityka, który olbrzymiej części wyborców PO może się kojarzyć bardziej z PiS-em niż z PO. Jednak tam i tak PO jako taka nie sprawuje władzy i ryzyko porażki tam byłoby dużo mniej dotkliwe. Natomiast w Warszawie sobie na to nie pozwolono – wystawiono kandydata rozpoznawalnego po to, żeby zabezpieczyć się przed porażką.
Patryk Jaki ma jednak obecnie większą rozpoznawalność niż Rafał Trzaskowski, do czego najpewniej przyczynił się m.in. fakt, że jest przewodniczącym komisji weryfikacyjnej. W ramach tej działalności niebawem m.in. zaprezentować bilans strat miasta w wyniku dzikiej reprywatyzacji. Czy ta aktywność pana zdaniem pomaga mu budować swój wizerunek w oczach mieszkańców stolicy?
Oczywiście sukcesy pracy tej komisji stały się podstawą decyzji o nominacji polityka spoza PiS. Za problemem reprywatyzacji kryła się konkretna krzywda dziesiątek tysięcy osób i wymierne straty materialne. Warto przy tym zauważyć, że poszkodowane w wyniku reprywatyzacji były w olbrzymim stopniu osoby, które w kategoriach tytułowego sporu między rdzennymi warszawiakami a tzw. słoikami należą do tej pierwszej kategorii.
Patryk Jaki złożył właśnie pierwsze zobowiązanie: jeśli wygra wybory w Warszawie, tow pierwszym tygodniu urzędowania podpisze program, zakładający budowę 50 nowych żłobków i przedszkoli. Powiedział przy tym, aby zacząć mówić językiem konkretów, a zaprzestać przepychanek. Czy pana zdaniem, taka propozycja kandydata PiS na prezydenta stolicy to ruch w dobrym kierunku z punktu widzenia jego szans na zwycięstwo w wyborach?
Kandydat PiS w Warszawie potrzebuje pewnej dezideologizacji kampanii, tzn. przedstawiania PiS-u nie jako partii konserwatywnej w sporach światopoglądowych, ale po pierwsze jako pragmatycznej partii socjalnego konserwatyzmu. Po pierwsze, dlatego że w każdych kolejnych wyborach w Warszawie bardzo wyraźnie było widać, że kwestie zamożności są bardzo silnie skorelowane z partiami politycznymi. Ta obietnica pokazuje przy tym też inną kwestię – żłobki są problemem dla określonej generacji, ludzi trochę młodszych od Patryka Jakiego. To jest w istotnym stopniu grupa, w której PiS był niedoreprezentowany. W sytuacji, kiedy było się przez tyle lat w opozycji w mieście, można składać obietnice. Gorzej ze składaniem obietnic mają ci, którzy rządzą – druga strona zawsze będzie zadawała pytanie, dlaczego to do tej sprawy nie zostało przeanalizowane czy zrobione. Tutaj Patryk Jaki może sobie na dużo pozwolić – takie wilcze prawo kandydata opozycyjnego.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/392449-nasz-wywiad-prof-chwedoruk-gdyby-kandydat-pis-wygral-wybory-w-warszawie-to-najdalej-idacym-skutkiem-bylby-wstrzas-w-obozie-liberalnym
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.