Donald Tusk pochwalił się nagrodą Europejskiego Instytutu Kultury i Mediów Polonicus 2018. Za co ją dostał? Za „całokształt”. Czego? Ano tego, że promuje. Polskę promuje w Europie, która leży w jej sercu. Tak dobrze promuje, że dostał…
W kwestii formalnej, do dostania przez Tuska przyczyniły się rzekomo - jak głosi komunikat - środowiska polonijne w Niemczech. A skoro w Niemczech, tę brązową statuetkę wręczono mu w sobotę w Akwizgranie, po niemiecku Aachen, po holendersku Aken, po francusku Aix-la-Chapelle. To takie miasto na skraju Nadrenii Północnej-Westfalii, tuż przy granicy z Belgią i Holandią. Uzdrowiskowe miasto. Jakaż symbolika… Więcej o kulisach przyznania tej nagrody przez niemiecka Polonie można dowiedzieć się z rozmowy z Anna Wawrzyszko, wiceprezes Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła.
Wybitne osiągnięcia „króla Europy” w ciągu niezbyt długiego czasu w dowodzeniu europejskości swego kraju pochodzenia zostały… docenione. I słusznie, bo zaiste Tusk w roli króla nie tylko sławi imię Polski, ale także wcześniej, podczas niespełna ośmiu lat jego rządów - że tak powiem - na własnych śmieciach zrobił dla niej wiele, co długo jeszcze będzie widać, słychać i czuć…
Nie ma co, karta nam wali, jest o nas głośno. Po prostu mamy wspaniałych ambasadorów polskości, którzy dbają o nasz wizerunek w świecie i mają wkład. Weźmy takich jeszcze nienagrodzonych Jana Tomasza Grossa, Jana Grabowskiego i Konstantego Geberta. Panowie dwoją się, a właściwie troją w medialnym przekazie naszych, polskich osiągnięć. Dostrzegł to najnowszy „Newsweek”, który poświęcił po trosze im, a generalnie nam wszystkim, Polakom, swą cover story. Rzecz o naszym zbiorowym, wielkim udziale w zagładzie Żydów, może nawet większym niż Niemców. Bo o Niemcach, ani o narodzie, ani o kraju, nie ma w tym tekście ani słowa. Są „naziści”, jest III Rzesza, i my, Polacy. Cóż za wyróżnienie! Że nie tylko podczas wojny uprawialiśmy holokaust, ale i po wojnie „kontynuowaliśmy”, co podkreślił autor tego peanu na naszą „cześć” Orlando Crowcroft. Nie, żeby sam wpadł na to wszystko. Pomogli mu w tym wydatnie wyżej wymienieni panowie G., podsuwając „nowe fakty”, w tym dotyczące faszystowskiego elektoratu Kaczyńskiego, który tuli go do piersi - ten wątek rozwinął na użytek „Newsweeka” opiniodawca Gebert z „Gazety Wyborczej”. Znaczy, mamy kolejnych kandydatów do różnorakich odznaczeń i wyróżnień międzynarodowych.
Krótko mówiąc, Polska za rządów prezesa Jarosława Kaczyńskiego stacza w otchłań zamordyzmu, ale na szczęście są tacy, którzy nie boją się pisowskich kazamatów, dają odpór i rezultaty są. Dzięki nim zajęła się nami ostatnio także pokojowa organizacja „non profit” Freedom House, wspierana z portfela znanego „wolnościowca” George’a Sorosa: że z demokracją u nas coraz gorzej. Wcześniej Freedom House zajmował się takimi krajami jak Chile, Ruanda, Kuba, Irak czy Chiny, teraz my mamy zaszczyt. W ocenie tejże organizacji najlepiej, tzn. najbardziej demokratycznie było u nas za rządów ekskomunisty Leszka Millera, po wyprowadzeniu sztandaru PZPR w barwach obecnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jak demokratycznie było wówczas przypomniał w swym znakomitym tekście pt. „Cenzurki demokracji” na łamach „Sieci” Bronisław Wildstein (kto nie czytał, polecam), a mianowicie o tzw. aferze Rywina i „grupy trzymającej władzę”, z „Gazetą Wyborczą” w tle. Od siebie dodam, że była jeszcze „afera starachowicka”, co summa summarum przyczyniło się do ustąpienia premiera Millera ze stanowiska, ale mniejsza z tym, co bowiem odnotował Freedom House, jest coraz gorzej. A skoro jest, bije na alarm, bo „pozostało bardzo mało czasu na to, żeby UE i USA sprzeciwiły się tej antydemokratycznej fali” - napisał we wstępniaku do owej oceny sytuacji sam dyrektor Nate Schenkkan.
A żeby nie było to tylko takie jałowe gadanie, ów szef Freedom House od „projektów” różnych, realizowanych z pomocą pana „filantropa” Sorosa, podsuwa, co należałoby zrobić: UE powinna uzależnić dopłaty dla krajów członkowskich od tego, czy są państwami prawa, czyli w naszym przypadku tak, jak za rządów premiera Millera, że o premierze Tusku nie wspomnę. W tym miejscu nie godzi się pominąć wkładu ambasadorki polskości w opiniotwórczość Freedom House, autorki rozdziału o deptaniu demokracji przez PiS, Anny Wójcik, która jest dumna z możliwości dokształcenia się w budapesztańskim uniwersytecie Sorosa, i odwdzięcza mu się, gdzie może i jak może.
Oczywiście są to tylko nieliczne przykłady ludzi z ulicy i zagranicy, zatroskanych grzęźnięciem naszego kraju w mroku pisowskiej dyktatury. Aż podziw bierze, skąd biorą tyle odwagi, aby publikować i uzmysławiać światu, co się u nas dzieje. A mają niełatwo. Taki np. służalczy pyskacz tej faszystowskiej kamaryli, europoseł Ryszard Czarnecki, który tak oto - wyróżnieniu z Akwizgranu wbrew - sponiewierał na portalu wPolityce.pl laureata Europejskiego Instytutu Kultury i Mediów Polonicus 2018 Donalda Tuska:
Przewodniczący Tusk, kiedy te negocjacje się właśnie zaczynają (o unijnych dopłatach – dopisek mój), to bije w Polskę, sugerując, że będzie aresztowany, że jest dyktatura w Polsce. Jeśli w Polsce jest taka dyktatura, o której mówi Tusk, to dlaczego dyktatura ma dostać pieniądze?
Jasne? Jasne! Bohaterowie niczym wyjęci z „Misia”: „Parówkowym skrytożercom mówimy - nie! Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu. Niech żyje nam…!” Z takimi to konie kraść… Tylko nie wiedzieć czemu, jakoś wcale mi do śmiechu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/392357-nie-ma-co-karta-nam-wali-jest-o-nas-glosno-po-prostu-mamy-wspanialych-ambasadorow-polskosci-dbajacych-o-nasz-wizerunek-w-swiecie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.